W kryzysie plastikowy pieniądz coraz droższy

Wyraźnie widać jednak, że w większości banków karty drożeją. Rośnie ich oprocentowanie, a także opłaty za użytkowanie. To efekt kryzysu finansowego. Banki, ratując zyski, podnoszą opłaty nie tylko za prowadzenie konta czy przelewy, ale również za karty kredytowe. Na razie wzrasta jeszcze liczba wydawanych kart. W pierwszym kwartale tego roku trafiło ich do klientów ponad 300 tys., czyli 15 proc. więcej niż przed rokiem. Zadłużenie Polaków na kartach przekroczyło natomiast już 13 mld zł i jest aż o 35 proc. wyższe niż w 2008 r.

– W rankingu ocenialiśmy nie tylko oprocentowanie kredytu na kartach i opłaty za ich użytkowanie, ale także inne możliwości, jakie dają one klientom – podkreśla Mateusz Ostrowski, analityk z Open Finance. Zaznacza, że wszystkie karty kredytowe, które znalazły się w czołówce rankingu, pozwalają klientowi odzyskać część pieniędzy, które wyda przy ich użyciu. Alior Bank co miesiąc zwraca 1 proc. wartości transakcji bezgotówkowych. GE Money Bank oddaje 1,5 proc. transakcji (Karta Zakupowa) i 2,5 proc. wartości transakcji na stacjach paliw (Autokarta). W Toyota Bank klient odzyskuje 1 proc.

Wyróżnione przez nas karty są również darmowe w pierwszym roku użytkowania – mówi Mateusz Ostrowski. – Tylko Toyota Bank stawia warunek, by zrobić kartą co najmniej cztery transakcje miesięcznie – dodaje. Jednak już w drugim roku użytkowania trzeba za kartę wnieść opłatę roczną, która jest dość wysoka – w Alior Banku 70 zł, GE – 85 zł i w Toyota Bank – 60 zł. Klient może być jednak z niej zwolniony. Ale w ciągu roku musi dokonać transakcji na co najmniej 10 tys. zł (Alior Bank) lub 12 tys. zł (GE Money Bank i Toyota Bank).

Wybierając kartę kredytową, warto poszukać również takich ofert, które dają dodatkowe ubezpieczenia, np. nieuprawnionych transakcji. Dzięki temu klient będzie mógł odzyskać pieniądze, jeśli ktoś ukradnie mu kartę i zdąży z niej skorzystać przed jej zablokowaniem. Takie ubezpieczenie miesięcznie zwykle jest opcjonalne i kosztuje 0,5-0,6 proc. wysokości zadłużenia.

Mimo że w ostatnich miesiącach pojawiło się na rynku kilka atrakcyjnych kart kredytowych, to coraz powszechniejszym zjawiskiem jest wzrost kosztów ich posiadania. Banki zwiększają oprocentowanie kredytów w kartach do poziomu 20-21 proc., czyli maksymalnego dopuszczalnego przez ustawę antylichwiarską. Dodatkowo podnoszą również roczne opłaty za użytkowanie .

– W Kredyt Banku na przykład jeszcze niedawno najpopularniejsza karta kredytowa kosztowała 20 zł. Teraz jest już o 5 zł droższa – mówi Mateusz Ostrowski. – Podobnie jest w banku Millennium, gdzie karty podrożały średnio o 10 zł – dodaje. Banki szukają w ten sposób dodatkowych źródeł dochodu, aby poprawić swoje wyniki finansowe. Rzecz jasna, podobnie postępują w przypadku opłat za konta osobiste czy przelewy.

Pomimo podwyżek klienci jednak cały czas chętnie korzystają z kart kredytowych i na potęgę się w nich zadłużają. Banki przynajmniej na razie nie zaostrzyły warunków wydawania kart, w przeciwieństwie do innych rodzajów kredytów. Można je już otrzymać nawet przy 700 zł netto dochodu miesięcznie.

Tylko w kwietniu wartość naszego zadłużenia w plastikowym pieniądzu wzrosła o prawie 340 mln zł, do kwoty 13,2 mld zł. Niepokojące jest jednak to, że niektórzy klienci coraz gorzej radzą sobie ze spłatą zobowiązań. Jak podał właśnie Krajowy Rejestr Długów, wartość tzw. złych kredytów na kartach przekroczyła już 900 mln zł. To aż ponad jedna piąta więcej niż pod koniec ubiegłego roku. Sytuacja zapewne będzie się pogarszać wraz ze spowolnieniem gospodarczym i szybkim wzrostem bezrobocia.

Łukasz Pałka