Sytuacja makroekonomiczna w minionym tygodniu

Najważniejszym tematem w tym tygodniu była inflacja, która obecnie jest w trendzie wzrostowym. Według danych podanych przez GUS inflacja w grudniu osiągnęła poziom 3,1% i okazała się niższa od prognozowanej przeze mnie (3,3 – 3,4%, liczone rok do roku).

Należy zwrócić uwagę na fakt, że był to wzrost od 2,7% w listopadzie. Uważam, że inflacja pozostanie w trendzie wzrostowym ze względu na nowe czynniki, które będą ją napędzać – nowe stawki VAT oraz utrzymujące się wysokie ceny paliw. W ostatnim czasie wzrastają ceny żywności (zgodnie z globalnym trendem), a to będzie trzecim czynnikiem, który będzie napędzać inflację. W związku z tym, uważam że Narodowy Bank Polski będzie mógł podwyższyć stopy procentowe już na najbliższym styczniowym posiedzeniu o 0,25 punktu proc.

Ministerstwo Finansów poinformowało, że deficyt budżetowy był o siedem miliardów niższy niż zakładany i wyniósł 45 mld złotych. Ten wynik może być pocieszający, ale nadal stan finansów państwa jest zły, albowiem tzw. deficyt finansów publicznych jest na poziomie 7,9% PKB. Bez radykalnych rozwiązań systemowych deficyt finansów publicznych będzie tylko wzrastać i może być źródłem poważnych niepokojów społecznych.

Narodowy Bank Polski podał informację o sytuacji na rachunku obrotów bieżących – okazało się, że deficyt był znacznie większy niż prognozował rynek oraz w porównaniu z październikiem 2010. Według podanych informacji, deficyt wyniósł 2 286 mln euro. Dane  te w żaden sposób nie informują o stosunku deficytu na rachunku obrotów bieżących do PKB. Najprawdopodobniej deficyt pozostanie na bezpiecznym poziomie około 2-3% PKB i daleko mu do przekroczenia progu 8% PKB – progu przy którym kraj zagrożony jest bankructwem. Tutaj należy wspomnieć, że borykająca się z ogromnymi problemami gospodarczymi Grecja miała deficyt na rachunku obrotów bieżących na poziomie 14% PKB.

Tymczasem Europejski Bank Centralny pozostawił stopy procentowe na niezmienionym poziomie i jest to dowód na to, że problemy w Eurolandzie mają charakter fiskalny. Oznacza to, że można je rozwiązać tylko poprzez działania fiskalne, a konkretnie obniżenie wydatków i kosztów opieki społecznej, jeśli nastąpi przy tym zmiana wysokości podatków. Poza tym, w Unii należy zwiększyć wydajność pracy poprzez zwiększenie produkcji przy tych samych nakładach. Natomiast optymizmem napawa nas produkcja przemysłowa, która wzrosła do ponad 7,0% w listopadzie 2010. Dobre dane z UE są korzystne dla gospodarki Polski, dlatego że ponad 80% handlu zagranicznego naszego kraju odbywa się z krajami z tego regionu.

Dr Richard Mbewe
Główny Ekonomista Domu Kredytowego Notus S.A.

Rynki Finansowe

Zeszłotygodniowy handel na globalnych rynkach finansowych przebiegł w dobrej atmosferze, o czym zadecydował przede wszystkim fakt zmniejszenia obaw o rozwój kryzysu zadłużenia na Starym Kontynencie. Środowo-czwartkowe aukcje obligacji: Portugalii i Hiszpanii zakończyły się sukcesem, a we wtorek Japonia zapowiedziała, że w styczniu skupi 20% papierów skarbowych Eurolandu, emitowanych na poczet pakietu pomocowego dla Irlandii. Kraj Kwitnącej Wiśni dołączył tym samym do Chin, które już nieco wcześniej zapowiedziały podobne działania względem długu Hiszpanii. Uczestnicy rynku uwierzyli, że wspólnymi europejsko-azjatyckimi siłami uda się kondycję finansową – ale i też pośrednio trwałość – strefy euro jakoś uratować. W samej końcówce tygodnia pozytywne nastroje na światowych rynkach zdołał jednak nieco popsuć bank centralny Państwa Środka, podejmując decyzję o ponownym schłodzeniu gospodarki, poprzez podniesienie od 20 stycznia o 50 pkt. bazowych stopy rezerw obowiązkowych banków komercyjnych.

