Szukasz pracodawcy marzeń? Zadbaj o to jak odbierają cię inni

To, jak nas postrzegają inni, zawodowo ważni dla nas ludzie i ilu z nich zarekomenduje nas potencjalnemu szefowi jako wartościowego profesjonalistę i człowieka, jest dziś największym kapitałem na rynku pracy. Jak doprowadzić do takiego efektu? Czym PR osobisty różni się od marki osobistej i dlaczego ma to znaczenie dla kandydata?

 

– Kiedyś warto było zadbać o to, żeby było o nas głośno i to stanowiło o widoczności człowieka, pozwalało wybić się z tłumu. Dziś klienci i partnerzy nauczyli się sprawdzać obietnice składane w reklamach czy CV, weryfikując rekomendacje i opinie na temat człowieka dostępne oline i offline. Dziś partnerzy i pracodawcy sprawdzą znacznie głębiej: czy mają do czynienia z wartościowym profesjonalistą, jakie wartości on wniesie do naszego biznesu, czy będzie budował markę pracodawcy, czy wręcz przeciwnie – mówi Joanna Malinowska-Parzydło, dawniej dyrektor personalna w TVN-ie, dziś właściciel Personal Brand Institute, doradca strategiczny w obszarze przywództwa, zarządzania reputacją, budowania kultur wokół wartości, autorka bloga „Jesteś Marką” oraz książki „Jesteś marką. Jak odnieść sukces i pozostać sobą”.

Rozmawiamy m.in. o tym, dlaczego warto znaleźć sobie mentorów, jak budować zawodowy networking, który będzie procentował i na ile odkrywać przed przyszłym pracodawcą to, kim jesteśmy i co robimy w życiu prywatnym.

PRNews.pl: Czy szczerze wierzy Pani w to, że marka osobista to dziś wartościowa karta przetargowa na naszej drodze zawodowej?


Joanna Malinowska-Parzydło: Moja wiara w sens konkurowania marką osobistą czy kapitałem reputacji zbudowana została na wieloletnim doświadczeniu zawodowym.

Koncepcja marki, o której będziemy rozmawiać, jest wynikiem bardzo uważnej obserwacji ludzi w relacjach zawodowych i na rynku pracy. Z tych obserwacji wynika, że dzisiaj, w dobie transparentności i usieciowienia świata dzięki internetowi, mamy możliwość

szybkiego weryfikowania opinii o ludziach. Nasza reputacja, zbudowana w wyniku tego, jak żyjemy i pracujemy, jak traktujemy ludzi i na ile odpowiedzialnie się z nimi komunikujemy wpływa na to, co różni ważni dla nas ludzie mówią i myślą na nasz temat. To, czego ludzie doświadczyli w zawodowych i prywatnych kontaktach z nami, stało się stosunkowo proste do weryfikacji i coraz częściej decyduje, czy dostaniemy ofertę pracy marzeń, czy uda nam się pozyskać odpowiedzialnego i wartościowego partnera biznesowego, czy zatrudni nas lider, z którym zawsze chcieliśmy pracować i tak dalej. Trudno więc przed tym uciec.

Faktem jest, że mamy dziś bardzo mało czasu w stosunku do obowiązków i decyzji, które musimy podejmować. Również decyzji dotyczących ludzi – dlatego branding stał się głośnym tematem i koncepcją użyteczną w życiu i biznesie. Jesteśmy również zmęczeni wszechobecną i napastliwą reklamą, która często jest pustym sloganem bez pokrycia w rzeczywistości. Kiedyś warto było zadbać o to, żeby było o nas głośno i to stanowiło o widoczności człowieka, pozwalało wybić się z tłumu. Dziś klienci i partnerzy nauczyli się sprawdzać obietnice składane w reklamach czy CV, weryfikując rekomendacje i opinie na temat człowieka dostępne online i offline. Dziś partnerzy i pracodawcy sprawdzą znacznie głębiej: czy mają do czynienia z wartościowym profesjonalistą, jakie wartości on wniesie do naszego biznesu, czy będzie budował markę pracodawcy, czy wręcz przeciwnie.

