Świńska grypa katalizatorem dla korekty?

Dzisiejsze notowania w całej Europie rozpoczęły się kolorem czerwonym. Warszawski parkiet na otwarciu spadał o ponad 1,5 procent, ale bardzo szybko zaczął odrabiać straty. Gdy po ponad godzinie wydawało się, że za chwilę ujrzymy kolor zielony indeks ustabilizował się zaprzestając swój marsz na północ. Byki tak mocne jeszcze w zeszłym tygodniu osłabły przez doniesienia o rozprzestrzeniającej się meksykańskiej świńskiej grupie.

Wirus w Meksyku zabił już ponad 100 osób i to w bardzo krótkim czasie. Takie informacje przywołują pamięć wirusa SARS, kiedy to indeksy giełdowe w obawie przed pandemią całkiem sporo traciły. Bliskość ważnych poziomów oporu na większości giełdach tylko pomaga niedźwiedziom rozpoczęcie jakiegoś większego ruchu na południe. Nie jest on jednak przesądzony, gdyż byki mogą zechcieć wpierw podprowadzić indeks pod ważną granicę 1900 punktów. Korekta jednak jest przesądzona, nie wiadomo jedynie z jakiego poziomu ona się zacznie.

Z danych makro dowiedzieliśmy się, że sprzedaż detaliczna w marcu wypadła słabiej od oczekiwań i spadła o 0,8 proc. rok do roku. Stopa bezrobocia wzrosła z 10,9 proc. do 11,2 proc. Publikacja danych natychmiastowego wypływu na notowania już od dawna nie ma, ale w średnim terminie słaba sprzedaż detaliczna będzie zdecydowanie ciążyła wzrostowi PKB, co może zagrozić pozytywnej dynamice wzrostu gospodarczego w tym roku.

Na rynku walutowym złoty pozostaje pod silną presją. Z jednaj strony wyraźnie mu nie sprzyjają spadki na giełdach, a z drugiej wciąż oddalająca się perspektywa wejścia do ERM2. Widać to w szczególności gdy spojrzymy na notowania forinta, który od jakiegoś już czasu zachowuje się lepiej od naszej narodowej waluty. Coraz bliżej do psychologicznej bariery 4,60 za euro, której przełamanie bardzo by popsuło średnioterminowy obraz rynku.

Łukasz Bugaj
Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi