„Klient jest wrażliwy nie na cenę, ale na wysokość raty – takie było credo consumer finance, w które święcie wierzono jeszcze do połowy ubiegłego roku. Nic to, że kredytobiorca ma niskie dochody. Jeśli rata jest na tyle mała, że nie obciąża za bardzo miesięcznego budżetu, można mu dać nawet wysoki kredyt.” czytamy w „PB”.
„- Okazało się, że dotychczasowy model nie sprawdził się w trudniejszych warunkach ekonomicznych. Oceny dokonywano zgodnie z zasadą: „past performance is the guarantee of the future performance” (wyniki osiągnięte w przeszłości są gwarancją przyszłych wyników – red.). Trzeba jednak pamiętać, że na końcu tej zasady jest jeszcze „however”, które zostało potraktowane zbyt lekko. Uważaliśmy wszyscy, że gdy klient na bieżąco obsługuje swoje zadłużenie, to jakie by ono nie było, oczywiście w rozsądnych granicach, będzie je obsługiwał nadal.” donosi dziennik.
Biorąc kredyt, klient zwraca uwagę w pierwszej kolejności na wysokość raty, dopiero później interesuje się oprocentowaniem lub tym, czy zostanie pobrana prowizja. Dzięki niższej racie i regularnej spłacie zobowiązania, klienci tworzą swoją historię kredytową. Banki jednak przymierzają się do zmian zasad udzielania kredytu – wejście rekomendacji T w życie ma sprawić, że łączne zadłużenie klienta nie będzie mogło przekroczyć 50 proc. jego miesięcznych dochodów.
Więcej w „Pulsie Biznesu” w artykule Eugeniusza Twaroga „Szybki kredyt do szybkiego remontu”.