Jakie zatem komponenty powinny składać się na moją markę osobistą?


Zaczęłabym od koncepcji, strategii, czyli pomysłu na to, jaką markę chcę budować. Jeśli zgodzimy się co do tego, że każdy z nas zbudował w swoim otoczeniu jakieś opinie i emocje w trakcie kontaktów z ludźmi, tym samy każdy już jakąś marką jest. Mnie interesują ludzie, którzy budują marki premium, którzy żyją zgodnie z pewnym pomysłem na siebie, są autentyczni, świadomi swoich planów, marzeń, mocnych i słabych stron oraz kierują się w życiu swoimi wartościami. Jednym słowem zaczęłabym od przeglądu stanu swoich osobistych „zasobów”, które budują nasz kapitał osobisty.

Marka premium, o której dziś rozmawiamy, jest marką autentyczną i komunikującą się w sposób okazujący szacunek sobie i innym. Nie jest odpowiedzią na pytanie jak się wylansować, jak sprzedać na rozmowie kwalifikacyjnej wymyślone historie na swój temat albo jak udawać, że posiadamy kompetencje, których w rzeczywistości nie mamy. My mówimy o budowie silnej marki osobistej, która jest stworzona na bazie tego, co jest dla nas ważne w życiu zawodowym czy prywatnym, mówimy o świadomym kształtowaniu kariery na bazie własnych marzeń, potrzeb, mocnych stron i możliwości. O robieniu sobie choćby listy wartościowych pracodawców czy szefów, z którymi chcielibyśmy pracować, sprawdzając, na ile nasze osobiste wartości pokrywają się z wartościami przyszłego pracodawcy.

Jaka jest korzyść z takiego dobrego dopasowania?


Jeśli trafimy w takie miejsce, będziemy potrzebowali znacznie mniej motywacji z zewnątrz, znacznie mniej bodźców finansowych, będziemy po prostu czuć sens pracy i satysfakcję, pracując w środowisku, w którym zaspokojone są nasze najważniejsze osobiste potrzeby i które respektuje zasady, którymi kierujemy się w życiu.

Ktoś, kto ceni sobie wolność, nie będzie szczęśliwy, a tym samym w pełni skuteczny w pracy, gdzie oczekuje się od niego „strzelania obcasami” przed niekompetentnym lub niekulturalnym szefem. Ktoś, kto potrzebuje niezależności, straci szybko zapał w firmie, w której rządzą wyłącznie procedury. A ktoś, kto jest w życiu nastawiony na rozwój, będzie do cna wypalony po trzech latach u boku szefa, który uważa, że firma wymaga robienia nikomu niepotrzebnych raportów, a rozwijanie się w godzinach pracy to niestosowny pomysł.

Mówi Pani o komunikowaniu innym swoich wartości, zatem rozmawiamy o koncepcji, w której sfera zawodowa i osobista naszego życia mają się przenikać? Niektórzy powiedzą, że należy oddzielić oba światy grubą kreską.


Tak. To bardzo ważne w kontekście m.in. pracowników z sektora finansowego, bankowego, zajmujących się twardymi danymi. Przekonanie, że człowiek powinien prezentować w pracy tylko profesjonalny „interfejs” przechodzi już do lamusa – dobrze zarządzane firmy nauczyły się, że najlepsze efekty przynoszą pracownicy, którzy są szczęśliwi, spełnieni, zmotywowani. I może to brzmi obco, ale człowiek nieszczęśliwy, niezrealizowany, pozbawiony poczucia sensu i wagi wykonywanej pracy, zmuszany do narażania na szwank w pracy swoich wartości (odpowiadających na proste pytanie: co jest dla mnie ważne w życiu prywatnym czy zawodowym), jest nieefektywny, mało kreatywny, spętany różnymi obawami, zamknięty na zmiany, wypalony, rozczarowany, zmęczony, często chory, bo długotrwały stres pustoszy organizm i emocje. Ktoś taki minimalizuje zaangażowanie, poświęcenie i swoje koszty osobiste i nie pracuje na 100% swoich możliwości.

