Supernadzór i CBA pozna tajemnice naszych kont?

Dlaczego powstaje supernadzór? Bo konwergencja wymaga nowych narzędzi nadzorczych? Raczej nie – wystarczyłoby przecież, żeby już istniejące podmioty dobrze współpracowały. Zresztą Polska to nie Wielka Brytania. To przecież wciąż system kontynentalny, a nie anglosaski. To zatem słaby argument.A zatem może to próba nacisku na zagranicznych inwestorów, żeby mieć na nich skuteczniejsze narzędzie nacisku? Też raczej nie. Już teraz można to robić, bo z wymianą urzędników przecież nie ma problemu.

A więc? Wśród bankowców coraz większą popularnością cieszy się hipoteza, że supernadzór ma w istocie pomóc obejść i złamać tajemnicę bankową!

Początkowo być może trudno w to uwierzyć, ale tak w istocie może być. Obecnie kiedy do banku przychodzi NIK czy nawet prokuratura, bank może zasłonić się tajemnicą i odesłać wszystkich z w kwitkiem, no chyba, że to jakiś formalny zakaz. Zresztą przy tylu bankach i operacjach, całość może przypominać szukanie igły w stogu siana. Zupełnie inaczej jest natomiast z Nadzorem Bankowym. To jedyna instytucja, która może przyjść do banku i od ręki dostać wszystkie interesujące ją informację na temat konkretnej instytucji czy osoby i nie tłumaczyć się na co to jej, nie potrzebuje oficjalnych nakazów, całej tej firmalności. Dość przerażająca jawi się zatem wizja. O ile teraz nadzór wydaje się być w miarę apolityczny i jednak szanować tajemnicę bankową, to w IV RP nadrzędną wartością może być wyszukania haka na konkretne osoby. Widać już zresztą jak to ma miejsce w przypadku CASE, gdzie zarzutem są jakieś bliskie daty przelewów pieniędzy z podejmowanymi gdzie indziej decyzjami. Tak, tak. Nowy nadzór może prześwietlić wszelkie istniejące dokumenty we wszystkich bankach. Może zobaczyć gdzie i kiedy płacił kartą Pan Balcerowicz, kiedy na jego konto wpłynęły jakieś środki. I nie potrzeba tutaj, żeby formalnie był o coś podejrzany. Wystarczy zrobić to tak, prewencyjnie. Popatrzeć na wszystkie operacje tak, „na wszelki wypadek”, przecież uczciwi nie mają się co obawiać. Jeśli tylko będzie jakiś ślad, resztą zajmie się już CBA. A nawet jeśli bezpośredniego haka się nie znajdzie, zawsze przecież można znaleźć jakąś prywatyzację w okolicy danej daty. Niech się zatem boi łże-elita! Nowa władza wyczyści tę stajnię Augiasza. Będzie miała dostęp do wszystkiego, bo to w końcu Supernadzór. Dowiemy się, czy ktoś rzeczywiście zarobił na giełdzie. Nic nie umknie przed okiem czujnego Brata (a może w liczbie mnogiej?). Prześwietli się (bez łamania przecież prawa) wszystkie osoby związane z prywatyzacjami i podejmowaniem jakichkolwiek decyzji. Milionów dolarów już raczej się teraz nie schowa, bo tysiącami od biedy można płacić gotówką…

Trochę brzmi to strasznie, aczkolwiek nie jest to znowu takie nierealne. Można rzec – kto jest czysty, niczego się nie musi bać. Owszem, ale z drugiej strony można mieć obawy, czy to wszystko nie pójdzie za daleko. Czy totalna inwigilacja obejmie wszystkie aspekty naszego prywatnego życia? Jak poradzą sobie firmy, kiedy nie będą miały pewności, że informacje o kontrakcie nie wyciekną gdzieś do odpowiednich służb? Miejmy nadzieję zatem, że to bujna wyobraźnia wspominanych bankowców, a nie rysująca się przed nami rzeczywistość. Inaczej – strach się bać… Chociaż możemy już przeczytać, że za jakiś miesiąc okaże się, którzy politycy mają konta w Szwajcarii. Efektów tego można się domyśleć – rządzący oświadczą nam, że dotychczasowy Nadzór był do bani, zapewne nie bez powodów przymykał na to oko, a zatem trzeba wszystko sprawdzić…

To tak w sumie – gdybyśmy za te nasze teksty w jakiś sposób podpadli, dla ułatwienia pracy, możemy podać te kilka banków gdzie nie mamy jeszcze rachunków. Będzie łatwiej szukać. Adres na który należy wysyłać paczki, podamy później 😉