Co lepsze – banknot czy moneta? Do trwającej w USA od wielu lat debaty swoje trzy grosze dorzucił były pracownik Departamentu Skarbu. Jego zdaniem zmiana mogłaby przynieść miliardowe oszczędności.
Papierowa jednodolarówka z portretem Jerzego Waszyngtona, mottem „In God We Trust” oraz niedokończoną piramidą zwieńczoną Okiem Opatrzności to jeden z najbardziej znanych symboli Ameryki. Zabarwiony na zielono kawałek bawełny (72,3%) i lnu (27,7%) budzi kontrowersje nie tylko ze względu na towarzyszący mu kontekst ekonomiczny czy polityczny. Okazuje się, że dolar jest zbyt drogi, choć wcale nie chodzi tu o jego kurs względem euro, jena czy złotego.
Kwestia ceny
Były pracownik Departamentu Skarbu Aaron Klein opracował raport, z którego wynika, że zastąpienie papierowych jednodolarówek monetami mogłoby przynieść Stanom Zjednoczonym blisko 14 mld dolarów w ciągu 30 lat.
Powód oszczędności jest prosty – wprawdzie wyprodukowanie banknotu (5 centów) jest tańsze od wybicia monety (18 centów), to jednak kawałek metalu może posłużyć nawet 30 lat, a ścierające się banknoty muszą być wymieniane średnio co 2-5 lat. Dodatkowymi powodami przemawiającymi za zmianami jest ochrona środowiska (papierowe banknoty trudno poddają się recyclingowi), a także możliwość poprawy sytuacji osób niedowidzących.
Co więcej, jak wynika z raportu Rządowego Biura Obrachunkowego, USA są jednym z ostatnich krajów świata, który jeszcze nie zastąpił monetą banknotu o najniższym nominale. W ciągu ostatnich pięciu dekad na taki krok zdecydowały się już m.in. Australia, Kanada, Francja, Japonia, Holandia, Rosja, Hiszpania i Wielka Brytania.
Striptizerki zarobią
Do inicjatywy zastąpienia papierowych jednodolarówek monetami przyłączyli się politycy z obu stron sceny politycznej. Wśród nich jest m.in. John McCain, który w 2008 r. był kandydatem Republikanów w wyborach prezydenckich.
– Przy długu publicznym sięgającym 16,8 biliona dolarów, Kongres musi szukać wszelkich sposobów na ograniczenie wydatków. Zaproponowany przez nas projekt zapewnia, to co teraz najważniejsze – oszczędności – mówił Mc Cain podczas ubiegłotygodniowego przedstawienia projektu zmian w prawie.
Wprowadzenie do obiegu „twardych” jednodolarówek wymusiłoby na przedsiębiorcach szereg zmian. Część z nich poniesie dodatkowe koszty związane np. z transportem, wymianą automatów czy zakupem maszyn do liczenia monet. Dla niektórych branż reforma miałaby korzystne skutki.
– Mam nadzieję, że striptizerki dostawałyby napiwki w wyższych nominałach – piątki, dziesiątki i setki – żartował McCain.
Psychologia hamuje zmiany
Jednym z powodów, dla których Amerykanie wciąż posługują się banknotami z wizerunkiem pierwszego prezydenta jest panująca opinia o ich wyraźnej niechęci do używania monet. Jednak jak zauważa Aaron Klein, konsumentów interesuje przede wszystkim siła nabywcza ich pieniędzy. Jeszcze w latach 70. 25 centów było warte więcej od dzisiejszego dolara, a mimo to nie powstał silny ruch optujący za wprowadzeniem banknotu o takim nominale. W związku z narastającą inflacją, proponowana reforma stanowiłaby przywrócenie monetom ich dawnej siły nabywczej.
Co ciekawe, w ostatnich latach próbowano wprowadzić do obiegu jednodolarowe monety. W latach 1979-1981 i 1999 amerykańskie mennice biły monety z wizerunkiem sufrażystki Susan B.Anthony, a od 2000 r. trwa produkcja jednodolarówek upamiętniających Indian. Monety te nie zdobyły jednak serc Amerykanów, a ich nakład był na tyle mały, że trudno je spotkać w codziennym obiegu. Oczywiście legalnymi środkami płatniczymi są wciąż srebrne monety American Eagle, jednak ich wartość znacznie przekracza wybity na nich nominał.
Michał Żuławiński