Surowce coraz droższe

W USA piątkowa sesja na rynku akcji była jednym wielkim przeciąganiem liny miedzy bykami i niedźwiedziami. Byki chciały przedłużenia czwartkowego wzrostu, a niedźwiedzie chciały jego wagę znacznie zredukować.

Byki już przed rozpoczęciem sesji miały przewagę z prostego powodu: to był ostatni handlowy dzień miesiąca i fundusze bardzo chciały zakończyć go zwyżkami (window dressing). Był to zresztą już trzeci, kolejny miesiąc zakończony wzrostem indeksów.

Dane makro były jak zwykle mieszane i nie miały wielkiego wpływu na zachowanie rynków. PKB w USA spadł o 5,7 proc. To była weryfikacja już wcześniej publikowanych danych. Pierwsze przybliżenie mówiło o spadku o 6,1 proc., a prognozy o weryfikacji na – 5,5 proc. Jak widać dane były gorsze od prognoz, ale to nie ma żadnego znaczenia. Indeks Chicago PMI (pokazuje, jak rozwija się gospodarka w regionie) rozczarował. Oczekiwano wzrostu, a tymczasem spadł z 40,1 pkt. na 34,9 pkt. Ostateczny odczyt indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan (w połowie miesiąca były publikowane wstępne dane) był nieco lepszy od oczekiwań, ale po publikacji indeksu Conference Board (duży wzrost) takie dane mogły tylko lekko rozczarować. 

Najbardziej interesujące rzeczy działy się nadal na rynku walutowym i surowcowym. Dolar nadal bardzo szybko tracił. Trudno wskazać jeden powód dla tak szybkiego upadku dolara. Najbardziej chyba istotny jest po prostu nastrój i technika. Kurs EUR/USD przełamał opór techniczny na wysokości 1,4050 USD, a to otwiera mu drogę ku 1,47 USD. Osłabienie dolara podniosło o ponad 1,5 procent ceny miedzi, złota i o ponad dwa procent cenę ropy. 

Dla rynku akcji najważniejszy był chyba spokój panujący na rynku obligacji (korekta) i kończące miesiąc „window dressing”. Drożały spółki sektora surowcowego, ale pojawiły się już (przynajmniej w komentarzach) obawy o wpływ drogiej (?) ropy na portfele konsumentów. Trochę niepokojono się planowanym na poniedziałek bankructwem General Motors (udaniem się pod ochronę § 11 prawa upadłościowego). Wpływ nie był duży, ale jednak takie wydarzenie może na 1-2 sesje wprowadzić rynki w rozedrganie. Kierunek indeksów zmieniał się w czasie sesji kilka razy. Można powiedzieć, że oscylowały wokół poziomu czwartkowego zamknięcia. Dopiero ostatnie 30 minut przyniosły szarżę byków (klasyczne „window dressing”) dzięki czemu indeksy zakończyły dzień wzrostami. Układu technicznego rynku to jednak nie zmieniło. 

W Polsce, po czwartkowej przecenie, złotemu należała się w piątek korekta. Rzeczywiście kursy walut spadały (podobnie było z koroną i forintem). Zdecydowanie pomagał w tej korekcie nastrój optymizmu panujący na rynkach europejskich. Po godzinie 10.00 bardzo szybko rósł kurs EUR/USD, a to dodatkowo pomagało naszej walucie. Zbiegło się to z publikacją przez GUS danych o PKB w pierwszym kwartale. Wzrósł mniej niż oczekiwano (0,8 proc.), ale jednak wzrósł. To na tle regionu jest bardzo dobry wynik, ale po pierwsze problemy jeszcze przed nami, a po drugie w najmniejszym stopniu ten wzrost nie jest wynikiem działań rządu (ani tego, ani poprzednich). Dokładnie opisałem to w swoim wpisie na blogbank.pl. 
GPW rozpoczęła piątkowa sesję od wzrostu, ale nastroje nie były takie jak na innych giełdach. Widać było znaczną nerwowość. Przez dugi czas nie udawało się nawet wymazać czwartkowego spadku. Po południu nastąpiło wybicie z marazmu. Liderami były oczywiście spółki surowcowe pod wodzą PKN (nadal szybko drożała przede wszystkim ropa – cena miedzi też rosła).  Dużo słabsze były banki. Jednak nie było to trwałe wybicie. Nadal trwał marazm w oczekiwaniu na dane z USA. Okazały się być nieco gorsze od prognoz, co szybko cofnęło WIG20. Od tego momentu na rynku dominowała już podaż, co skończyło się postawieniem kropki nad i na fixingu i spadkiem WIG20 o 0,66 proc.

Ta sesja była bardzo symptomatyczna. Obrót był olbrzymi, a koniec sesji doprowadził WIG20 praktycznie do wsparcia na 1.800 pkt. Szczególnie ten duży obrót w tej sytuacji bardzo mógł niepokoić. W piątek rynek powiedział wyraźnie, że chce przedłużenia i pogłębienia korekty. Tyle tylko, że sytuacja na świecie nie sprzyja niedźwiedziom, a tak ważnego wsparcia nie uda się przełamać bez pomocy z zza granicy.
 
Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi