Dotychczasowego, gdzie w ramach dwóch filarów odkładamy na przyszłe świadczenia 19,5% wynagrodzenia, czy nowego, uproszczonego, w ramach którego każdy wpłacałby wyłącznie do ZUS taką samą, neiwielką kwotę i otrzymywał podobną emeryturę?
„Ta emerytura dla wszystkich byłaby jednakowa – mówi wicepremier. Ile mogłaby wynosić? – Powinna pozwolić godnie żyć. Na dzisiejsze warunki mogłoby to być 1200 zł„, czytamy w „Wyborczej”.
„Według wyliczeń Pawlaka, żeby dostać taką emeryturę, wystarczyłoby dziś płacić co miesiąc 120 zł. Jeżeli ktoś chciałby na starość żyć na wyższym poziomie, sam musiałby odkładać pieniądze w banku czy w funduszach. 120-złotowa składka miałaby być co roku waloryzowana o wskaźnik inflacji i ewentualnie jeszcze jakiś dodatkowy procent. Jaki? Nie wiadomo”, czytamy w dzienniku.
Pomysł wicepremiera Pawlaka nie jest jedynym, o którym głośno w kontekście reformy emerytalnej. Koncepcji zmian istniejącego stanu nie brakuje również innym przedstawicielom rządu. Projekt ograniczający wpływy do OFE forsują od pewnego czasu minister pracy i minister finansów.
Więcej w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”, w artykule Leszka Kostrzewskiego i Piotra Miączyńskiego pt. „Mącenie w emeryturach. Pawlak ma pomysł na niższy ZUS”.