Warto zmienić postrzeganie, tym bardziej, że za chwilę przyjdzie nam pracować z przedstawicielami pokolenia Y czy Z, którzy nie rozumieją, że człowiek może mieć dwa różne oblicza – zawodowe i prywatne. Szef „schizofrenik” – „gołąbek” w życiu rodzinnym i agresywny „drapieżnik” zawodowo – nie jest skutecznym liderem potrzebnym w biznesie do budowania zaufania (nie ma innowacji , elastyczności i otwartości na zmiany czy potrzeby klientów wewnętrznych i zewnętrznych w firmie, w której ludzie się boją i nie ufają sobie lub kierownictwu – jest na to wiele badań) oraz kultury organizacji, która, jak mówił Peter Drucker, zjada strategię na śniadanie. Kultury „koszarowe” i „folwarczne”, mocno hierarchiczne, przestały wspierać budowanie długoterminowych przewag nad aktywną konkurencją. Człowiek jest człowiekiem, powinien więc tylko profesjonalnie występować w różnych rolach. Dzisiaj zależy nam – i pracodawcom, i pracownikom – na tym, żeby pracować z wartościowymi i wiarygodnymi ekspertami, liderami, profesjonalistami, którzy potrafią osiągnąć stan spełnienia w pracy i być dla innych wzorem tego samego. To bowiem w dużym stopniu wpływa na poziom budżetów potrzebnych na motywację finansową oraz na wyniki w bilansie rocznym

***

PR osobisty będziemy traktować jak przemyślaną i zaplanowaną komunikację wykorzystującą właściwie dobrane narzędzia, skierowaną do osób, które powinny o nas wiedzieć, i pozwalającą dotrzeć skutecznie do odbiorców z zaplanowanym przez nas komunikatem.


Natomiast marka osobista, w naszym ujęciu, to raczej ostatnie wrażenie, ocena ludzi, na ile nasz życiowy PR pokrywa się z rzeczywistością i na ile składane obietnice, także te zawarte w CV czy na profilu społecznościowym, przystają do realiów.”


Fragment pochodzi z książki pt. „Jesteś marką. Jak odnieść sukces i pozostać sobą” autorstwa Joanny Malinowskiej-Parzydło, Wydawnictwo Helion, 2015

***

Rozmawiamy o dzisiejszych, niełatwych realiach życia i rynku pracy. Żyjemy nadmiernie szybko. Jesteśmy przeładowani informacjami. Brakuje nam czasu na refleksyjność i rozmowy z samymi sobą, a to one budują wspomnianą samoświadomość człowieka. Pracujemy długo, tracimy nawyki skutecznego wypoczywania – bo i czas wakacji potrafimy wypełnić listą „tasków”. Popularna kiedyś koncepcja work life balance okazała się trudną do spełnienia -w praktyce oznaczałaby 8 godzin pracy, 8 godzin odpoczynku i zabawy, 8 godzin snu. Osobiście nie znam ludzi, którym się ta sztuka udała (chyba że wydłużymy sobie okres rozliczeniowy do roku). Tym bardziej więc potrzebujemy pomysłu – wzorców, dobrych praktyk i autorytetów pokazujących, jak żyć w dzisiejszych czasach intensywnej pracy i przy bardzo ambitnych celach w biznesie.

To pokolenie Y, o którym Pani wspomina, dużo uwagi poświęca tematowi public relations. O PR dużo się mówi, czyta. W swojej książce sugeruje Pani jednak, żeby rozdzielać pojęcie PR-u osobistego od marki osobistej. Na czym polega różnica?


PR to dla mnie umiejętność doboru narzędzi, żeby skutecznie komunikować jakąś przemyślaną strategię. Mam taką obserwację, że młodzi nie garną się do samego PR, bo to dziedzina, która dość skutecznie trwoni reputację użytecznego profesjonalisty na rzecz marki „ściemniacz” i „specjalista od szybkiego lansu”. Natomiast młodzi ludzie garną się do komunikacji – to jest ich naturalne środowisko i ich naturalna kompetencja. Dziś ważne staje się, żeby komunikować, że człowiek nie jest w pracy tylko cyborgiem czy wieloczynnościowym robotem, ale że ma też swoje emocje, dba o jakość ważnych relacji oraz o sferę duchową (tak, tak, to obecna dziś w agendach zarządu i na pierwszych stronach gazet kwestia etyki, moralności i zarządzania ludźmi w sposób gwarantujący im szacunek i nie naruszający ich godności w imię celów budżetowych i wyśrubowanej strategii).

