Techniczne wsparcie uratowało indeksy w USA przed przeceną

Te dane rynek jednak całkowicie lekceważy. Raport o zamówieniach fabrycznych był zdecydowanie lepszy od oczekiwań (wzrosły o 1,3 proc.), ale już w środę rano pisałem, że nie będzie to żadną niespodzianką, bo przecież lepsze od oczekiwań były również publikowane w zeszłym tygodniu dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku.
Indeksy na początku sesji usiłowały ruszyć na północ, ale popyt był za słaby. Znowu, podobnie jak we wtorek, trudno było znaleźć powód, dla którego akcje traciły. Mówiło się o niepokoju wynikającym ze spadku PKB w strefie euro (pierwszy spadek kwartał do kwartału od 1995 roku). Tyle tylko, że dane z Niemiec i Francji były znane już dawno temu, więc raport dotyczący strefy euro niespodzianką nie był. Pojawiło się też zaniepokojenie spadającymi cenami surowców, co według niektórych analityków sygnalizuje, że koniunktura gospodarcza słabnie. To oczywiście nie jest prawda – tak jak poprzednie zwyżki nie zapowiadały raju w gospodarce. Mówiono też o umocnieniu dolara, które zaszkodzi eksporterom. I to rzeczywiście rynkowi pomagać nie mogło. Niepokoiło też bankructwo funduszu hedżingowego Ospraie Management, w którym Lehman Brothers miał 20 procent udziałów. To jedna z największych upadłości funduszy hedżingowych zorientowanych przede wszystkim na rynek surowcowy.
Indeksy spadały już po około jeden procent (najmocniej NASDAQ), ale przed godziną 20.00 zaczęły odbijać. Czekano na publikację Beżowej Księgi Fed (raport o stanie gospodarki). Okazało się, że nic w niej nie było pocieszającego. Gospodarka rozwija się powoli, w niektórych o dystryktach zmniejsza się presja inflacyjna, ale pojawiają się producenci, którzy mówią o zmniejszaniu się zamówień eksportowych. Nic nowego i nic, co mogłoby bykom pomóc.
Jednak pomogła technika. Przed publikacją raportu Fed indeks S&P 500 przetestował wsparcie tuz nad 1.260 pkt. (broni się od początku sierpnia) i ruszył na północ. Po publikacji Beżowej Księgi znowu się do tego wsparcia zbliżył i znowu niedźwiedzie okazały się być za słabe. W tym momencie losy sesji były już przesądzone. Indeksy co prawda spadły, ale nie udało się przełamać wsparcia, co przecież skutkowałoby dużą przecenę. Nadal S&P 500 tkwi w kanale trendu bocznego, ale bykom koniecznie potrzebny jest w czwartek sukces, bo inaczej podaż ruszy pełną parą.
GPW rozpoczęła sesję podobnie jak inne giełdy europejskie – spadkiem indeksów. Jednak nie widać było poważnej chęci do wywołana przeceny. Bardzo szybko WIG20 wrócił w okolice wtorkowego zamknięcia, a MWIG40 nawet rósł. Jednak osuwające się indeksy europejskie zmusiły popyt do cofnięcia się, co skutkowało spadkiem indeksów. Nawet wtedy MWIG40 utrzymywał się po północnej stronie.
Generalnie widać było, że indeksy spadają niechętnie. Najbardziej pomagały niedźwiedziom spółki surowcowe. Bykom pomagał wzrost ceny akcji TPSA (skutek artykułów prasowych). Na 1,5 godziny przed rozpoczęciem sesji w USA indeksy zaczęły rosnąć. Najwyraźniej liczono na odbicie w USA. Podobnie zachowywały się inne rynki europejskie, ale nasz był zdecydowanie najsilniejszy. Wszystko zapowiadało neutralne zamknięcie, co pokazałoby siłę rynku, ale od czego fixing i arbitraż? Obniżenie WIG20 o blisko jeden procent w tej fazie sesji doprowadziło do słabego zamknięcia, ale „byczy” obraz rynku się nie zmienił. Umocnił sygnał kupna wzrost indeksu MWIG40.
Wczorajsza sesja w USA nastrojów na naszym rynku nie poprawi, ale znowu pojawia się szansa zapolowania na odbicie w Stanach. Jeśli w Europie pojawią się niewielkie wzrosty to u nas gracze będą chcieli odrobić część fixingowego spadku ze środy, a to powinno doprowadzić do wzrostu indeksów. Kluczowym momentem sesji powinna być konferencja prezesa ECB.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi