Tkwiąc w klinczu

Kończąca tydzień sesja na warszawskim parkiecie powinna przynieść wzrosty cen akcji. Wskazuje na to niezłe zakończenie czwartkowych notowań za Oceanem (wzrost głównych indeksów o 1,2%-1,5%) oraz to, że WIG20 znowu zbliżył się na kilkanaście punktów do granicy 1800 pkt.

Do tej pory ten poziom cen ożywiał popyt na parkiecie, więc niewykluczone, że i tym razem będziemy mieli próbę podciągnięcia indeksu WIG20 w okolice 1850 pkt.

Pewnym zagrożeniem dla tego scenariusza może być rozwój wypadków na amerykańskim rynku obligacji, na którym rząd usiłuje uplasować wielomiliardowe pule papierów. Na razie sytuacja jest napięta, bo rentowność dłużnych papierów urosła do najwyższego poziomu od stycznia i wyniosła np. dla 10-letnich amerykańskich obligacji skarbowych aż 3,64%. To może oznaczać, że światowi inwestorzy z nieco mniejszym zaufaniem patrzą na perspektywy i wypłacalność USA. Choć agencje ratingowe zapewniły, że – inaczej, niż w przypadku Wielkiej Brytanii – nie ma mowy o obniżeniu oceny wiarogodności kredytowej amerykańskiego długu z najwyższego możliwego poziomu AAA.

Inwestorzy patrzą przede wszystkim na to, co dzieje się za Oceanem. W czwartek machnęli nawet ręką na wyższy niż oczekiwano odczyt wskaźnika nastrojów w gospodarce Strefy Euro. Kilka dni wcześniej wzrost podobnego wskaźnika nastrojów konsumentów w USA wywołał na całym świecie małą euforię. Cóż, takie czasy.

Wielki Brat zza Oceanu, choć słabnie, to jednak wciąż ustawia pionki na europejskiej szachownicy. Przynajmniej tej giełdowej.

Paweł Grubiak
Źródło: Superfund TFI