W USA indeksy rozpoczęły sesję zwyżką, ale praktycznie natychmiast podaż zaatakowała i zepchnęła je poniżej poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Okazało się, że przeceniałem obóz byków pisząc w komentarzu porannym, iż „najbardziej prawdopodobne jest to, że indeksy dzisiaj wzrosną, bo duch hossy z pewnością jeszcze nie zniknął”.
Owszem, z pewnością ten duch żyje, ale korekta jak widać się przedłuża. To zresztą w dalszym ciągu nie zmienia obrazu technicznego rynku – chłodzi oscylatory, a to jest plus dla byków.
Szczególnie mocno szkodziły bykom sektory finansowy i związany z motoryzacją. Sprzedaż nowych akcji przez U.S. Bancorp (szósty bank w USA, jeśli mierzyć wielkość wartością depozytów). Nowe akcje sprzedawał też Anadarko (sektor surowcowy). To przypomniało graczom, że banki zwiększając kapitał będą zmniejszały zysk na akcję, a to było nadal doskonałym pretekstem do kontynuacji realizacji zysków. Emisję nowych akcji (300 milionów sztuk) planuje też Ford, co doprowadzało do przeceny. Akcje General Motors taniały, bo w poniedziałek po sesji sześciu menedżerów GM poinformowało że sprzedali wszystkie posiadane akcje GM (przymiarka do bankructwa lub/i restrukturyzacji).
Indeksy spadały przez 4,5 godziny, a S&P 500 znalazł się pod poziomem 900 pkt., który stał się krótkoterminowym wsparciem. I to właśnie zachęciło obóz byków do ataku. Między bajki należy włożyć to, co z pewnością znajdzie się w innych komentarzach: że Alan Greenspan swoimi wypowiedziami odwrócił kierunek indeksów. Owszem, Greenspan powiedział, że rynek nieruchomości jest tuż przed rozpoczęciem ożywienia. Powiedział też, że jest „bardzo łatwo” przewidzieć dalszą poprawę na rynkach finansowych. Były szef Fed bardzo dziarsko dmucha bańkę spekulacyjną, ale kto mu w jego słowa uwierzy, po tym jak przyznał się do popełniania kardynalnych błędów w czasie sprawowania funkcji szefa Fed? Kto chce niech wierzy w AG, ja wierzę w technikę.
Nie do końca się ten atak byków powiódł, ale zamknięcie można uznać za neutralne. DJIA wzrósł o około pół procent, S&P 500 kosmetycznie stracił, a NASDAQ spadł o niecały jeden procent. Takie zamkniecie o niczym nie przesądza, ale pokazuje, że rynek może w każdej chwili znowu ruszyć na północ.
Nasz rynek walutowy rozpoczął wtorek od osłabienia w stosunku do głównych walut. Jego powodem nie była sytuacja na innych rynkach, bo kurs EUR/USD rósł, a nastroje były niezłe. Pretekstem do wzrostu kursów był wywiad z ministrem finansów Jackiem Rostowskim, który opublikował Financial Times. Minister stwierdził, że ze względu na spowolnienie gospodarcze oraz problemy polityczne przyjęcie euro może opóźnić się o rok. Prawdę mówiąc nic nowego, bo ekonomistów i analityków, którzy wierzyli w rządowe zapowiedzi wejścia do strefy euro w 2012 roku można było policzyć na palcach jednej ręki. Jednak na krótką reakcję rynków takie wypowiedzi ministra zasługiwały. Potem rynek zachowywał się już normalnie falując w rytm zmian nastrojów wpierw na europejskim, a po południu również na amerykańskim rynku akcji. Nie udało się jednak ocalić naszej waluty od niedużego osłabienia, ale nie jest to wina wypowiedzi ministra, bo inne waluty regionu (korona, forint) też nie zachowywały się wspaniale.
GPW zachowała się we wtorek znakomicie. Sesję rozpoczęła inaczej niż inne giełdy europejskie – wzrostem. Już po godzinie WIG20 rósł ponad dwa procent i potem, do końca sesji, oscylował wokół poziomu 1.865 pkt. Jeszcze lepiej zachowywał się rynek mniejszych spółek. MWIG40 wzrósł o 3 procent. Niewątpliwie pomogły bykom raporty kwartalne spółek. Cyfrowy Polsat, Polimex-Mostostal i Pekao SA opublikowały raporty lepsze od oczekiwań. PGNiG poniósł stratę, ale poinformował, że realizacja tegorocznej prognozy wyników finansowych grupy nie jest zagrożona. Cyfrowy Polsat pomagał we wzroście cen akcji TVN i po części Agory. Pekao pomagało bankom, a Polimex-Mostostal spółkom sektora budowlanego.
Sesja była bardzo „bycza”, bo obrót w porównaniu do sesji poniedziałkowej wzrósł o 1/3, a WIG wybił się z flagi. WIG20 potwierdził, że byki tak naprawdę nie boją się poziomu 1.900 pkt., bo gdyby się bały to zarówno w poniedziałek jak i we wtorek rynek zachowałby się dużo gorzej.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi