Upadłość konsumencka z furtką dla oszustów

Upadłość konsumencka – co do zasady – jest bardzo dobrym rozwiązaniem, zrównuje bowiem w prawach osoby prywatne z przedsiębiorstwami, które z takiej możliwości mogą korzystać. Pozwala też osobom, które zadłużyły się do poziomu uniemożliwiającego spłatę własnych zobowiązań, na swoiste „rozpoczęcie życia na nowo”.

Co ważne, w toku prac nad ustawą zmieniono pierwotne zapisy ograniczając możliwość ogłoszenia upadłości konsumenckiej wyłącznie do sytuacji, gdy niewypłacalność jest skutkiem wyjątkowych i niezależnych od konsumenta okoliczności. Tym sposobem słusznie wyeliminowano osoby, które w finansowe tarapaty popadły wskutek własnej lekkomyślności czy skłonności do hazardu.

Jest to zgodne z odczuciami społecznymi. Według badania OBOP-u przeprowadzonego na zlecenie Instytutu Globalizacji w kwietniu 2007 r., 98% Polaków opowiada się za tym, aby każdy człowiek brał odpowiedzialność za swoje czyny, w tym także spłacał swoje zobowiązania. 48% badanych było zdania, że konsumenci powinni mieć możliwość ogłoszenia upadłości, ale taka szansa powinna im być dana tylko w przypadku ciężkich sytuacji losowych, wpływających na ich sytuację materialną. Natomiast 84% było przekonanych, że część dłużników może nadużywać tej możliwości. Podobne wnioski płyną z badania Pentora przeprowadzonego na zlecenie Krajowego Rejestru Długów w listopadzie 2007 r. Według nich prawie połowa Polaków (49,7% ) jest zdania, że zobowiązania finansowe osób fizycznych należy w każdej sytuacji regulować, a kolejne 40,3% osób podziela opinię, że, choć niepłacenie długów przez osoby fizyczne jest naganne, czasem zdarzają się sytuacje, które mogą usprawiedliwić niespłacone zadłużenie. Wśród najczęściej wymienianych znalazły się: kłopoty finansowe (10,1%), utrata pracy (9,9%) oraz wypadek losowy (8,3%).

Wchodzące właśnie w życie regulacje dotyczące upadłości konsumenckiej są restrykcyjne i skorzystanie z nich powinno być ostatecznością – wtedy, gdy jest to jedyny sposób wyjścia na prostą np. przez osobę, która zaciągnęła wysokie zobowiązanie, a następnie wskutek np. wypadku utraciła zdolność do pracy. Upadły musi bowiem wydać cały swój majątek, w tym mieszkanie lub dom, w którym zamieszkuje (w tym przypadku po sprzedaży nieruchomości otrzymuje równowartość przeciętnego rocznego czynszu najmu lokalu mieszkalnego).

Wady

Ale już osoby, które nie mają trwałego majątku, albo go skutecznie ukryły, mogą traktować upadłość konsumencką jako sposób na wygodne pozbycie się raz na jakiś czas długów, „zresetowanie” swojej sytuacji finansowej. Nowe przepisy umożliwiają bowiem ogłaszanie upadłości raz na 10 lat, a nie raz w życiu, jak przewidywał wcześniejszy projekt, zgłoszony przez Platformę Obywatelską. To niewątpliwy mankament ustawy.

