Van Tharp: Idzie krach

O tym, jak uzyskać skuteczność inwestycyjną na poziomie 95 proc., przewagę nad giełdowymi rekinami oraz wypracować system, który pozwala zarabiać na giełdzie, a także o tym kto jest winny załamania z 2008 r. oraz czy i w jakiej formie się ono powtórzy, rozmawiamy ze światowej sławy trenerem inwestycyjnym i autorem wielu bestsellerów z dziedziny tradingu dr. Van K. Tharpem.

Jarosław Ryba, Bankier.pl: Proszę opowiedzieć o tym, jak szkoli Pan inwestorów.

Van K. Tharp: Większość ludzi latami uczy się swojego zawodu. Natomiast gdy tylko zaoszczędzimy parę groszy, otwieramy rachunek i czekamy na cud. Ale to tak nie działa. Nie ma wyników bez odpowiedniego wyszkolenia. Opowiem o kilku najważniejszych sprawach, o których można się dowiedzieć więcej z mojej książki „Super Trader”:

1. Poznaj podstawowe pojęcia z dziedziny Tharp Think, na przykład liczby R, strategie doboru wielkości pozycji™ i kontroli ryzyka.
2. Pracuj do momentu, w którym masz za sobą co najmniej pięć dużych zmian.
3. Stwórz swój własny dokument roboczy, będący przewodnikiem tradingowym (zwykle ma on co najmniej 100 stron).
4. Stwórz trzy nieskorelowane ze sobą, skuteczne systemy inwestycyjne.
5. Inwestując za pomocą tych systemów, wypracuj skuteczność na poziomie co najmniej 95 proc. (co oznacza maksymalnie jeden błąd na 20 pozycji).

J.R.: Skuteczność na poziomie 95 proc.???

V.T.: Dla wielu osób „mieć rację” znaczy „zarabiać”. Dla mnie rację ma ten, kto – bez względu na wynik – przestrzega swoich zasad. Moim zdaniem w sytuacji, w której nie dysponujemy zasadami, błędem jest każde działanie. Jako „błąd” określam nieprzestrzeganie przyjętych zasad. Zachowanie efektywności na poziomie co najmniej 95 proc. oznacza, że w co najmniej 95 przypadkach na 100 trzeba trzymać się swoich zasad.

J.R.: Kto ma szczególne predyspozycje do grania według zasad?

V.T.: Idealnym typem osobowości jest tak zwana osobowość stratega. Trader strategiczny patrzy na wszystko z dalszej perspektywy zamiast brodzić w gąszczu faktów i liczb; kieruje się logiką a nie impulsem; jest zorganizowany, ale nie poddaje się obsesjom. Nawet dwie spośród tych trzech cech to już dobra wiadomość, ale im ich mniej, tym więcej pracy musimy włożyć w swój przyszły sukces na rynku.

Po drugie: musimy być gotowi do pracy nad sobą i brać odpowiedzialność za wszelkie efekty tradingu. Po trzecie: niezbędna jest determinacja, aby dokonać wszystkiego tego, bez czego nie ma mowy o sukcesie w tradingu. A pracy jest naprawdę dużo. Po czwarte: trzeba radzić sobie z matematyką, znać podstawy rachunku prawdopodobieństwa i statystyki. Po piąte: potrzebna jest smykałka do układania strategii i do gier strategicznych. Po szóste: przydatne, choć niekoniecznie niezbędne, są umiejętności komputerowe.

J.R.: Czy tych cech można się nauczyć?

V.T.: To zależy. Zasadniczo uważam, że nauczyć można się wszystkiego, co jest możliwe do opanowania przez człowieka. Ale samego zaangażowania nauczyć się nie można. Nie jest też wyuczalna osobowość tradera strategicznego. A bez zaangażowania i bez tej osobowości znacznie trudniej odnieść sukces na rynku.

J.R.: Czy można systematycznie zarabiać na giełdzie bez systemu transakcyjnego?

V.T.: Możliwe jest wszystko, ale bez systemu wychodzenie na plus jest bardzo mało prawdopodobne. Gdyby trading był łatwy, obecność na rynku „grubych ryb” praktycznie blokowałaby do niego dostęp. Ale trading to wielka sztuka. Właśnie dlatego tak niewiele trzeba, by zostać inwestorem. Wymagania wobec różnych uczestników są też różne, stąd bez względu na to, jak postępuje nowy inwestor czy po prostu inwestor przeciętny, rekiny rynku i tak wyjdą na swoje.

