Pierwsze takty poniedziałkowej sesji przebiegały w atmosferze azjatyckich obaw o rozprzestrzenienie się świńskiej grypy. Stąd też WIG20 solidarnie z zachodnimi parkietami rozpoczął od 2 proc. przeceny.
Po natłoku informacyjnym można było stwierdzić, że weekendowe prognozy strat 816 miliardów euro w niemieckim sektorze bankowym są czymś absolutnie nieistotnym w obliczu takiej katastrofy jak parę przypadków choroby. Najlepiej na całym zamieszaniu wychodził sektor farmaceutyczny, który cieszył się wyjątkową popularnością.
Piątkowe wzrosty dopiero później zaczęły przemawiać do inwestorów i rynek kierował się w stronę poziomu neutralnego. Po godzinie handlu WIG20 wciąż zniżkował o jeden procent, ale niewielki obrót sugerował, że dzień z punktu widzenia prognostycznego nie będzie miał większego znaczenia. Jedyne publikowane dziś dane makro dotyczyły Polski i nic w nastrojach nie zmieniły. Sprzedaż detaliczna spadła niewiele bardziej niż oczekiwano, a jednocześnie bezrobocie zamiast oczekiwanych 11,1 proc. wyniosło 11,2 proc. Nie są to na tyle duże zmiany by wnosiły cokolwiek nowego do obrazu sytuacji.
Przy braku innych czynników i niewielkim obrocie rynek pozostawał w totalnym marazmie. Dopiero po 14-tej ponownie aktywowała się podaż i osiągnęliśmy nowe minima, z których w końcówce popytowi niewielkim nakładem sił udało się wyjść i ostatecznie dzień zakończyliśmy na 1,5 proc. minusie. Szeroki rynek wypadł trochę lepiej, ale tam też było widać problemy z brakiem obrotu.
Jeżeli dziś Amerykanie zamiast ekscytować się pojedynczymi przypadkami choroby wezmą raczej pod uwagę np. oczekiwaną zamianę rządowego długu General Motors na akcje lub też podpisanie umowy pomiędzy Chryslerem a związkami zawodowymi to szykuje się ciężki skrócony tydzień. Wtedy dominować będą absolutne nieprzewidywalne doniesienia o możliwych ogniskach choroby i szczepionkach, a wszystko to przy niskim obrocie i urlopowo-świątecznej atmosferze.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse