Piątkowa sesja w Stanach przebiegła całkowicie pod dyktando popytu. Bykom pomagała informacja, że testy wytrzymałości amerykańskich banków pokazały, że instytucje dysponujące co najmniej 100 miliardami dolarów są dobrze przygotowane na jeszcze gorsze ekonomicznie czasy.
Dopiero w samej końcówce sesji po dotarciu S&P500 do 875 pkt. gracze postawili na realizację zysków przez co indeksy zmniejszyły wzrosty o jeden procent i zakończyły 1,5 proc. zwyżką. Dzięki niej udało się cały tydzień zakończyć neutralnie, ale dziś piątkowe zamknięcie będzie miało drugorzędne znaczenie z uwagi na ilość weekendowych informacji.
Pozytywnie na rynki będzie wpływać komunikat Ministrów Finansów z grupy G7, którzy przewidują, że największe problemy gospodarcze zostały już przezwyciężone i teraz należy oczekiwać powolnego odradzania gospodarki. Z drugiej strony nastroje z pewnością będą psuły doniesienia niemieckiej prasy o fatalnym stanie niemieckiego sektora finansowego. Według niepotwierdzonych informacji toksyczne aktywa w bilansach niemieckich banków mają łączną wartość 816 miliardów euro, czyli dwukrotnie więcej niż dotychczas zakładano. Dziś rozpoczynają publikacje wyników kwartalnych polskie spółki, a na pierwszy ogień idzie Bank Millenium. Teoretycznie zachodnie plotki nie mają bezpośrednio wpływu na polskie spółki, ale praktycznie jeżeli zagraniczni gracze postanowią sprzedawać akcje banków to i na nasz rynek trafi fala podaży.
Szanse na spadkowy scenariusz są jednak małe jeżeli spojrzeć na piątkową sesję. Początek był bardzo spokojny i żadna ze stron giełdowej walki nie zamierzała wykonywać poważniejszych ruchów w kontekście nadchodzących wyników amerykańskich firm. Praktycznie całą sesję WIG20 spędził na wyrysowywaniu płaskiej linii przebywając przy maksimach ostatnich dni. Ruchy w obrębie paru punktów nie były ani trochę emocjonujące, ale każda godzina spędzona przy maksimach oznaczała, że jeżeli tylko pojawi się impuls to ruch rynku będzie znaczny. Pierwszą szansą na zmianę sytuacji były wyniki amerykańskich spółek. Żadne jednak nie okazały się na tyle istotne by znacząco zmienić układ sił. Warto podkreślić, że najbardziej pozytywnie zareagowali inwestorzy zagraniczni na wyniki Forda, które były dobre, bo strata była aż… dwukrotnie mniejsza od oczekiwań. Ten jedyny gigant motoryzacyjny, który nie skorzystał z rządowej pomocy stracił „tylko” 1,8 mld dolarów, co przełożyło się na 17 proc. zwyżkę cen akcji. Sprzedających wspierał z kolei wynik 3M, czyli firmy uważnej za amerykańską gospodarkę w pigułce. Firma zanotowała stratę większą od oczekiwań, ale na naszym rynku sytuacja nie zmieniła się nawet odrobinę.
Dopiero w ostatniej godzinie popyt przypuścił decydujący atak, dzięki któremu WIG20 nie tylko oddalił się od strefy 1700 pkt., ale nawet wszedł na 3 proc. plusy. Cały ruch w górę poparty był znacznym wzrostem obrotu, co sugeruje że wielu graczy liczyło na takie zakończenie i jedynie czekali na sygnał do zakupów, ale za nic nie chcieli pokazać swojej siły przed rozpoczęciem handlu w USA.
Z technicznego punktu widzenia piątkowa sesja potwierdziła, że w ostatnich dniach obserwowaliśmy konsolidację, która stała się obecnie podstawą pod wybicie. Tak silny wzrost zapowiada dobre perspektywy na nadchodzące dni i jeżeli dziś rynek upora się z niemieckimi plotkami oraz ewentualnymi obawami o rozprzestrzenianie się „świńskiej grypy” to droga do tegorocznych maksimów (1921 pkt.) będzie otwarta. Jedyną fundamentalną przeszkodą mogą być bardzo słabe prognozy polskich spółek (a zwłaszcza banków) na najbliższy rok. Wtedy pozostaną nadzieje i nastroje, a te jeszcze są dobre.
Paweł Cymcyk
Analityk
Źródło: AZ Finanse