Twarda walka euro z dolarem o poziom 1,47

Mimo słabszej sesji amerykańskiej waluty kurs EUR/USD nie zdołał  ustanowić lokalnego szczytu. Zrobiły to za to giełdowe indeksy.

Poniedziałek okazał się  dobrym dniem dla euro, a właściwie słabym dla dolara. Amerykańska waluta spadała, bo inwestorzy znaleźli fundament do poniesienia większego ryzyka inwestycyjnego. Rosły giełdowe indeksy, europejski Philips pokazał zaskakująco dobre wyniki. Po co więc było kupować dolara?

Mimo wszystko kurs EUR/USD nie zdołał pokonać granicy 1,47 dolarów. To granica wyznaczająca najwyższy poziom wspólnej waluty względem dolara w tym roku, jej pokonanie będzie wyraźnym sygnałem (wciąż) trwającego wzrostowego trendu na tej parze. To już trzecia sesja z rzędu, podczas której poziom pozostaje niepokonany.

Poniedziałek okazał się  za to bardzo dobrym dla złotego. Nasza waluta zyskiwała na wartości nie tylko ze względu na rosnącą cenę euro, ale także dzięki poprawiającej się sytuacji na linii Łotwa i jej kredytobiorcy (MFW czy szwedzkie banki). Łotwa w zamian za wielomiliardowy kredyt zobowiązała się do zmniejszenia wydatków budżetowych o 375 mln łatów, o 175 mln łatów mniej niż wcześniej spodziewał się MFW. Dziś przedstawiciele Unii Europejskiej rozmawiali w tej sprawie z Łotyszami, wydaje się, że obie strony dojdą do porozumienia i Łotwa nie zostanie w przyszłym roku w sytuacji, gdy musiałaby ustalić bardzo kryzysowy budżet.

Niewątpliwie także złotemu sprzyjały rosnące na świecie giełdy, co sprzyjało bardziej ryzykownym inwestycjom, jak właśnie waluty rynków wschodzących. Tym samym złoty zyskał 3 grosze w stosunku do dolara i notowany był wczoraj znów poniżej poziomu 2,9, dokładnie przy 2,85 złotych. Kurs EUR/PLN odszedł od granicy 4,3 zł, zniżkując do 4,21 złotych.

Przy tak dobrych nastrojach na parkietach i braku presje ze strony Łotwy nasza waluta powinna zyskiwać  i dziś. Wciąż jednak jesteśmy relatywnie słabi w stosunku do euro, które lada chwila może ustanowić tegoroczny szczyt względem dolara, podczas gdy złotemu do takiego efektu brakuje kilka naprawdę dobrych sesji.

Paweł Satalecki
Źródło: Finamo