Visa idzie na wojnę z gotówką

Visa, chce aby kartą można było zapłacić wszędzie, nawet za bardzo drobne zakupy. Organizacja chce, aby do 2015 roku powstało 200 tysięcy nowych punktów akceptacji kart. Aby osiągnąć plan, jest nawet skłonna dotować agentów rozliczeniowych, którzy aktywnie wspierać będą powstawanie nowych punktów.

Mimo, że rynek kart się rozwija, a Polacy noszą w portfelach coraz więcej plastików, wzrost liczby placówek, w których można nimi zapłacić, wyhamował. Visa chce pobudzić wzrost poprzez program „Kartą VISA zapłacisz wszędzie”. Opiera się o subsydiowanie nowo instalowanych terminali do akceptacji kart. Agenci rozliczeniowi, korzystając ze środków Fundusz Wspierania Akceptacji, będą mogli zaproponować przedsiębiorcom, którzy do tej pory nie przyjmowali płatności kartami, zdecydowanie korzystniejsze warunki. Program zakłada podwojenie liczby punktów akceptujących karty do 2015 roku i znaczny rozwój rynku akceptacji plastikowego pieniądza. 

Banki zarobią 

Program „Kartą VISA zapłacisz wszędzie” jest więc ważną inwestycją w przyszłość, bo skorzystają na niej praktycznie wszyscy gracze na rynku. Wzrost liczby punktów akceptacji oznacza wzrost obrotu bezgotówkowego, czyli większe wykorzystanie kart płatniczych, na którym zarabiają banki, agenci rozliczeniowi – i same organizacje kartowe. Choć widzimy, że kolejne instytucje włączają się w trend oferowania „wszystkich bankomatów za darmo”, pamiętajmy, że każda wypłata gotówki z bankomatu nadal kosztuje – ciężar tej operacji przejmuje na siebie bank. Przenoszenie środka ciężkości w stronę transakcji bezgotówkowych opłaca się więc każdemu. Poza niezależnymi operatorami bankomatów, oczywiście. 

Przedsiębiorcy zyskają 

Na nowych rozwiązaniach skorzystają także przedsiębiorcy, którzy dotychczas nie akceptowali kart – otworzą się na klientów, którzy preferują płatności bezgotówkowe. Lub po prostu – akurat nie mają przy sobie gotówki. Podstawową barierą dla wprowadzenia akceptacji kart w mniejszych punktach handlowych są wysokie stałe opłaty związane z obsługą terminala. Z badań VISA wynika, że to nie prowizja od transakcji, a właśnie koszty np. dzierżawy urządzenia najbardziej zniechęcają do otwarcia się na plastikowe pieniądze. I właśnie ten problem rozwiązać mają „dopłaty” z Funduszu. Choć można by złośliwie nazwać program przez analogię „terminalami na swoim”, inicjatywa VISY zmienia spojrzenie na dotychczasowy biznes związany z akceptacją kart. 

Agenci rozliczeniowi, korzystając z wsparcia środkami z funduszu, mogą zaproponować atrakcyjniejsze warunki umowy przedsiębiorcom, ograniczając chociażby koszt związany właśnie ze stałymi opłatami za dzierżawę terminala. Punkt handlowy, który z powodu niskich obrotów uznawał dotychczas instalację terminala za nieopłacalną, może przekonać się do akceptacji kart, godząc się na opłatę prowizyjną od faktycznych płatności kartami. W tej sytuacji punkty, które do tej pory nie wydawały się dla agentów rozliczeniowych atrakcyjne (i opłacalne) mają szansę włączyć się do gry. Gry „plastikami”. 

Program wykracza też poza kwestie klientów detalicznych. Po co przedsiębiorcy zapasy gotówki? Po to, by dokonać zakupów w hurtowni. I tym problemem też chce zająć się VISA, pracując nad rozliczeniami kartowymi przy transakcjach pomiędzy przedsiębiorcami. 

A co z zyskiem dla klientów? Oczywiście będzie nim możliwość płacenia kartą w większej liczbie placówek handlowych, także w mniejszych miejscowościach, gdzie obecnie z akceptacją „plastików” nie jest najlepiej. 

Szybciej, taniej, zbliżeniowo 

Nowe terminale instalowane w ramach programu muszą spełniać wysokie standardy ustanowione przez VISA. Mają być przystosowane do transakcji zbliżeniowych i usługi CashBack (możliwość wypłacenia gotówki u sprzedawcy pod warunkiem dokonania zakupu kartą płatniczą). Z centrum rozliczeniowym mają się łączyć w oparciu o komunikację GPRS, a nie jak do tej pory z odejściem przez linię naziemną. Ma to poprawić prędkość transakcji i wyeliminować przekonanie, że „karciarze” wstrzymują kolejkę, zamiast tradycyjnie wyszukać bilon w portfelu. 

Jakub Kiwior, dyrektor VISA Europe w Polsce zapowiada, że wszystkie nowo instalowane urządzenia mają funkcjonować bez dolnej granicy wartości transakcji i zapowiada program audytowania punktów sprzedaży. „Już wkrótce w nowych punktach akceptacji będziemy mogli dokonywać transakcji na przysłowiową złotówkę ” – mówi. Z punktu widzenia klienta to właśnie limity minimalnej kwoty transakcji powodują, że mimo kilku kart w portfelu nadal nosimy zapas gotówki. Pilotażowe programy MasterCard i VISA związane z mikropłatnościami, kartami zbliżeniowymi i np. obsługą kart w automatach biletowych komunikacji miejskiej, mają szansę to zmienić. Tym bardziej, że tacy giganci polskiego rynku jak PKO Bank Polski zapowiadają stopniową wymianę wszystkich kart debetowych na zbliżeniowe – i rozwój technologii związanych z telefonami komórkowymi.

Polska liderem innowacji? 

Obecnie na polskim rynku funkcjonuje sześciu agentów rozliczeniowych: eService, Elavon, First Data Poland (Polcard), Pekao, Polbank oraz SIXPay, a także od marca Bank BPH (z którym współdziała Centrum Rozliczeń Elektronicznych Polskie ePłatności). Wedle Małgorzaty O’Shaughnessy na polskim rynku jest miejsce jeszcze dla trzech, czterech nowych instytucji; nie ma przeszkód, by kompetencje agentów rozliczeniowych rozwinęły także banki, samodzielnie czy przy wsparciu zewnętrznych firm. 

Co ciekawe, porozumienie polskich banków ustanawia swoisty precedens, który znalazł już uznanie za granicą. Zgoda pomiędzy bankami, które na co dzień konkurują ze sobą na każdym polu, może wydawać się podejrzana. Kurs na zwiększanie ilości transakcji bezgotówkowych, a co za tym idzie – oszczędności, które w skali kraju można liczyć w miliardach złotych – to wyjaśnienie porozumienia – i zarazem budowania nowego podejścia do biznesu związanego z akceptacją kart płatniczych. Nawet kosztem wspomagania konkurencji, czego najlepszym przykładem jest przecież fakt mimowolnego wspierania sieci akceptacji konkurencyjnej organizacji MasterCard. Najważniejsze jest jednak to, że zyskamy wszyscy – banki będą miały oszczędności, a my, konsumenci – dodatkowe miejsca, w których zapłacimy kartą.

Źródło: PR News