J.R.: Czy indywidualny inwestor ma szansę w starciu z inwestorami instytucjonalnymi, którzy mają dostęp do narzędzi, informacji, mocy analitycznych i niskich kosztów transakcyjnych niedostępnych dla pojedynczej osoby fizycznej?

V.T.: Większość inwestorów instytucjonalnych nie ma pojęcia o tym, co robi. Animują rynki, sprzedają produkty, ale niewielu wie, na czym polega trading. Może część funduszy wie, co robi, ale nic więcej bym nie zakładał. Jak już wspominałem – trading nie jest łatwy; ale każdy, kto jest gotów wykonać pięć opisanych przez mnie kroków, prawdopodobnie będzie miał dużą przewagę nad inwestorami instytucjonalnymi.

J.R.: Uważa Pan, że banki inwestycyjne nie wiedzą, co robią?

V.T.: Banki nie rozumieją ryzyka, na jakie są narażone, a ich traderzy nie wiedzą nawet, jakimi obracają kwotami. Dlatego działalność niektórych traderów bankowych wymyka się spod kontroli. Banki zarabiają na operacjach animatora rynku, natomiast na tradingu tracą. Skupiają się więc na tworzeniu nowych produktów dla klientów.

J.R.: Czy spekulacja na rynkach finansowych może być czymś nieetycznym? Czy są powody do tego, żeby wstydzić się takich działań?

V.T.: Nie, jeśli przestrzega się moich zasad. Co więcej, dla wielu wykształconych u mnie inwestorów sukces tradingowy jest miarą rozwoju duchowego. Niektórzy twierdzą jednak, że sposoby działania przyjęte przez dużych graczy są nieetyczne.

J.R.: Czy banki inwestycyjne są odpowiedzialne za kryzys 2008 r.? Jaki był jego mechanizm?

V.T.: Wydaje mi się, że dla banków ryzyko związane jest ze zmiennością – stąd koncentracja na jej ograniczaniu. Tak powstały produkty finansowe oparte na kredytach hipotecznych sub-prime. Nie było analityka, który potrafiłby wycenić te instrumenty, ponieważ nikt tak naprawdę nie rozumiał ani samych instrumentów, ani związanych z nimi ryzyk.

Gdy klienci przestali spłacać kredyty hipoteczne sub-prime, to nabywców na papiery hipoteczne nie było w ogóle – bez względu na cenę. Natomiast finansujący byli zalewarowani po uszy. Oznaczało to dla nich natychmiastowe bankructwo. A kto nie zbankrutował, musiał sprzedawać wszystko, na co był rynek – tak duża była presja strony podażowej. W związku z tym w 2008 r. wartość światowych rynków akcji spadła o 40 proc.

J.R.: Jaka jest przyszłość rynków kapitałowych? Czy załamanie się powtórzy i w jakiej ewentualnie formie?

V.T.: Uważam, że istnieje duże prawdopodobieństwo zapaści na wielu rynkach finansowych. Pieniądze nadal są w rękach ignorantów, których jedynym atutem jest faktyczna władza. Dla nas jest to ogromny problem. Na rynkach instrumentów pochodnych nadal obraca się nominałami o sumie większej od bogactwa całego świata. To te rynki są najbardziej zagrożone zapaścią.

W dłuższej perspektywie spodziewam się też krachu na euro i dolarze. Ludzie wezmą się wtedy za szukanie winnego. Będą obwiniać traderów i spekulantów. Kryzys to jednak także możliwości – dzięki właściwej edukacji można w kryzysie rozkwitnąć.

Jarosław Ryba: Dziękuję za rozmowę.

Wywiad przeprowadzony w związku z wizytą dr. Van Tharpa w Polsce na zaproszenie Akademii Inwestora. Więcej na temat strategii tradingu dowiedzieć się można w czasie seminarium „Strategie Sukcesu na Giełdzie” w Warszawie, w dniach 18 – 19.06.2011 r.

Źródło: Bankier.pl