Bankowy rynek zmienia się na naszych oczach. Podczas gdy w Polsce monopol bankowy nadgryzają różnej maści parabanki, w Wielkiej Brytanii obserwujemy inne zjawisko. Duże sieci handlowe łakomym okiem spoglądają na sektor finansów osobistych i rozszerzają paletę produktów finansowych. Ostatnia nowość to kredyty mieszkaniowe Tesco Banku, dostępne w ofercie od dzisiaj.
Kolejne sieci handlowe w Wielkiej Brytanii wchodzą w biznes bankowy. W lipcu na Wyspach swoją pierwszą placówkę bankową w prestiżowej lokalizacji przy Marble Arch w Londynie uruchomiła znana marka odzieżowa Marks&Spencer. W ciągu dwóch lat zamierza rozszerzyć sieć do 50 oddziałów, w których będzie oferować podstawowe usługi bankowe. Pierwszych szesnaście placówek pojawi się jeszcze do końca wakacji. Bank zaczął przyjmować zapisy od klientów na konta osobiste, które pojawią się w ofercie na jesieni. Tym, co już na pierwszy rzut oka daje MS Bankowi przewagę nad tradycyjnymi placówkami bankowymi są godziny otwarcia placówek, które będą się pokrywały z godzinami otwarcia sklepów Marks&Spencer. Dzięki bankowości elektronicznej natomiast, klienci będą mogli obsługiwać swoje produkty 24 h na dobę. Jak podaje M&S, już teraz ponad 3 miliony klientów korzystają z produktów finansowych wydawanych pod brandem M&S Money. To karty kredytowe, pożyczki i produkty oszczędnościowe. Z badań przeprowadzonych przez sieć wynikało, że blisko 70 proc. osób korzystających z programu lojalnościowego Marks&Spenecer pod nazwą Premium Club było zainteresowanych skorzystaniem z oferty konta osobistego! Na jesieni pojawią się konta, a w dłuższej perspektywie bank M&S zamierza wprowadzić do oferty kredyty mieszkaniowe. Biznes prowadzony jest we współpracy z gigantem HSBC.
Tymczasem Tesco Bank, z usług którego korzysta już ponad 6,5 mln klientów (!) poinformował właśnie, że kredyty mieszkaniowe wprowadza do oferty już teraz. Hipoteki pojawiły się w ofercie dzisiaj, konta osobiste będą dostępne w przyszłym roku. Tesco Bank jest największym „supermarketowym bankiem” w Wielkiej Brytanii. Jego produkty ma jeden na ośmiu dorosłych mieszkańców Wielkiej Brytanii, 1,5 mln osób ma ubezpieczenia samochodowe i mieszkaniowe, Tesco Bank przechowuje 5,4 mld funtów w depozytach i ma ponad 3 tys. bankomatów. Trzy czwarte produktów sprzedaje przez internet. Nowy produkt w ofercie to hipoteki z wartością dodaną dla klienta. Klienci Tesco korzystający z programu lojalnościowego ClubCard będą nagradzani punktami spłacając kredyt hipoteczny. Za każde 4 funty raty, klient będzie dostawał 1 punkt w programie. Dzięki punktom będzie mógł kupować taniej w sklepach Tesco. Bank zapewnia, że ceny kredytów będą konkurencyjne, a poziom LTV sięgnie do 80 proc. wartości nieruchomości. Dla sieci jest to kamień milowy w rozwoju biznesu, a dla „tradycyjnych” banków bardzo poważny konkurent. Zakupy w sklepach sieci robią miliony Brytyjczyków, dla których Tesco jest mocnym i zaufanym brandem. Dzięki programowi lojalnościowemu Clubcard, który działa od kilku lat, sieć dobrze zna swoich klientów i ich zwyczaj zakupowe. Z własnej praktyki wiem, że nawet bardzo dobrze.
W Polsce w sieci Tesco także działa program ClubCard. Tak się składa, że mieszkam blisko Tesco i na co dzień robię zakupy w tej sieci. Za każdym razem przy kasie okazuję kartę stałego klienta. Mimo że na pierwszy rzut oka korzyści z niej są niewielkie, to jednak w praktyce raz na kwartał dostaję spersonalizowane kupony zniżkowe do zrealizowania w sieci Tesco. Bo oprócz zwrotu z moneyback – 0,5 proc. od wartości zrealizowanych zakupów w kwartale, Tesco przesyła też klientom kupony na produkty, z których najczęściej korzystają. Obok wybranych artykułów spożywczych dostaję więc na przykład kupony zniżkowe na produkty dla dzieci – pieluszki, kaszki czy słoiczki. Co ciekawe, zmieniają się one wraz z tym, jak zmieniają się moje zwyczaje zakupowe.
Kiedy mój pierwszy syn „wyrósł” ze słoiczków, automatycznie przestałem dostawać na nie kupony (bo nie kupowałem tych produktów). Kiedy pojawiło się drugie dziecko, znów zacząłem dostawać kupony na słoiczki. Czasami oczywiście pojawiają się też propozycje, które nijak mają się do realizowanych przeze mnie zakupów, ale rozumiem, że ma to być próba sprzedania niechodliwego towaru. Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo zdaję sobie sprawę, że Tesco wie o mnie o wiele więcej, niż niejeden bank, z usług którego korzystam. Co prawda bank może sobie zdawać sprawę z tego, ile wydaję na określone produkty, np. spożywcze, ale nie wie np. jakie to są produkty. Tesco wie wszystko, włącznie z tym, jakie zmiany zachodzą w mojej rodzinie, ile wydaję, jak często robię zakupy, ile mogę mieć dzieci, jaki procent moich dochodów idzie na zakupy spożywcze (można oszacować, jakie mam zarobki) etc. Nie ukryję też przed Tesco, że mam samochód (kupowałem jakieś drobne akcesoria) czy nawet psa (karma). To o wiele dokładniejszy scoring, niż ten przeprowadzany przez banki przed sprzedażą kredytu. Wielki Brat? Tak, ale nikt nie zmusza mnie do korzystania z jego usług. Robię to, bo mam ochotę i się opłaca.
