Niewielki środowy spadek indeksów za oceanem mocno postraszył wczoraj niemal wszystkie rynki. Eskalacji napięcia jednak nie było, bo czwartkową sesję Wall Street zakończyła remisem.
W środę ten strach rozłożył się nierównomiernie. W Azji wypłoszył inwestorów na wszystkich giełdach, oprócz Szanghaju. W Europie najmocniej poszkodowani to Ateny, Budapeszt i Moskwa, gdzie spadki sięgały od 2 do 3,5 proc., średnio kontuzjowani to Warszawa, Stambuł, Madryt i Lizbona zniżkujące po 1,3-1,8 proc. i wreszcie szczęściarze, którym mimo kłopotów, udało się zakończyć dzień na niewielkim plusie, czyli Paryż i Frankfurt. CAC40 i DAX traciły niezbyt wiele, zaś w końcówce wykorzystały rysującą się szybko poprawę notowań za oceanem. Warszawa tej szansy nie podchwyciła. Osłabione byki nie były w stanie zareagować ani na odrabianie strat we Frankfurcie, ani na nadspodziewanie dobre informacje z amerykańskiego rynku pracy. Jedynym ich sukcesem była skuteczna obrona przed zepchnięciem indeksu największych spółek poniżej 2700 punktów. Najpewniej dziś będą się starać oddalić zagrożenie, jednak ich morale zostało mocno podkopane. Żadnej z firm wchodzących w skład WIG20 nie udało się odegrać roli obrońcy indeksu, co świadczy o jednomyślności inwestorów. Nie w głowie były im zabawy w robienie dobrego wrażenia, bowiem zbyt zajęci byli pozbywaniem się akcji. Nie należy jednak zapominać, że do zawarcia transakcji potrzeba dwóch stron, więc i kupujący się znaleźli, a ceny akcji choć niższe, nie były aż tak bardzo promocyjne.
Wall Street sprowokowała zniżki na światowych i giełdach i niewiele brakowało, by sama stała się ich ofiarą. Często bowiem złe nastroje przenoszą się także w drugą stronę, czyli z Europy za ocean. Czwartkową sesję indeksy zaczęły pod kreską, a S&P500 w najgorszym momencie zniżkował o 0,7 proc. I to mimo znanych już od przedpołudnia bardzo dobrych danych o zasiłkach dla bezrobotnych, których liczba wzrosła najmniej od płowy 2008 r. Szybko jednak popyt zaczął zyskiwać przewagę i indeks już po dwóch godzinach był na lekkim plusie. Byki zręcznie pozwoliły później podaży nie niewielkie harce, ale końcówki już nie dały sobie odebrać. S&P500 i Nasdaq zyskały po 0,1 proc., a Dow Jones spadł o 0,1 proc. W efekcie przed dzisiejszą sesją inwestorzy na świecie nadal czują się niepewnie i trudno przewidzieć, jak będą reagować. Ziarno niepokoju zostało zasiane i nie należy spodziewać się radykalnej zmiany nastrojów.
Nie było jej dziś rano widać w Azji, gdzie znów indeksy szły zdecydowanie w dół. Na Tajwanie o ponad 2,5 proc., w Korei o 1,5 proc. Jedynie wskaźniki w Szanghaju zakończyły dzień na niewielkim plusie. Po około pół procent traciły kontrakty na amerykańskie indeksy, co niezbyt dobrze wróży europejskim parkietom.
Źródło: Open Finance