Warto teraz kupować walutę na wakacyjne wyjazdy

Środowe popołudnie przyniosło dość imponujące zmiany na światowym rynku walut – mowa oczywiście o znaczącym osłabieniu dolara względem głównych walut. W relacji do euro amerykańska waluta była najsłabsza od 4 miesięcy – złamany został poziom marcowego maksimum na EUR/USD w rejonie 1,2735.

Notowania tej pary dość szybko wspięły się w okolice 1,3830. Co istotniejsze, znajdują się one blisko istotnego zniesienia Fibonacciego w okolicach 1,3840. Jak na razie skutecznie powstrzymało ono wzrosty. I może się okazać, że na nieco dłużej.

Wczorajsze dobre otwarcie na giełdzie nowojorskiej, które stało się jednym z motorów zwyżki EUR/USD było wynikiem m.in. informacji, iż Bank of America zdołał pozyskać 13,5 mld USD dodatkowego kapitału (obawiano się, że może to potrwać nieco dłużej). Nastroje wokół sektora bankowego poprawił też amerykański Sekretarz Skarbu, który stwierdził, iż system finansowy „zaczyna zdrowieć” po okresie silnej traumy. Dodał też, iż najprawdopodobniej w lipcu rząd rozpocznie wykup tzw. toksycznych aktywów w ramach zatwierdzonego wcześniej programu. Giełdy nie zdołały jednak zakończyć handlu na plusach. Okolice 8600 pkt. na wykresie Dow Jonesa okazały się być silnym oporem, a pretekstem do realizacji zysków stała się zrewidowana w dół prognoza FED dotycząca perspektyw PKB na 2009 r. i kolejne 2 lata. Według najnowszych szacunków amerykańska gospodarka może się skurczyć o 1,3-2,0 proc., a nie 0,5-1,3 proc. jak sądzono jeszcze w styczniu. Odbicie ma pojawić się już w 2010 r., ale nie będzie ono imponujące. To w opinii części komentatorów jest wyraźnym sygnałem, iż nie ma co liczyć na preferowany przez optymistów scenariusz „V” dla amerykańskiej gospodarki. Podczas wczorajszej publikacji zapisków z kwietniowego posiedzenia FED padły jeszcze dość istotne sformułowania, dotyczące kontynuacji polityki polegającej na zakupie papierów wartościowych przez bank centralny. Zdaniem części ekonomistów to nic innego jak „pompowanie pustego pieniądza do gospodarki”, stąd też sformułowanie to wpłynęło na dalsze osłabienie dolara. Finalnie jednak EUR/USD zakończył handel poniżej poziomu 1,38, na co wpłynęło negatywne zamknięcie indeksów na nowojorskiej giełdzie.

Dzisiaj inwestorzy poznają szereg publikacji makroekonomicznych. Już przed godz. 10:00 będą to majowe szacunki indeksów koniunktury PMI w strefie euro, które według prognoz odnotowały kolejny wzrost. Z kolei o godz. 10:30 poznamy dane o kwietniowej sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii, która może zaważyć na notowaniach funta (w relacji do dolara zyskał on w tym tygodniu blisko 700 pkt.). Z kolei o godz. 14:30 poznamy cotygodniowe dane o bezrobociu w USA (progn. 630 tys. nowych wniosków),a o godz. 16:00 wskaźniki wyprzedzające w amerykańskiej gospodarce w kwietniu (progn. 0,8 proc. m/m) i indeks kondycji sektora wytwórczego w regionie Filadelfii (prognoza na maj to -18 pkt.). Jeżeli dane nie spełnią oczekiwań inwestorów, to będziemy świadkami dalszych spadków na nowojorskiej giełdzie i tym samym być może skutecznej próby powrotu poniżej naruszonego wczoraj oporu na 1,3735 na EUR/USD.

Taki rozwój wypadków zaszkodziłby złotemu, który już teraz jest nieco słabszy, niż wczoraj po południu. O godz. 9:26 za euro płaci się 4,3670 zł, a za dolara 3,1680 zł. Frank drożeje do 2,8760 zł. Warto zwrócić uwagę, że już wczoraj wieczorem, kiedy EUR/USD ustanawiał nowe, lokalne maksimum na 1,3830, złoty nie potwierdzał tego ruchu (w notowaniach USD/PLN).  To może pokazywać, że okolice 4,33-4,34 za euro mogą stać się dość mocnym poziomem oporu hamującym aprecjację złotego nawet na kilka tygodni. Zwłaszcza, że w przypadku pogorszenia się nastrojów na giełdach, inwestorzy dość szybko przypomną sobie też o możliwych problemach z deficytem i planowanej na lipiec nowelizacji budżetu. Reasumując, może się okazać, że teraz jest dość dobry okres na zakupy walut w kontekście wakacyjnych wyjazdów. Dzisiaj o godz. 14:00 NBP poda składniki inflacji bazowej netto za kwiecień. Odczyt będzie miał wpływ na rynek, jeżeli dynamika wyraźnie przekroczy spodziewane 2,5 proc. r/r (spadną wtedy szanse na cięcia stóp procentowych w kolejnych miesiącach).

EUR/PLN:  Kurs odbił się wczoraj od wsparć w okolicach 4,33. Może to oznaczać powrót powyżej 4,40 zł w ciągu najbliższych dni, a później próbę ataku na trzymiesięczną linię trendu spadkowego, która przebiega obecnie w okolicach 4,4750. Dzienne wskaźniki dają mieszane sygnały, jak to podczas przedłużającej się konsolidacji (de facto trwa ona już ponad miesiąc).

USD/PLN: Notowania naruszyły wczoraj wskazywany poziom wsparcia na 3,1550, ale na koniec handlu powróciły powyżej. Nie został on też naruszony dzisiaj w nocy, co każe uznać, iż jest to wciąż istotna strefa wsparcia. Dzisiaj możemy być świadkami odbicia w stronę 3,20. Udane naruszenie tego poziomu otworzy drogę w kierunku 3,2350-3,24. Oczywiście głównym determinantem ruchu będzie zachowanie się EUR/USD.

EUR/USD:  Poziom 1,3840 wyznaczany poprzez 61,8 proc. zniesienie fali spadkowej z grudnia ub.r. do marca b.r. okazał się być ważnym oporem. Dzienne oscylatory pokazują dywergencję z kursem, zwyżkę potwierdza tylko MACD, ale bez większego przekonania. Tym samym pretekst do korekty jest. Ewentualny spadek poniżej 1,3735 sprawi, że wczorajsze wyjście w górę było pułapką. Wtedy notowania mogą dość szybko wrócić w okolice 1,3550 (kilka dni).

Marek Rogalski
analityk DM BOŚ S.A.
Źródło: DM BOŚ