PR to narzędzia, natomiast marka to efekt tego, jak żyjemy i jak się komunikujemy. Na ile spójne jest to z koncepcją naszego życia i kariery, historią naszych czynów i doświadczeń zaoferowanych ludziom, którą zna rynek, którą znają ważni dla nas docelowi partnerzy i którą opowie internet, pokazując zawartość , treść, prezentowane poglądy, postawy, jakość naszych komentarzy, gotowość do dzielenia się czymś wartościowym czy wspierania jakiś wartościowych idei. Jednym słowem – jakość naszej obecności w świecie cyfrowym.

Jak długo powinien, może, trwa proces budowania marki osobistej? Ci, którzy zdefiniują u siebie taką potrzebę, będąc właśnie na etapie poszukiwania nowego miejsca pracy, nie zrealizują tego procesu w kilka tygodni. Ale spróbujmy powiedzieć o minimalnym choćby komplecie działań, jaki trzeba będzie podjąć.


Przewrotnie powiedziałabym, że markę osobistą budujemy przez całe życie. Ale zanim zaczniemy robić to świadomie, dobrze byłoby ponazywać różne komponenty, które na markę osobistą się składają. Taki proces budowania strategii, spotykając się co dwa tygodnie, można zamknąć w czterech miesiącach. A potem zaczyna się prawdziwa praca.

Praca nad strategią to raczej poszukiwanie, definiowanie celów, nazywanie rynku i grup odbiorców, naszej dla nich oferty, sposobów komunikacji i w końcu opracowanie jednostronicowego „Brylantu Marki”, który jest jej esencją zamkniętą na jednej kartce papieru, która stanowi busolę w podejmowaniu przyszłych decyzji wspierających budowanie marki.

Natomiast budowanie marki to konsekwentne i spójne realizowanie tej strategii w życiu i biznesie, komunikowanie tych samych wartości, standardów, szacunku dla siebie i innych ludzi. Ten proces realizujemy mozolnie przez całe życie. Z drugiej strony wiemy, że wypracowaną reputację jesteśmy w stanie zrujnować bardzo szybko, jednym nieodpowiedzialnym czynem, niegodnym zachowaniem, nieprzemyślaną lub arogancką wypowiedzią.

Jednym z narzędzi budowania marki osobistej jest content marketing, w dużej mierze osadzony dziś w mediach społecznościowych. W jaki sposób stosować go dobrze?

Bardzo ważne w przypadku profesjonalistów z różnych branż wchodzących w świat social media będzie odpowiadanie sobie na pytania:

Skoro jest to społeczność, to mija się z celem posiadanie konta po to, żeby być biernym konsumentem (można, ale to nie buduje silnej marki osobistej), obserwować wyłącznie i nie konwersować . Budowanie marki to sztuka konwersacji, nie nachalna sprzedaż, nie lans, nie pokrzykiwanie, żeby przyciągnąć masową uwagę, ale oferowanie na tyle wartościowych treści, żeby ludzie ich potrzebujący docenili Twoją wartość i obecność. Tak budujemy markę w oparciu o wartościowy i przydatny komuś (warto określić komu) kontent.

W związku z tym warto odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie w internecie są interesujące mnie miejsca, gdzie mogę podzielić się swoimi talentami, pasjami, doświadczeniem lub zainteresowaniami, gdzie znajdę społeczności tematyczne, gdzie mogę budować swój network, jakie mam pomysły i sposoby na angażowanie ludzi w ważne dla mnie tematy, akcje społeczne czy akcje czynienia dobra. Gdzie znajdę ludzi zainteresowanych czytaniem mojego bloga poświęconego pasjom lub tematom eksperckim, specyficznym, wynikającym z moich zainteresowań.