Pomiędzy 7 a 14 stycznia rynki akcji na całym świecie wzrosły średnio o 2,01% (indeks MSCI AC World), ceny towarów poszły do góry o 2,82% (indeks ThomReuters/Jeffries CRB), a euro zyskało 2,57% względem głównych walut, w tym 3,70% w stosunku dolara (kurs EUR/USD zwyżkował do 1,3386). Oprócz udanych aukcji obligacji na zwiększoną siłę waluty Eurolandu wpływ miała także kwestia obecnego i możliwego w przyszłości tempa wzrostu cen. W czwartek szef Europejskiego Banku Centralnego, Jean-Claude Trichet podkreślił, że w krótkim terminie ryzyko presji inflacyjnej w strefie euro rośnie, a dzień później w podobnym tonie wypowiadał się szef Bundesbanku i członek EBC, Axel Weber, według którego kondycja gospodarki strefy euro wyraźnie się poprawia, a to przekłada się na zwyżkę ryzyk inflacyjnych. Ich słowa znalazły poparcie w opublikowanych w piątek danych. W grudniu wskaźnik cen i usług konsumpcyjnych wzrósł w Eurolandzie do poziomu 2,2% w ujęciu rok do roku i po raz pierwszy znalazł się powyżej komfortowego z punktu widzenia EBC poziomu 2%.

Dobre nastroje na świecie, udzieliły się także polskiemu rynkowi. Po pierwszym słabym tygodniu tego roku, na giełdzie zagościły wzrosty, a złoty po raz kolejny wyraźnie się wzmocnił. Najszerszy indeks GPW, czyli WIG, poszedł w górę o 0,87%, a wskaźnik obrazujący zachowanie największych i najbardziej płynnych spółek, tj. WIG20, poprawił się o 0,85% (do 2704,88 pkt). Choć zwyżka cen na GPW może cieszyć, to niepokojące jest to, że jej skala była niższa, zarówno od średniej dla Europy (indeks STOXX Europe 600 +0,98%), jak i przeciętnej dla rynków gospodarek wschodzących (indeks MSCI Emerging Markets +1,12%). Tak jak to podkreślaliśmy w zeszłym tygodniu, czynnikiem ryzyka dla sporej części inwestorów operujących na polskim parkiecie jest przede wszystkim kwestia możliwych zmian w OFE oraz ewentualnego pojawienia się jeszcze w tym roku podatku bankowego. U części uczestników rynku obawy może budzić także fakt możliwego rozpoczęcia już w styczniu procesu podwyżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, co doprowadzi do zmniejszenia premii za ryzyko – czyli w dużym uproszczeniu: różnicy pomiędzy możliwym do osiągnięcia dochodem z aktywów o podwyższonym profilu ryzyka (tu z rynku akcji), a analogicznym dochodem z instrumentów bezpiecznych (np. z obligacji). To co jednak dla GPW jest czynnikiem ograniczającym skalę wzrostów, dla złotego jest siłą napędową.

Zeszłotygodniowe jastrzębie wypowiedzi kilku członków RPP, w połączeniu z: wcześniejszymi słowami szefa NBP, przedstawionymi w ostatni czwartek przez GUS danymi o inflacji za grudzień (wyniosła 3,1% r/r – najwięcej od 11 miesięcy) oraz niepewnością, co do tego w jak dużym stopniu wzrost podatku VAT wpłynie na ogólny poziom cen, powodują, że zdaniem większości analityków polityka monetarna w Polsce zostanie zacieśniona o 25 pkt bazowych, o ile nie już w najbliższą środę, to najpóźniej w marcu. Pomiędzy 7, a  14 stycznia, cena euro względem złotego spadła, co prawda jedynie o 0,21% do 3,8709 – to wynik silnego wzrostu kursu EUR/USD na arenie międzynarodowej -, ale już cena dolara zniżkowała o 3,34% (kurs USD/PLN 2,9006), a cena franka szwajcarskiego o 3,22% (kurs CHF/PLN 3,0080).

Bieżący tydzień na globalnym rynku akcji może upłynąć pod znakiem spadków. Indeks S&P500 po siedmiu tygodniach ciągłych wzrostów (najdłuższy jego rajd od 2007 r.), aż się prosi o korektę i jeżeli do takowej dojdzie, to „zainfekowane” też mogą zostać inne światowe parkiety, w tym niestety zapewne też GPW. Sytuacji nie poprawi raczej zachowanie się akcji notowanych w Chinach, na które to negatywnie wpływa ostatnia decyzja banku centralnego tego kraju – więcej o tym we wcześniejszej części komentarza. W punktu widzenia złotego najważniejszy będzie wynik wtorkowo-środowego posiedzenia RPP, ale w sumie jaki by ten nie był (no chyba, że podwyżka o 25 pkt bazowych i bardzo jastrzębi komunikat), także w przypadku naszej waluty bez korekty spadkowej w tym tygodniu raczej się nie obędzie. W długim terminie nadal obstawiamy jednak wzrosty – lekkie w przypadku GPW oraz wyraźne złotego.   


