To nie płace napędzają inflację

Polska gospodarka wchodzi w trzeci rok ożywienia w tempie sięgającym 4,4 proc. Realny wzrost wynagrodzeń w firmach wyniósł w ostatnich miesiącach 1,4 proc. Większość przyrostu płac zjadła inflacja.

Tak duża dysproporcja między tempem wzrostu gospodarczego a dynamiką płac utrzymuje się od początku 2009 roku. Od tego czasu PKB rośnie trzykrotnie mocniej niż realne wynagrodzenia w przedsiębiorstwach. W ciągu ostatnich pięciu lat średnie tempo wzrostu gospodarczego wynosiło 4,6 proc., a średnia dynamika wynagrodzeń w firmach sięgała 3,6 proc. Jak z tego wynika, mimo szybkiego wychodzenia z fazy gospodarczego spowolnienia, o presji płacowej trudno mówić. Co więcej, tempo wzrostu płac zwiększa się w ostatnich miesiącach w sposób bardzo umiarkowany. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy wyniosło 1 proc., a od czerwca 2010 roku sięgnęło niecałych 1,3 proc.

 

To porównanie wskazuje na swego rodzaju paradoks, biorąc pod uwagę powszechnie głoszony pogląd, że to konsumpcja była w Polsce głównym czynnikiem zarówno łagodzącym skutki globalnej recesji, jak i podstawowym czynnikiem umożliwiającym szybkie przejście od spowolnienia do dynamicznego wzrostu naszej gospodarki. Jednocześnie może sygnalizować, że jego wpływ może wkrótce znacząco się zmniejszyć.

 

Kilka tygodni temu, tuż po pierwszej od ponad dwóch lat decyzji Rady Polityki Pieniężnej o podwyżce stóp procentowych, prezes Narodowego Banku Polskiego, Marek Belka, studząc oczekiwania kontynuacji zacieśniania polityki pieniężnej, wskazał na kilka czynników, które będą w tej kwestii brane pod uwagę. Jednym z nich, poza wzrostem cen na rynkach surowcowych oraz cen żywności, jest właśnie tempo wzrostu płac. Ten parametr będzie więc prawdopodobnie pilnie śledzony przed kolejnymi posiedzeniami Rady Polityki Pieniężnej. W grudniu 2010 roku i w styczniu bieżącego roku nominalne tempo wzrostu wynagrodzeń w firmach było wyraźnie wyższe niż w poprzednich miesiącach.

 

Dynamika wzrostu wynagrodzeń i wskaźnik inflacji (w proc.)

 

 

Źródło: GUS.

 

Jest to jednak efekt sezonowy, a tym razem nie był szczególnie mocny. Od lat w grudniu i styczniu płace rosną znacznie mocniej niż w ciągu roku. W grudniu 2010 roku zwiększyły się one o 5,35 proc., w styczniu 2011 roku już tylko o niecałe 5 proc. W grudniu 2009 roku płace zwiększyły się o prawie 6,6 proc. Jeśli spadkowa tendencja utrzyma się również w lutym, członkowie Rady stracą jeden z argumentów przemawiających za kolejną podwyżką stóp. To właśnie presja płacowa w gospodarce jest tym czynnikiem, który może mieć wpływ na inflację, a jednocześnie tym, który reaguje na decyzje dotyczące polityki pieniężnej. Nie jest jednak wykluczone, że Rada nie mając żadnego wpływu na sytuację na rynkach surowcowych, zdecyduje się na podwyżkę stóp by ograniczyć spodziewany dalszy wzrost inflacji.

 

Wpływ wzrostu płac na inflację często nie jest ani bezpośredni, ani nie przekłada się na jej wzrost wprost proporcjonalnie. Niemal zawsze działa z opóźnieniem, sięgającym kilku miesięcy. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy tempo wzrostu wynagrodzeń w firmach jest bardzo stabilne i poza krótkotrwałymi sezonowymi zwyżkami mieści się w poszczególnych miesiącach w przedziale 2-4 proc. w skali roku. Od sierpnia 2010 roku, czyli od momentu wyraźnego przyspieszenia inflacji trzymało się na tym samym poziomie 3,6-3,9 proc. Zatem to nie wzrost płac powodował nasilenie się tendencji inflacyjnych. Zaś mieszanka stabilnego tempa wzrostu płac i rosnącej dynamiki inflacji powoduje zmniejszenie skali realnego wzrostu wynagrodzeń.

 

Realne tempo wzrostu wynagrodzeń (w proc.)

 

 

Źródło: GUS.

 

W połączeniu z dynamicznymi zwyżkami cen ropy naftowej na giełdach oraz coraz bardziej widocznym, choćby na przykładzie cukru, wzrostem cen artykułów spożywczych w sklepach, może to w najbliższych miesiącach wpływać ograniczająco na gospodarkę.

Źródło: Open Finance