Rozumiem więc, że jeśli jestem profesjonalistą, który jednocześnie, prywatnie, prowadzi blog o bieganiu, gdzie zbudował sobie grono fanów i rozmówców, zupełnie merytorycznych w tej dziedzinie, to powinnam się tym faktem chwalić?


Uważam, że tak, tyle że wszystko to powinno być spójne. Jeśli mówię o sobie i obiecuję, że jestem profesjonalistą, to nawet mój prywatny profil powinien być profesjonalny. Profesjonalny chociażby w tym względzie, że nie publikuję tam byle czego, dbam o własność intelektualną, nie robię błędów ortograficznych i zanim coś opublikuję, przeczytam to, co napisałem, zastanowię się, jaką to ma wartość dla odbiorcy i czy komunikuje moje wartości, czy im zaprzecza. Bo profesjonalista to profesjonalista, także człowiek z pasjami prywatnymi i zawodowymi.

W jaki sposób zakomunikować przyszłemu, potencjalnemu pracodawcy to, co sobą reprezentujemy, dać wyraz marce osobistej, którą świadomie budujemy?


Pracodawca oczekuje od nas poinformowania go w odpowiedni sposób i w odpowiednim momencie o tym, że jesteśmy osobą, która posiada cenne dla niego wartości i kompetencje – rozumiane jako wiedza, umiejętności i pewne postawy – potrzebne na danym stanowisku albo w związku z rozwojem biznesu.

Pracodawca rozliczy nas też z tego, jaką reputację i markę zbudowaliśmy dotychczas. Wystarczy szybki reseach w googleu i będzie wiedział, czy ma do czynienia ze spójną i profesjonalną komunikacją osoby (zwłaszcza aspirującą na stanowisko od specjalisty w górę), która ma jakiś pomysł na istnienie w social mediach, sprawdzi, jakie wartości i postawy kandydat prezentuje, jak się komunikuje ze światem, czy znajdzie jakieś agresywne albo dyskredytujące komentarze, szczególnie jeśli chodzi o komentarze pod cudzymi publikacjami, jeśli firmuje je swoim nazwiskiem.

Tak czy inaczej będzie w stanie zweryfikować, na ile dawni pracownicy, szefowie, partnerzy biznesowi lub klienci zachęcą: Bierz go, bo to człowiek, który ma na siebie jakiś pomysł, plan kariery realizowany z poszanowaniem marki dotychczasowych pracodawców, który sam jest wartościowy i buduje relacje z innymi w oparciu o szacunek i zaufanie.

Po czym poznać pracodawcę, który doceni to, że świadomie dbamy o swój wizerunek i swoją markę?


Skoro mówimy o reputacji, to popatrzyłabym na reputację firmy jako odpowiedzialnego i atrakcyjnego pracodawcy. Jednak nie tylko przez pryzmat akcji reklamujących go na uczelniach i w czasopismach branżowych. Poszukałabym informacji, jak firma komunikuje swoje wartości – a to powinniśmy znaleźć nawet na stronie internetowej, jeśli w firmie już funkcjonuje zarządzanie przez wartości. Powinna znaleźć się tam wyraźna misja, wizja i strategia firmy, jeśli mamy do czynienia z firmą profesjonalnie zarządzaną. Powinna być informacja, czy ta firma prowadzi jakieś działania na rzecz swojego otoczenia – biznesowego bądź społecznego. Równocześnie pamiętajmy, że to jest sfera budowania wizerunku – zatem sprawdźmy, na ile obietnice dotyczące wartości i profesjonalnego zarządzania zostaną potwierdzone rekomendacjami w internecie, opiniami dawnych pracowników, ocenami ze strony obecnych klientów.

Znajdźmy poprzez sieć kontaktów, online i offline, kilka osób, które już tam pracowały i które zwykle są dobrym źródłem informacji. Poszukajmy wiedzy na temat pracodawcy – w internecie – są już dostępne portale, gdzie anonimowo bądź nie można wrzucać informacje na temat tego, jak się w danej firmie pracuje bądź pracowało.

