Wciąż bijemy głową w mur

Obóz optymistów ma coraz mniej czasu, by pokazać lwi pazur. Poprzedni tydzień po raz kolejny pokazał, że popyt jest słaby, zdany na kaprysy losu i sprzedających. Aż cztery razy WIG20 próbował powrócić ponad psychologiczną granicę 1900 pkt. i ani razu mu się to nie udało. Obroty na rynku nie należały do wysokich, ale ilekroć rynkowi nie udawało się pokonać ważnej granicy, determinacja sprzedających rosła i wartość handlu akcjami się zwiększała.

Inwestorzy więc obecnie zachowują się asekuracyjnie. Na domiar złego posiadaczom akcji nie sprzyjają dane makroekonomiczne. W minionym tygodniu nadchodziły głównie te słabe lub w najlepszym razie zgodne z oczekiwaniami. Przy ogólnie światowym wyczekiwaniu na korektę wzrostów, stanie w miejscu oznacza już de facto pierwszy krok do tyłu.

Poniedziałkowa sesja może być dość ciekawa, bowiem do handlu po piątkowym święcie niepodległości wejdą znowu inwestorzy amerykańscy. Ich nastroje mogą być decydujące (a ściślej pisząc przewidywanie ich nastrojów), bo europejskie indeksy zapewne będą postępowały w takt kontraktów terminowych na indeksy w USA.  Biorąc pod uwagę, że nie mieli okazji zareagować na słabe dane z kontynentu europejskiego, istnieję większe prawdopodobieństwo iż przeważy podaż.

Publikacje danych nie wniosą zbyt wiele zmian, bowiem będą tylko dwie. Najbardziej istotnym może okazać się odczyt indeksu wyprzedzającego z sektora usług w USA. Wydaje się jednak, że nawet przy pozytywnych danych, nie wpłynie on na emocje inwestorów, gdyż obecnie przywiązuje się większą uwagę do twardych danych makroekonomicznych. W tej chwili tylko one mogłyby świadczyć o ewentualnym wyjściu z recesji, na co niestety możemy jeszcze trochę poczekać.

Jerzy Nikorowski, Analityk i zarządzający funduszami, Superfund TFI

Źródło: Superfund TFI