Kolejnym niedociągnięciem jest rezygnacja z publikacji danych osób, co do których sąd ogłosił upadłość, w biurach informacji gospodarczej, jak to przewidywał projekt poselski PO. Jeśli licytacja majątku upadłego nie zaspokoi wszystkich wierzycieli, sąd ustala plan spłaty przynajmniej części pozostałych zobowiązań, maksymalnie przez pięć lat. W tym czasie dłużnikowi nie wolno zaciągać kredytów, dokonywać zakupów na raty lub z odroczonym terminem płatności. Założenie jest słuszne – chodzi o uniemożliwienie upadłemu popadania w kolejne kłopoty finansowe i narażania w ten sposób nie tylko samego siebie, ale i kolejnych wierzycieli. Jak jednak np. bank lub firma pośrednictwa ratalnego mają zweryfikować, czy potencjalny kredytobiorca lub klient nie znajduje się w stanie upadłości? Brak takiej weryfikacji może sprawić, że nie tylko nie pomożemy takim osobom, ponosząc jako społeczeństwo koszty ogłoszonej przez nich upadłości, ale doprowadzimy do wzrostu liczby tzw. złych kredytów. Przecież taki dłużnik kolejnych zobowiązań i tak nie będzie w stanie regulować.

W myśl ustawy sąd o upadłości konsumenta informuje w obwieszczeniu „przez ogłoszenie w budynku sądowym oraz zamieszczenie w co najmniej jednym dzienniku o zasięgu ogólnopolskim”. Firmie zainteresowanej uniknięciem klientów, którzy mimo zakazu będą chcieli skorzystać z jej usług, nie pozostaje zatem nic innego niż zbierać wycinki prasowe z sądowymi obwieszczeniami i skrupulatnie sprawdzać klientów pod kątem obecności w nich swoich potencjalnych klientów.

Jak wiele osób może skorzystać z upadłości konsumenckiej?

Trudno oszacować w tej chwili, jaka może być skala zjawiska upadłości konsumenckiej w Polsce. Według różnych szacunków może to być od 600 tys. do 1,2 mln osób. Jednak nie należy się spodziewać zaraz po wprowadzeniu tak dużej fali upadłości konsumentów, gdyż po pierwsze świadczą o tym doświadczenia innych państw, gdzie liczba upadłości rosła stopniowo z roku na rok. Polacy muszą oswoić się z nowym prawem i nauczyć korzystania z niego.

Z III edycji Kompleksowego Raportu o Długach, przygotowanego przez Krajowy Rejestr Długów, wynika, że ponad połowa (50,4%) zaległych zobowiązań Polaków to zobowiązania w stosunku do banków. W IV kwartale kwota zagrożonych kredytów zaciągniętych przez osoby prywatne wzrosła o 1,256 mld zł i osiągnęła poziom 12,1 mld zł. Zalegamy także z podatkami i innymi należnościami zarówno w stosunku do fiskusa (32,4%), jak i gmin (13,9%), nie płacimy czynszów. W bazie Krajowego Rejestru Długów rekordzista w kategorii czynszów lokatorskich ma w stosunku do jednej ze spółdzielni mieszkaniowych zaległości czynszowe na kwotę 167.680,38 zł. W całym kraju zaległości czynszowe wynoszą już 1,85 mld zł.

Jeśli do tych danych dodać wyhamowywanie gospodarki, to należy się spodziewać, że w ciągu najbliższych 2 lat do sądów może wpłynąć kilkadziesiąt tysięcy wniosków o upadłość. Zapowiedzią wydarzeń jakie mogą nas czekać po wejściu w życie przepisów o upadłości konsumenckiej mogą być choćby doświadczenia niemieckie. U naszych sąsiadów upadłość konsumencka funkcjonuje już od 1999 r. Wtedy bankructwo ogłosiło zaledwie 2 450 osób. Jednak ta liczba rosła z każdym rokiem i w 2007 roku było to już ponad 105 tysięcy. Podobnie było w Wielkiej Brytanii, gdzie w 2007 r. ponad 53 tys. ludzi zwróciło się do sądów za uznanie ich za bankrutów wobec 52 tys. w 2006. 
 
Jak to wygląda w innych krajach europejskich?