Taki solidny research minimalizuje ryzyko aplikowania do firmy, która nie ceni marki swojej, marki swoich liderów czy marek zatrudnianych profesjonalistów. Zebrane informacje pomogą we wstępnym oszacowaniu, czy firma, która dba o wizerunek pracodawcy, w której okazuje się ludziom szacunek, w której ludzie są najcenniejszym kapitałem, gdzie ceni się innowacje. Ja osobiście zawsze robiłam dogłębny wywiad na temat firmy i szefa, z którym miałam pracować.

Ci, którzy będą nas czytać, w dużej części pracują albo będą pracować w korporacji. Czy cała ta gra warta jest świeczki, jeśli weźmiemy pod uwagę perspektywę pracy w korporacji i szablony korporacji? I idąc dalej – jak nie zatracić tej marki osobistej, pracując w korporacji?


Pytanie, czy warte świeczki jest życie i praca z sensem, w środowisku, w którym się rozwijamy, czy umieramy od poniedziałku do piątku (daj Boże do piątku, a nie do niedzieli). To dobre pytanie, bo w zasadzie silna marka osobista to wolność do bycia sobą i do kierowania swoim życiem i karierą w oparciu o własne potrzeby i wartości. To moc wynikająca z poczucia dobrze odrobionej lekcji siebie, pracy nad poczuciem własnej wartości, rozwijania swojego potencjału i poczucia progresu w życiu. To wartość Twojej reputacji i wysoka opinia na rynku zawodowym, która daje wolność do wybierania sobie korporacji, z którą przynajmniej przez jakiś czas będzie nam po drodze. Uważam, że nie ma złych korporacji, bo korporacja jest dla mnie zbiorem ludzi i to oni określają jakość relacji i kultury organizacyjnej w firmie.

Markę warto budować, bo korporację zawsze można zmienić, natomiast marka zostaje z nami. Bez względu na to, czy będziemy wartościowym profesjonalistą w firmie A, czy w firmie B. Najważniejsza jest opinia, renoma i dobra sława związana z naszym nazwiskiem, konto zaufania, które zbudowaliśmy w ważnych relacjach, szczere rekomendacje, które ważni ludzi, mający z nami kontakt są gotowi nam wystawić jako ex-klientowi, pracownikowi czy ex-szefowi. Ta marka to cenny i wartościowy kapitał, który decyduje o naszej osobistej wartości i który daje nam możliwość wybierania sobie pracodawców na rynku pełnym podobnych profesjonalistów, z tłumu których warto się wyróżnić czymś autentycznym, co jest powiązane z naszym unikalnym doświadczeniem, talentami i kompetencjami.

Zachęcam do dbania o jakość naszych relacji, w związku z którymi rośnie nasza wartość w oczach innych. A temu pomaga koncepcja marki. Bądźmy też uczciwi – sama koncepcja kariery czy strategia marki tego nie załatwia. Chodzi o to, by przemyślana koncepcja pomagała nam później podejmować decyzje związane z komunikacją – z pracodawcą, z szefem, z klientami. Pozwala skutecznie komunikować swoje wartości na początku nowej pracy. Jeśli więc ważna jest dla nas rodzina, warto to zakomunikować przyszłemu szefowi.

Można oczywiście tego nie mówić i za kilka lat mieć problem, bo okaże się, że weszliśmy w środowisko poważnych zmian i priorytetów, które nie sprzyjają założeniu rodziny.

Komunikacja to odpowiedzialność za efekt – jeśli nie powiemy tego pracodawcy, nie oczekujmy, że się tego domyśli i nie miejmy mu za złe, że oczekuje od nas realizacji jego celów, a nie dbania o niezakomunikowane cele i wartości pracownika, któremu płaci wynagrodzenie.

Na koniec pytanie o inwestycję w zawodowy networking. To przecież nie tylko powiększanie grona znajomych w mediach społecznościowych. Jakich wskazówek w tym temacie udzieliłaby Pani tym młodym specjalistom, którzy dopiero wkraczają na swoją ścieżkę zawodową?


