Użyteczne psychopatie czyli … o „wymiataczach” inaczej

Swego czasu w 2009 roku w „Polityce” ukazał się ciekawy wywiad z płk. dr med. Janem Wilkiem, naczelnym psychiatrą wojskowym, o tym, jak i po co z przeciętnego człowieka robi się żołnierza (i odwrotnie). Ale najciekawsze były rozważania odnośnie psychologicznych uwarunkowań tych, którzy mają okazać się naprawdę sprawni i skuteczni.

Oczywiście trudno mówić o bezpośrednich analogiach rekrutacji i wyszkolenia  w armii vs rekrutacja i przygotowanie do pracy w firmach. Warto jednak rozważyć kilka zjawisk, które w armii, policji, a zwłaszcza w jednostkach specjalnych, są szczególnie istotne, jeśli chcemy by ci, którzy tam służą, byli prawdziwymi „wymiataczami”:

Podobnie jest w firmach. Jeśli firmowi wymiatacze nie mierzą się z prawdziwymi wyzwaniami, jeśli menedżerowie zarządzają zza biurek i laptopów, jeśli pracownicy są z dala od pierwszej linii rynku , nie da się w ludziach ani wykształcić tego, co niezbędne, ani wykorzystać tego, co w nich było cenne już na starcie.

A błędem rekrutacyjnym często staje się to, że tam, gdzie naprawdę potrzeba „wymiataczy”, gdzie pożądana jest „biznesowo użyteczna psychopatyzacja”, przyjmuje się do pracy przede wszystkim posłusznych korporacyjnych konformistów.

Źródło: Wymiatacze.pl