Szał na obligacje skarbowe trwa w najlepsze

Prawie 3,2 mld złotych – tyle warte były obligacje skarbowe, które Polacy kupowali w styczniu br. Jest to drugi najlepszy wynik w historii. Sporo inwestorów zdaje się wybierać obligacje jedynie na przeczekanie – póki nie znajdą lepszej inwestycji.

fot. Shutterstock

Do tej pory wiedzieliśmy tylko, że w styczniu bardzo wiele osób chciało kupić obligacje skarbowe. Liczba składanych zleceń była ogromna – co najmniej dwa razy większa niż miesiąc wcześniej. Niemal pewne było więc, że styczniowa sprzedaż detalicznych obligacji skarbowych będzie wysoka.

Intuicja nas w tym względzie nie zawiodła. Polacy kupili detaliczne papiery skarbowe za prawie 3,2 mld zł. To o ponad ¼ więcej niż rok wcześniej, ale też styczniowy wynik jest drugim najlepszym rezultatem w historii. Mało tego, przez wiele lat było tak, że Minister Finansów przez cały rok nie był w stanie sprzedać tylu obligacji, które dziś udaje mu się upłynnić w zaledwie miesiąc.

Tajemnica obligacji rządowych leży w ofertach banków

Skąd ta popularność detalicznych obligacji skarbowych? Powodów jest kilka. Bez wątpienia Polacy doceniają to, że można je łatwo kupić, kwota minimalnej inwestycji to 100 złotych, a to, że pieniądze dostaniemy z powrotem gwarantuje Państwo. Tak było jednak zawsze, a przez lata papiery skarbowe nie budziły aż tak dużych emocji jak dziś. Co więc się zmieniło? Niestety zmieniła się oferta bankowych depozytów. Dziś – te standardowe – są niemal nieoprocentowane. Co prawda wciąż w bankach można znaleźć lokaty oprocentowane na 2-3% w skali roku, ale są one obarczone dodatkowymi wymaganiami i wybitnie limitowane. W przypadku obligacji skarbowych nie ma takich ograniczeń. To jest dziś najpewniej kluczowy powód popularności papierów skarbowych.

Do tego dochodzi obawa przed inflacją. Przed nią przynajmniej częściowo mogą uchronić obligacje – o ile kupimy papiery co najmniej czteroletnie. Wszystko dlatego, że ich oprocentowanie zależy w dużej mierze od tego jak szybko rosną ceny w sklepach. Dzięki tej indeksacji inflacją mamy szanse na to, że nasze pieniądze będą realnie zyskiwać na wartości.

Niestety nawet w tym przypadku jest pewne ograniczenie. Chodzi o to, że zyski z obligacji są opodatkowane. I to właśnie podatek w przypadku prawie wszystkich obligacji może skonsumować dodatkowy zysk, gdy inflacja przekroczy poziom 3-5%. Gdy ceny w sklepach będą rosły w co najmniej takim tempie, to nawet cztero- czy dziesięcioletnie obligacje mogą po uwzględnieniu podatku i inflacji przynieść nam realne straty.

Oszczędności Polaków rosną najszybciej w historii

To jednak wciąż nie wszystkie zmiany, które w ostatnich miesiącach zaszły. Po pierwsze epidemia spowodowała, że większość z nas nie akceptuje takiego ryzyka jak dotychczas. Tu znowu idealnie wpasowują się gwarantowane przez rząd papiery. Poza tym Polacy mają po prostu więcej pieniędzy do zainwestowania. Nasze oszczędności w 2020 roku bardzo szybko rosły – tak przynajmniej sugerują oficjalne statystyki. Powody są banalne – wiele osób postanowiło odłożyć pieniądze na „czarną godzinę”. Niektórym pomógł w tym fakt, że ze względu na zamknięcie części gospodarki i częstszą pracę z domów mniej wydawaliśmy np. na ubrania, jedzenie w restauracjach, hotele czy transport.

Kwota tych dodatkowych oszczędności jest imponująca. W samych bankach trzymaliśmy w grudniu 2020 roku o 96 mld złotych więcej niż przed rokiem. Stało się tak pomimo tego, że z lokat powszechnie rezygnowaliśmy (-87 mld zł). W zamian zasilaliśmy jednak konta zwykłe i oszczędnościowe (+183 mld zł). Bardzo dużo pieniędzy wyciągnęliśmy też z banków i trzymamy w „skarpecie”. Oficjalne statystyki NBP pokazują, że w ciągu roku łączna kwota gotówki w obiegu wzrosła o prawie 83 mld złotych i to pomimo tego, że ostatnio okoliczności sprzyjają płaceniu kartą, a nie gotówką.

W 2020 roku wyraźnie rosła też kwota zainwestowana przez Polaków w detaliczne obligacje skarbowe. Tu łączna kwota zainwestowanych środków wzrosła w ciągu roku o około 15 mld złotych – wynika z szacunków HRE Investments. Jest to wartość niższa niż ta, za którą Polacy kupili w 2020 roku obligacje (28 mld) z prostego powodu – w przypadku części obligacji w 2020 roku kończył się okres inwestowania, a więc pieniądze te wróciły do inwestorów.

Oszczędności czekają w blokach startowych

Wszystko wskazuje na to, że rok 2020 był rekordowym pod względem budowania oszczędności przez Polaków. Dane o lokatach i obligacjach skarbowych pokazują jednak, że kapitał ten jest inwestowany na krótko. To dlatego większość lokat zakładanych jest na maksymalnie 3 miesiące (dane NBP). Trzymiesięczne obligacje skarbowe odpowiadają za około połowę sprzedaży tych papierów, a w bankach przeważająca część pieniędzy trzymana przez Polaków znajduje się na rachunkach bieżących (zwykłych i oszczędnościowych).

Przeważają inwestycje bardzo krótkie i płynne. W efekcie potężny kapitał odłożony przez nas w trakcie 2020 roku bardzo szybko może być przeznaczony na konsumpcję, albo na inwestycje. W przypadku tych drugich Polacy zdają się mieć dziś dwa wymagania – inwestycja ma być bezpieczna i co najmniej chronić kapitał przed inflacją. Część osób kupuje więc mieszkania, inni inwestują we wcześniej wspomniane długoterminowe obligacje, których oprocentowanie uzależnione jest od inflacji. Kolejna grupa kupuje po prostu złoto.

Nawet dane o napływie nowego kapitału do funduszy inwestycyjnych pokazują, że wybieramy tam przede wszystkim rozwiązania mniej ryzykowne, a relatywnie mało nowego kapitału napływa do funduszy akcyjnych.

Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments