Ubezpieczenie AC – mus czy luksus

W Polsce AC samochodu nie jest tak popularne jak ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej, dlatego, że nie jest obowiązkowe. Może to wynikać z ludzkiej mentalności, poziomu życia, niskich zarobków – właściciele aut jeżdżących po krajowych drogach często traktują polisy autocasco za zbędny luksus. Czy mimo to warto wykupić autocasco? Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od indywidualnych potrzeb, od samochodu, od konsekwencji utraty auta. Dla przedsiębiorców posiadających floty samochodowe minusem mogą być dodatkowe koszty, ale… Chociaż te poniesione na ubezpieczenie AC bywają wysokie, wykup polisy może przynieść wymierne korzyści.

Podstawową zaletą objęcia firmowych samochodów ubezpieczeniem AC jest możliwość rozliczenia wydatków na ich remonty powypadkowe w kosztach oraz podatkowe ujęcie otrzymanego odszkodowania. Wydatki związane z ubezpieczeniami komunikacyjnymi samochodów wykorzystywanych na potrzeby prowadzonej działalności są kosztami uzyskania przychodów.

W przypadku posiadania polisy AC wydatki te będą stanowiły koszt podatkowy bez względu na przyczynę wypadku oraz to, kto jest jego sprawcą. Bez znaczenia pozostanie również, czy z polisy zostanie wypłacone odszkodowanie, czy też nie. Z kolei brak AC wyklucza możliwość obciążenia kosztów m.in. wydatkami na remonty powypadkowe – tłumaczy Artur Zych, dyrektor handlowy i vice prezes BIK Brokers, spółki specjalizującej się w ubezpieczeniach komunikacyjnych flot.

Zasada ta dotyczy samochodów osobowych i ciężarowych wykorzystywanych w działalności gospodarczej. W przypadku braku polisy do kosztów zaliczyć można bieżące naprawy, czy pozostałe koszty powypadkowe, jak wydatki związane z wyciągnięciem uszkodzonego pojazdu z rowu oraz jego holowaniem.


Autocasco z założenia jest ubezpieczeniem dobrowolnym, więc każdy ubezpieczyciel może dobrowolnie kształtować warunki umowy ubezpieczenia. W przypadku samochodów prywatnych suma ubezpieczenia i odszkodowanie są z reguły zawierane z uwzględnieniem podatku VAT, w przypadku aut firmowych – bez. To nierzadko powoduje problemy natury prawnej związane z interpretacją przepisów – zwłaszcza w sytuacjach wystąpienia szkody całkowitej. W przeważających przypadkach ubezpieczeń komunikacyjnych AC ubezpieczyciele uważają za całkowitą szkodę, gdy wartość jej naprawy przekroczy 70 proc. wartości pojazdu z dnia zdarzenia.

W relacjach umownych między konsumentami a ubezpieczycielami pojęcie to zostało narzucone w treści ogólnych warunków ubezpieczenia, jako jeden ze sposobów wykonania umowy. Niestety ten sposób realizacji umowy ubezpieczenia jest stosowany także do przedsiębiorców. A ci przecież ubezpieczony pojazd zakupili na potrzeby prowadzonej działalności gospodarczej z prawem do odliczania podatku VAT naliczonego przy zakupie środków trwałych – mówi Artur Zych z BIK Brokers.

Wątpliwość budzi bowiem kwestia, czy podatnik ma obowiązek dokonania zwrotu odliczonego przy zakupie podatku VAT w sytuacji, kiedy traci auto. Odpowiedź nie jest taka jednoznaczna – wszystko zależy od typu szkody całkowitej.

Urząd Skarbowy Kraków – Stare Miasto w postanowieniu z 31 stycznia 2005 r. wypowiedział się sprawie korekty VAT po utracie auta w kradzieży. W postanowieniu US stanął na stanowisku sprzyjającym podatnikowi, zgodnie z którym podatnik nie miał obowiązku dokonywania zwrotu odliczonego podatku VAT, naliczonego przy zakupie i wprowadzeniu pojazdu do ewidencji środków trwałych przedsiębiorstwa w przypadku, gdy pojazd ten podatnikowi skradziono.