Instytucja upadłości konsumenckiej ma szerokie zastosowanie w  państwach członkowskich UE. Funkcjonuje w Danii, Szwecji, Finlandii, Norwegii, Austrii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii, Luksemburgu, Holandii, Irlandii, Portugalii. Symptomatyczne jest, że są to kraje, które reprezentują dojrzałe i zamożne społeczeństwa kredytowe. Jednak zastosowane rozwiązania dotyczące oddłużenia są różne, gdyż prawo unijne nie reguluje krajowego prawa upadłości osób fizycznych nie prowadzących działalności gospodarczej. Nie wydaje się, ze względu na szereg istotnych różnic w występujących uregulowaniach, by formalny proces harmonizacji był w najbliższym czasie w ogóle możliwy. Wspólnym dla wszystkich uregulowań jest plan spłaty, który wszędzie jest obowiązkowy. Wynika on z specyfiki modelu europejskiego, nazywanego w odróżnieniu do modelu amerykańskiego:  „No Fresh Start”. Podkreśla się również, że obowiązujące w Europie prawo było tworzone z uwzględnieniem wspólnych wartości europejskich, takich jak osiągnięcie celu rehabilitacji, zasady dobrej wiary, zasady równości.

Ciekawostki

Wśród wszystkich dłużników-konsumentów notowanych w Krajowym Rejestrze Długów dominują mężczyźni (68%), ale już w poszczególnych kategoriach wiekowych te proporcje wyglądają różnie. Mężczyźni częściej zadłużają się do 35. roku życia, w przedziale między 36. a 45. rokiem zadłużonych kobiet i mężczyzn jest tyle samo, natomiast od 46. roku życia w gronie dłużników zaczynają dominować kobiety.

Dwóch najmłodszych dłużników to 15-latkowie. Obaj trafili do KRD z powodu niezapłaconych mandatów za jazdę bez biletu, przy czym Wielkopolanin uzbierał mandatów na 786 zł, a mieszkaniec lubelskiego – na 200 zł. W porównaniu z poprzednimi edycjami Kompleksowego Raportu o Długach zmieniła się struktura wierzycieli najmłodszych dłużników. O ile wcześniej dominowały przewoźnicy, to teraz gros stanowią firmy pożyczkowe.

Trzech najstarszych dłużników ma 98 lat i są zadłużeni w banku (Wielkopolska), firmie pożyczkowej (Mazowieckie) i u operatora telewizji satelitarnej (Śląsk). Są to jednak niewielkie kwoty, odpowiednio: 316 zł, 339 zł i 224 zł.

Najwięcej dłużników zamieszkuje tradycyjnie już na Górnym Śląsku (15,65%), Mazowszu (10,89%) i na Dolnym Śląsku (10,26%). Duży procentowy udział Dolnoślązaków w rejestrze to jedna z najbardziej widocznych objaw kryzysu. Tu zlokalizowanych jest dużo eksporterów oraz firm z branż wrażliwych na kryzys (przemysł samochodowy, elektroniczny i AGD).

Najmniej dłużników mieszka w województwach: podlaskim, świętokrzyskim, opolskim i podkarpackim (między 2 a 3%).

W ostatnim kwartale 2008 roku niespłacane kredyty w bankach wzrosło z 10,85 mld zł do 12,1 mld zł. Dominują w tej kategorii zagrożone kredyty gotówkowe, ratalne i samochodowe, które wzrosły z 5,25 mld zł do 5,89 mld zł. Zagrożone, czyli niespłacane od ponad 3 miesięcy, kredyty hipoteczne wzrosły z 1,54 mld zł do 1,92 mld zł. Jeśli dodać do tego 3,47 mld zł kredytów hipotecznych z opóźnieniem spłacie od 1 do 3 miesięcy, to należy uznać to za niepokojący trend.

Rośnie, choć wolniej, także kwota niespłacanych kredytów na kartach kredytowych (wzrost z 625 mln zł do 737 mln zł) oraz w rachunku oszczędnościowo-kredytowym (z 782 mln zł do 807 mln zł).
Źródło: Krajowy Rejestr Długów