„Od Rosji po Hiszpanię potężne instytucje finansowe odkładają znaczne rezerwy na pokrycie przyszłych strat z tytułu pogorszenia się jakości portfela kredytowego. Niektórzy eksperci obawiają się, że problem okaże się większy od oczekiwań i znacząco opóźni wyjście banków z kryzysu. Tylko w pierwszych trzech–czterech miesiącach roku wartość niespłaconych długów w większości państw Europy wzrosła o kilkanaście procent, a w niektórych aż o 1/3 lub o połowę. Wszędzie za zjawiskiem tym stoją rosnące bezrobocie i kłopoty finansowe firm cierpiących na spadek popytu.„, pisze gazeta.
„Zdaniem ekonomistów Międzynarodowego Funduszu Walutowego, regionem najbardziej dotkniętym ‚złymi długami’ jest Europa Środkowa i Wschodnia. Według nich, zagrożone może być nawet 35 proc. udzielonych tu kredytów, co ostatecznie przełoży się na odpisanie 7 proc. wartości aktywów […].
Mimo szybkiego wzrostu, odsetek ‚złych’ kredytów jest jeszcze w większości państw na historycznie bezpiecznym poziomie 3-6 proc. W Polsce sięgnął on 5,3 proc., ale na przykład ekonomista Banku Handlowego Piotr Kalisz prognozuje dalszy wzrost do 6,7–8 proc. na koniec 2010 r. Byłby to świetny wynik w porównaniu z państwami bałkańskimi, a przede wszystkim bałtyckimi.”, czytamy w „Parkiecie”.
Z raportu firmy InfoMonitor BIG wynika, że łączna kwota zaległych płatności klientów podwyższonego ryzyka w Polsce wynosiła w lutym 8,6 miliarda złotych. Do 1,3 miliona wzrosła liczba osób, które zalegają z płatnościami powyżej 60 dni. Średnia kwota zaległego zadłużenia wzrosła do 6636 złotych. Na całościową kwotę zaległych płatności składają się zobowiązania wynikające z niespłacanych kredytów, opłat leasingowych, a także opłat za energię elektryczną, usługi telekomunikacyjne lub czynsz za mieszkanie.
Więcej na ten temat w „Parkiecie” w artykule Michała Kowalczyka pt. „Przybywa złych kredytów”.