Szkoda całkowita z definicji obejmuje zdarzenia, w wyniku których doszło do uszkodzenia przedmiotu ubezpieczenia w stopniu faktycznie lub umownie wskazującym na zasadność odstąpienia od naprawy pojazdu. W przypadku jej likwidacji chodzi o wyliczenie wysokości szkody majątkowej, której naprawa jest uznana za nieopłacalną w ramach restytucji naturalnej, a do jej naprawienia dochodzi wyłącznie poprzez restytucję pieniężną, z uwzględnieniem kwoty uzyskanej ze sprzedaży pozostałości po szkodzie. Zatem jakie podatnik ma prawa do odliczenia podatku naliczonego przy zakupie auta firmowego w przypadku sprzedaży jego pozostałości po szkodzie? Zgodnie z art. 91 ustawy o VAT podatnik został przez ustawodawcę zobowiązany do korekty VAT-u, do odliczenia którego miał prawo przy nabyciu towarów. Dla towarów korekta obejmuje okres pięciu lat pod warunkiem, że ich początkowa wartość nie przekraczała 15 tys. zł. Podatnik może odliczyć podatek naliczony przy zakupie środka trwałego, ale pod warunkiem wykorzystywania go w działalności co najmniej pięć lat. Jeśli więc przed upływem pięciu lat go sprzeda, musi zwrócić VAT w wysokości proporcjonalnej dla okresu, jaki pozostał – od roku, w którym dokonano sprzedaży do upływu owych pięciu lat.

W tej sytuacji rozwiązaniem jest żądanie przez ubezpieczonego przejęcia przez ubezpieczyciela owej pozostałości. Ponieważ tylko sprzedaż zobowiązuje podatnika do korekty odliczonego VAT-u, przejęcie przez ubezpieczyciela pozostałości po szkodzie i wypłata odszkodowania odpowiadającego wartości pojazdu przed zdarzeniem powoduje, że nie występuje obowiązek korekty VAT-u – wyjaśnia Artur Zych.

Jeśli ubezpieczyciel nie będzie zainteresowany powyższym rozwiązaniem można wezwać go do przejęcia pozostałości pod rygorem jej utylizacji w postaci złomowania. W tym przypadku nie dojdzie do sytuacji odpłatnego przekazania pojazdu, zatem obowiązek zwrotu podatku VAT byłby wątpliwy. Jednak interpretacji podatkowej dla takiego rozwiązania jak dotąd nie wydano, więc pewności nie ma.

Zaletą ubezpieczenia AC jest wewnętrzny spokój właściciela, poczucie bezpieczeństwa w przypadku kradzieży samochodu, czy też przypadkowych, niechcianych uszkodzeniach pojazdu. Nie zawsze jednak konstrukcja polisy jest dla przedsiębiorcy optymalna – dlatego warto przyjrzeć się alternatywnemu rozwiązaniu. Mowa o samoubezpieczeniu, albo precyzyjniej, zatrzymaniu ryzyka. Chodzi o przyjęcie w ubezpieczeniach polityki wysokich franszyz, co daje perspektywę znacznego obniżenia płaconych składek ubezpieczeniowych. Automatycznie oznacza to jednoczesne zatrzymanie u siebie ryzyka do wysokości wybranych franszyz. Dodatkowym zyskiem jest pełna dowolność organizacji w likwidacji jej szkody. W dobrze zorganizowanej firmie likwidacja taka powinna być prostsza i szybsza niż przy udziale nawet najsprawniejszego ubezpieczyciela.

Można zatrzymywać ryzyko w jeszcze bardziej przemyślny sposób. Jeśli ubezpieczenie jest takie drogie to dlaczego nie stworzyć własnego funduszu, który miałby za zadanie pokrycie własnych szkód? Mógłby on być zasilany na zasadzie podobnej do „klasycznego” ubezpieczenia – to jest rocznej składki.

W praktyce spotyka się takie rozwiązania. Wadą jest tutaj jednak brak pewnych zysków związanych z ubezpieczeniem oraz trudność osiągnięcia przez taki fundusz zasobów pozwalających na pokrycie dużych strat organizacji. Należy więc uznać tę metodę zatrzymania ryzyka za wspomagającą, na przykład w przypadku postawienia wysokich franszyz – informuje Artur Zych, BIK Brokers.

Najbardziej zaawansowaną metodą zatrzymania ryzyka jest stworzenie lub wynajęcie własnego towarzystwa ubezpieczeniowego tzw. captive. Towarzystwo wewnętrzne, choć jest dość skomplikowane w organizacji i wymaga pewnych nakładów finansowych na początku, daje największe możliwości zatrzymania ryzyka. A przy tym działa jak towarzystwo ubezpieczeniowe, więc daje możliwości podobne, jak przy prowadzeniu normalnych ubezpieczeń. Zatrzymanie ryzyka to ciekawe rozwiązanie dla organizacji, należy jednak uważać. Jeśli firma zatrzymuje własne ryzyka, musi je też kontrolować oraz minimalizować, by nigdy nie dopuścić do sytuacji, że duża szkoda lub też nagły wzrost drobnych szkód uderzy w jej własną płynność zamiast w ubezpieczyciela. W praktyce oznacza to limitowanie odpowiedzialności jedynie do pewnego poziomu – takiego, który w danej, konkretnej sytuacji można uznać za dopuszczalny. W konsekwencji oznacza to też, że firma zawsze będzie zmuszona ubezpieczyć lub reasekurować szkody duże lub katastroficzne.