Jak podaje „Puls Biznesu” jutro upływa termin wezwania ogłoszonego miesiąc temu przez SEB na akcje Banku Ochrony Środowiska (BOŚ). Szwedzki inwestor stara się odkupić akcje od drugiego z akcjonariuszy – Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). Wszystko wskazuje na to, że wezwanie zakończy niepowodzeniem, choć SEB w ostatniej chwili stara się udowodnić, że BOŚ wcale nie ma takiego znaczenia dla polityki proekologicznej państwa, jakie starał się przedstawić PiS w trakcie wyborów parlamentarnych, protestując przeciwko sprzedaży banku.
– Kredyty ekologiczne stanowią 23 proc. całego portfela BOŚ, czyli około 1,2 mld zł. Z tego 820 mln zł pochodzi ze współpracy banku z narodowym lub wojewódzkimi funduszami ochrony środowiska – wynika z naszych badań przeprowadzonych dla SEB – mówi Magdalena Załubska z Point of View, firmy obsługującej w Polsce SEB.
Według Point of View, obecnie grubo ponad 80 proc. dochodów z działalności bankowej BOŚ pochodzi spoza sektora ekologicznego.
– Stwierdzenie o kluczowym znaczeniu biznesu środowiskowego dla BOŚ, jak i znaczeniu BOŚ dla polityki związanej z ekologią jest więc mocno na wyrost. Nie zmienia to faktu, że to cenna specjalizacja i w przyszłości może przynieść bankowi dodatkowe dochody – dodaje Magdalena Załubska.
– Obecnie jesteśmy w trakcie formułowania nowego rządu i nowej strategii państwa wobec BOŚ. Nie możemy więc podjąć decyzji o odsprzedaży akcji, tym bardziej że nie wydał i nie zamierza wydać na nią zgody minister ochrony środowiska. Ale koniec wezwania niczego nie zamyka. Sądzę, że niedługo powrócimy do rozmów z SEB o przyszłości BOŚ – mówi Jerzy Kędzierski, wiceprezes NFOŚiGW.