Unilink szykuje się do reaktywacji

W przyrodzie nic nie ginie. Podczas gdy jedne firmy pośredniczące w sprzedaży produktów bankowych zwijają biznes, inne wchodzą na rynek. Do reaktywacji szykuje się Unilink, który chce wejść w segment masowy. Rozpoczyna z bazą 300 tys. klientów i tysiącem mobilnych agentów. Obiecuje im niezłe prowizje.

 

Pokryzysowe lata nie były łaskawe dla branży pośrednictwa finansowego. Kilka mniejszych, choć znanych podmiotów (Money Expert czy Finamo) nie potrafiło się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Rynek pośrednictwa skurczył się, a niszę zaczęły zapełniać firmy pożyczkowe, sprzedające własne produkty. Pojawili się także nowi gracze, o ugruntowanej międzynarodowej pozycji. Działającemu na rynku pożyczkowym Providentowi przybyła silna konkurencja w postaci Vivus.pl czy Wongi. I choć firmy pożyczkowe rozpychają się coraz silniej, to nie brakuje chętnych do powrotu na rynek. Jednym z nich jest Unilink Cash, szykujący się do reaktywacji.

Słowo „reaktywacja” jest nieco na wyrost. Firma działa już na rynku od 11 lat, ale zamierza trochę zmienić swój profil. Do tej pory koncentrowała się na klientach z segmentu premium, działając pod marką Unilink Prestige. Teraz chce wejść w segment masowy i wciska się w lukę między bankami a firmami pożyczkowymi. Model działania będzie się opierał na mobilnej dystrybucji produktów bankowych, a głównymi kanałami sprzedaży będą agenci i call center. „Stary” Unilink sprzedał do tej pory kredytów na 500 mln zł i był obecny w 719 miastach Polski. Do tej pory współpracowało z nim ponad 3 tys. agentów, a w bazie mają ponad 300 tys. klientów.

W maju udziałowcami Unilink zostali Piotr Oniszczuk, Jan Warmus, Marcin Misztal i Marcin Grabiec. W zarządzie są osoby, które rozkręcały biznes consumer finance dla Deutsche Banku i Citi Handlowego. Piotr Oniszczuk, prezes Unilink Cash, nadzorował realizacje projektu „db kredyt”, a wcześniej wprowadzał na polski rynek „CitiFinancial”. W obu projektach współpracował z nim Marcin Misztal. Obaj są przekonani, że ich pomysł na biznes w obecnych realiach rynkowych ma duże szanse powodzenia. Dlaczego? Bo, wbrew pozorom, klienci nadal chętnie się zadłużają, istnieje perspektywiczna luka między firmami pożyczkowymi a bankami, a sprzedaż telefoniczna to nadal nie do końca zagospodarowany kanał o dużym potencjale. Dodatkowo już teraz mają tysiąc agentów chętnych na szkolenia, którym chcą zaoferować dużą bazę klientów „starego” Unilinka. Ponadto każdy agent otrzyma własną witrynę internetową, utrzymywaną w domenie unilinkcash.pl. Obiecywany jest też konkurencyjny system wynagrodzeń.

Unilink stawia przede wszystkim na dystrybucję produktów bankowych, ale będzie miał też swój produkt finansowany z kapitału własnego: „Pożyczkę do 1-szego”. Firma ma nadzieję, że baza 300 tys. potencjalnych klientów będzie atrakcyjna z punktu widzenia banków. Do tej pory współpracowali z Citi Handlowym, Deutsche Bankiem, Eurobankiem, Getin Bankiem i byłym Cetelemem. Liczą, że teraz grono banków będzie większe, bo są już po słowie z największymi podmiotami consumer finance.

Być może mobilny kanał dystrybucji produktów, oparty na współpracy agencyjnej, ma większe szanse powodzenia, niż budowanie rozległej sieci placówek. Warto w tym kontekście wspomnieć o powstałej przed trzema laty ANG Spółdzielni Doradców Kredytowych, która także skupia w swoich strukturach mobilnych agentów. Mimo niekorzystnych uwarunkowań rynkowych rozwija się zgodnie z planami i realizuje założone cele. Biznes oparty na placówkach generuje wysokie koszty i stwarza większe ryzyko na opracowanie długofalowej strategii. Dodatkowo praktyka rynkowa pokazuje, że klienci coraz chętniej szukają źródeł finansowania w internecie i ogłoszeniach. Tak jest nie tylko dyskretniej, ale często szybciej.

Czas pokaże, czy ten model się sprawdzi. Na razie pośrednicy zaczynają patrzeć w przyszłość z optymizmem. Według ankietowanych przez NBP bankowców banki zaczęły łagodzić kryteria udzielania kredytów i ten trend ma się już utrzymać.

Napisz do autora: wboczon@prnews.pl