Marek Nienałtowski
Główny Analityk Domu Kredytowego Notus S.A.

Rynek kredytów hipotecznych

W grudniu ceny domów w Wielkiej Brytanii poszły w dół trzeci miesiąc z rzędu. Według przedstawionych w zeszłym tygodniu danych firm: Acadametrics i LSL Property Services, średnia cena spadła w ujęciu miesięcznym o 0,2% ich do poziomu 222,827 tys. funtów. W ujęciu całorocznym, ceny zanotowały jednak wzrost o 2,9% wobec 5,3% ich zwyżki w roku 2009. Jeśli chodzi o liczbę transakcji, to w grudniu spadła ona o 5% w ujęciu miesięcznym oraz 33% w ujęciu rok do roku.

Z kolei według dzisiejszych doniesień firmy Rightmove, operatora największej na Wyspach witryny internetowej dotyczącej nieruchomości, w styczniu br. ceny wywoławcze domów w Anglii i Walii wzrosły m/m o 0,3% do poziomu 223,121 tys. funtów wobec 3% ich spadku w grudniu. To wynik najniższej od dwóch lat liczby nieruchomości wystawionych na sprzedaż. W samym Londynie ceny wywoławcze zanotowały w styczniu zwyżkę o 1,1%.

Marek Nienałtowski
Główny Analityk Domu Kredytowego Notus S.A.


 
Temat tygodnia: Inwestorzy zagraniczni uciekają z Polski

Narodowy Bank Polski poinformował, że w listopadzie 2010 bezpośrednie inwestycje zagraniczne napływające do Polski spadły o 634 mln euro. W tym samym czasie inwestycje portfelowe były na poziomie 1 506 mln euro. W sumie, BIZ liczone rok do roku, czyli za okres (XII 2009 – XI 2010) wyniosły 7,668 mld euro (wobec 9,622 mld euro rok wcześniej). Wynika z tego, że Polska nadal jest atrakcyjnym obszarem do inwestowania przez zagranicznych inwestorów. Jednak w ostatnim czasie napływające inwestycje nie są tzw. greenfield, czyli nowe, lecz są wynikiem działań inwestorów, którzy już znają Polski rynek i reinwestują swoje zyski. Poza tym warto zwrócić uwagę na to, że wzrasta ilość inwestycji portfelowych, które nie kreują nowych miejsc pracy, lecz są zainwestowane w papiery wartościowe notowane na giełdzie lub w papiery skarbowe.

Natomiast dokładne analizy danych Narodowego Banku Polskiego pokazują niepokojące zjawisko: wzrasta liczba inwestorów, którzy wychodzą z inwestycji w Polsce, poprzez sprzedaż kolejnym inwestorom zagranicznym lub poprzez sprzedaż papierów dłużnych. Jednocześnie dochodzi do odpływu kapitału poprzez umarzanie własnych inwestycji w Polsce.

Wzrost inwestycji portfelowych jest niepokojącym zjawiskiem, ponieważ tego rodzaju inwestycje można szybko zamknąć. Poza tym biorąc pod uwagę potencjalny wzrost zapotrzebowania budżetowego w nadchodzących okresach, ten szybki pieniądz niewątpliwie w najbliższym czasie znajdzie podatny grunt na inwestycje. Doprowadzi to do umocnienia złotego, co może być szkodliwe dla eksportu. Natomiast, gdy pojawi się na rynku negatywna informacja, która nawet może nie mieć bezpośredniego związku z sytuacją w Polsce, ale przestraszy inwestorów, doprowadzi do ucieczki kapitału, czyli do nagłego spadku wartości złotego oraz zachwiania finansów państwa. A zatem, należy bacznie przyglądać się pojawiającemu się kapitałowi i podejmować kroki, które mają na celu przeciwdziałanie negatywnym skutkom takiego ewentualnego zjawiska. Tak w ostatnich miesiącach postępują kraje z tzw. BRICs, które w przypadku Brazylii nakładają 2% podatek na te inwestycje zagraniczne, które zdaniem tych krajów są tylko inwestycjami portfelowymi.

Dr Richard Mbewe
Główny Ekonomista Domu Kredytowego Notus S.A.

Źródło: Dom Kredytowy Notus