Networking ma różne oblicza, jednak jego główną cechą jest budowanie wartościowych relacji z innymi ludźmi, którzy mają podobne wyzwania, cele, pasje lub wartości. Poza wyszukaniem w internecie, jakie grupy dyskusyjne lub portale są warte tego, żeby się do nich dopisać, uczyć, czerpać i wnosić do nich jakąś wartość, warto poszukać organizacji branżowych i eksperckich.

Polecałabym uwadze realizację w nich staży czy zgłaszanie zainteresowania udziałem w projektach branżowych, eksperckich – budujących nie tylko sieć kontaktów, ale i doświadczenie. To zaś wymaga proaktywności – znalezienia i dotarcia do ludzi i organizacji cennych w kontekście naszego planu rozwoju zawodowego. To wymaga także skutecznego zakomunikowania własnej gotowości do zaoferowania czasu i dobrze nazwanego osobistego potencjału oraz naszych oczekiwań, celów i oferowanych przez nas korzyści.

Jesteśmy odpowiedzialni za to, aby ważni dla nas ludzie, autorytety lub mentorzy dowiedzieli się, że chcielibyśmy się od nich uczyć i z nimi współpracować w jakimś konkretnie ustalonym zakresie. W swoim życiu wykonałam kilka telefonów i wysłałam kilka maili, których treść brzmiała mniej więcej tak: Szanowna Pani (Panie) X. Śledzę Pana dokonania zawodowe i doświadczenie. Przeszedł Pan kawałek drogi życiowej bądź zawodowej, na którą ja dopiero wkraczam. Uważam, że mogę się od Pana bardzo wiele nauczyć. Ja sama zajmuję się dziś (…) i stanęłam przed wyzwaniem (…). Byłabym zaszczycona, gdyby zechciał Pan zostać moim mentorem. Z radością spotkam się, żeby omówić szczegóły dotyczące współpracy. Wyobrażam sobie, że moglibyśmy kontaktować się telefonicznie w dogodnym dla Pana rytmie. Rozmowa mogłaby trwać 20-30 minut, a raz na kwartał lub w możliwych dla Pana terminach byłoby znakomicie móc porozmawiać osobiście. Ze swej strony mogę zaoferować to, to i to – mogę przepisywać pewne materiały, służę kompetencjami z zakresu (…). Będę wdzięczna za informację, czy współpraca o takim charakterze byłaby możliwa.

Spotkała się Pani kiedyś z odmową?


Nigdy. Ponieważ prosi się profesjonalnie, będąc przygotowanym, konkretną osobę, na której faktycznie nam zależy. Ważne, żeby dobrze zakomunikować tej drugiej osobie, czego się od niej oczekuje, żeby mogła w odpowiedzialny sposób zadeklarować swoje wsparcie. Nikt w takim przypadku mi nie odmówił, a mentorzy reagowali życzliwie, uszanowani i uradowani, że są potrzebni i że mogą podzielić się doświadczeniem. Bo dojrzali profesjonaliści lubią dzielić się doświadczeniem, mogą jedynie nie mieć na to czasu, ale jako profesjonaliści także odmowę zakomunikują w profesjonalnej formie.

Networking, podobnie zresztą jak mentoring, to silna relacja polegająca na wzajemnym dawaniu. Ludzie tworzący sieci zawodowej mogą sobie dużo zaoferować – transfer wiedzy, wymianę dobrych praktyk i wzajemne inspirowanie, wsparcie w sytuacjach kryzysowych w pracy, rekomendacje dla ludzi, usług i rozwiązań, a w przyszłości referencje dla aktywnego uczestnika networkingu. Warto mieć jednak na względzie, że networking wymaga aktywności, a nie pasywnej obecności. Nikt dobrze nie oceni uczestnika sieci, który chcą tylko czerpać, nic nie dając w zamian. I to też jest ważne, bo marka-truteń to nie jest dobra marka, która nie buduje zaufania do właściciela.

Rozmawiała Malwina Wrotniak-Chałada