W Polsce Tesco także świadczy usługi finansowe – przez sieć Tesco Finance. To na jej bazie w Wielkiej Brytanii pojawił się Tesco Bank. Początkowo na Wyspach Tesco działało w aliansie z Royal Bank of Scotland. W 2008 roku odkupiło udziały w od RBOS i uruchomiło własny bank. W Polsce placówki Tesco Finance działają w wybranych hipermarketach sieci. Strategicznym partnerem jest Meritum Bank. Obok kart kredytowych, przez Tesco Finanse bank oferuje dziś kredyty ratalne, kredyty online i konsolidacyjne. Jak zapowiedziano na ostatniej konferencji prasowej banku, w najbliższych miesiącach Meritum Bank będzie skupiać się na rozwoju bankowości internetowej w oparciu o rachunki oszczędnościowo-rozliczeniowe i budowaniu w ten sposób relacji z klientami internetowymi. Ten kierunek rozwoju obejmuje także plany dotyczące projektu Tesco, gdzie Meritum planuje wzbogacić dostępną ofertę produktów, m.in. oferując poprzez ten kanał rachunki.
Posiadacze kart kredytowych Tesco dostają dodatkowe punkty za zakup dokonywany tymi kartami w sklepach sieci. Osobiście z karty kredytowej Tesco nie korzystam tylko dla tego, że w moim mieście nie ma punktu Tesco Finanse. Gdyby tak było, pewnie bez wahania zastąpiłbym swoją kartę kredytową produktem Tescowym. Na prestiżu samego plastiku mi nie zależy.
Rynek bankowy w Polsce jest bardziej rozdrobniony niż na wyspach. Jednak od kilku miesięcy obserwujemy konsolidację sektora. Banki łączą się, tworząc gigantyczne podmioty, a mniejsi gracze są wypierani z rynku i rezygnują z biznesu detalicznego. Już po pierwszej fali kryzysu z rynku zniknęło kilka podmiotów consumer finance, m.in. db Kredyt należące do Deutsche Bank PBC. Za kilka lat nasz rynek może być podzielony między kilku dużych graczy. Z drugiej strony, sieci marketów rosną w siłę, a nowe centra handlowe powstają jak grzyby po deszczu. Pojawia się nisza, która wcześniej czy później zostanie zagospodarowana. W zasadzie każda duża sieć ma już dziś swoje punkty finansowe, za pośrednictwem których kredytuje zakupy swoich klientów. Mam w swojej kolekcji karty kredytowe m.in. z logo Leclerc, Avans czy RTV Euro AGD. A to tylko kropla w morzu marketowych kart, bo sam Sygma Bank ma kilkanaście tego typu produktów, wydanych we współpracy z różnymi partnerami. Do tego dochodzą inne banki, np. Millennium ze swoją kartą Piotr i Paweł. Wydaje się zatem, że tylko kwestią czasu jest pójście o krok dalej i uruchomienie na naszym rynku pierwszego marketowego banku.
Taki bank będzie miał w ręku liczne atuty. Z jednej strony będzie doskonale znał profil swojego klienta, bo wcześniej przez lata przyglądał mu się, analizując dane zbierane w ramach programu lojalnościowego. Będzie mógł zatem podsuwać mu oferty „szyte na miarę”, które rzeczywiście będą odzwierciedlały jego potrzeby. Z drugiej strony jako „bank marketowy” będzie oferował produkty bardziej dostępne (np. kartę kredytową Tesco do niedawna można było otrzymać przy dochodach 450 zł) dla przeciętnego klienta. Jeśli wdroży konta osobiste, będzie miał kompletny i szczegółowy obraz klienta. Będzie wiedział, jakie ma dochody, a dzięki programowi lojalnościowemu oszacuje miesięczne wydatki, na podstawie których określi zdolność kredytową (oczywiście podaję w uproszczeniu, bo są jeszcze dodatkowe czynniki). Ponadto dzięki dodatkowym zniżkom na produkty nadal będzie wiązał klienta zakupami we własnej sieci. Nie jest więc wykluczone, że za kilka lat na naszym rynku dużym graczom przybędzie konkurencja nie ze strony zagranicznych gigantów bankowych, a ze strony marketów, które krok po kroku budują infrastrukturę do rozwoju biznesu finansowego. Wprowadzenie kredytów mieszkaniowych przez brytyjski Tesco Bank świadczy o tym, że marketowym bankom nie zależy tylko na krótkoterminowych zyskach na kliencie. To już najwyższa, najbardziej dochodowa półka w produktach finansowych. Przywiązanie klienta do kredytu mieszkaniowego to korzyść na lata. A jak pokazuje przykład Tesco Banku, jest to korzyść dla klienta z bonusem – dodatkowymi punktami, czyli zniżką na zakupy w Tesco. U nas banki raczej nie dają dodatkowych profitów posiadaczom kredytów mieszkaniowych, a z reguły dokręcają im śrubę. Inni gracze na wyspach też rozważają wprowadzenie kredytów mieszkaniowych. Wiadomo już, że w tym kierunku pójdzie wspomniany bank z logo Marks&Spencer. To pierwsze jaskółki, które za kilka lat mogą zmienić oblicze tradycyjnej bankowości detalicznej.
Źródło: PR News