Super Hubert w reklamie MultiBanku

Bez zbudowania marki, nawet najlepsza i najnowocześnejsza oferta pozostanie tylko zwycięzcą rankingów, a wysoka jakość usług pozostanie hasłem z reklamowych folderów. Rozpoznawalna, budząca zaufanie marka jest warunkiem podstawowym, żeby doszło do kolejnego punktu, czyli żeby klient w ogóle rozważył wypróbowanie świadczonej przez dany bank usługi.

Powyższa zależność działa nie tylko w przypadku banków dopiero wchodzących na rynek – patrz Alior czy Allianz, ale również banków, które z jakiś powodów decydują się na kolejne „otwarcie”. Często w takich przypadkach jedynym wyjściem jest zmiana marki, zwłaszcza jeśli do tej pory bank nie odniósł większego sukcesu. Łatwiej bowiem zbudować coś od zera, niż męczyć się ze zmianą panujących na temat banku stereotypów.

W przypadku MultiBanku co prawda nie ma jakichś negatywnych stereotypów, to jednak bank jest często mylony z mBankiem lub Bankiem Millennium. Stąd też między innymi większy obecny nacisk banku na PR i reklamę. Należy się spodziewać, że nowy szef marketingu będzie chciał mocniej wykorzystać również potencjał internetu. I w taki sposób należy odczytywać dostępną jedynie w internecie wersję lecącej w telewizji reklamy. W porównaniu z wersją oficjalną różni się jedynie końcówką. Ponoć ta wersja zostałą stworzona na potrzeby wewnętrzne banku, ale jak widać jest dostępna w sieci i Multi chyba nie ma nic przeciwko temu. To odmienne podejście w stosunku do zachowania BPHu, który swego czasu wycofywał gdzie mógł swoją słynną reklamę. Tak czy inaczej widać, że banki coraz chętniej korzystają z internetu, żeby pokazać nieoficjalne lub nieocenzurowane wersje reklam. Wiadomo – zakazany owoc lepiej smakuje. Multi nie jest zresztą jedyny. Podobnie było przecież niedawno z reklamą Pocztowego, a wcześniej inną wersją reklamy INGa. W przypadku mBanku mamy cały kanał z reklamami na www.bankier.tv. Czyżby zatem nowy trend? Być może. Zobaczymy jak to się wszystko rozwinie. Tymczasem zapraszamy do obejrzenia nieoficjalnej wersji reklamy Multi. Najciekawsze jest na końcu. Dość śmieszne, ale to chyba hermetyczny humor.