Częstym celem lotów komisarza UE ds. podatków Laszlo Kovacsa są ostatnimi czasy Hongkong, Singapur i Makao. Komisarz ma nadzieje namówić władze tych krajów na wprowadzenie 15-proc. podatku od zysków kapitałowych zainkasowanych przez Europejczyków w azjatyckich bankach. Ów podatek miałby trafiać oczywiście do unijnej kasy. Póki co na takie ustępstwo zgodziły się w 2005 roku władze Szwajcarii i Lichtensteinu, jednak z krajami azjatyckimi unijnym władzom nie pójdzie tak łatwo z prostego powodu – trudniej im wywierać tam polityczny nacisk. Do tego dochodzi kwestia stanowczego przestrzegania tajemnicy bankowej (zwłaszcza w Singapurze).
Do grupy rajów podatkowych zalicza się również od niedawna Dubaj. Pędząca gospodarka przyciąga przedsiębiorstwa z całego świata, a wraz z nimi tysiące zagranicznym menadżerów. Niemiecki Główny Urząd Statystyczny podaje, że w samym 2006 roku w Zjednoczonych Emiratach Arabskich osiedliło sie 1144 Niemców, czyniąc ten kraj drugim największym po Chinach azjatyckim celem niemieckich emigrantów.
Ta wędrówka niemieckiego (i nie tylko) ludu nie powinna dziwić, bowiem próżno szukać drugiego tak rozwiniętego kraju, gdzie płaca netto stanowi 95 proc. płacy brutto. Jest to efekt braku podatku dochodowego i składek społecznych na symbolicznym poziomie. Dla porównania w Niemczech płaca netto to przeciętnie 64,3 proc. płacy brutto dla osób pozostających w związkach małżeńskich i 54,3 dla pozostałych. Tym samym niemiecki pracownik decydujący się na trzy do pięciu lat życia w Dubaju może z zaoszczędzonych podatków po powrocie do ojczyzny postawić dom. Wiąże się to oczywiście z pewną niewygodą – przeprowadzka musi być kompletna, tak aby centrum interesów życiowych podatnika (jak to nazywają przepisy podatkowe) rzeczywiście znajdowało się w Dubaju. Przeprowadzki mogą natomiast bezproblemowo uniknąć niemieccy menadżerowie, którym kontrakt podpisany z niemiecką firmą (najczęściej „spółką córką”) mającą siedzibę na terenie Dubaju wystarcza by cieszyć się podatkowymi przywilejami. Niestety ich radość nie będzie trwała wiecznie – niemiecki minister finansów Peer Steinbruck zapowiedział zniesienie tych korzystnych rozwiązań dla gotowych do podróży Niemców na sierpień 2008 roku.
Kolejnym krajem przyciągającym niskimi podatkami jest Hongkong. Najwyższa stawka podatku dochodowego dla osób fizycznych spadnie w tym roku z 19 na 17 proc., a zyski z lokat bankowych i dywidend nie są w ogóle opodatkowane.
Podobne atrakcje czekają na podatników w Singapurze. Tamtejszy system podatkowy cechuje się nie tylko niskimi stawkami, ale również godną naśladowania przejrzystością. W rankingu Banku Światowego zamieszczonego w opracowaniu „Paying Taxes 2008” Singapur zajmuje pod tym względem drugie miejsce na świecie (po Malediwach). Dla porównania Niemcy uplasowali się na 67 ze 178 pozycji. Najwyższa stawka podatku dochodowego w Singapurze to 20 proc., a zyski kapitałowe są całkowicie wolne od podatku. Jeśli dodamy do tego niechęć tamtejszych urzędów podatkowych do współpracy z ich europejskimi odpowiednikami oraz wspomniane już mocno strzeżone tajemnice bankowe, widać, że Singapur rzeczywiście zasługuje na miano „azjatyckiej Szwajcarii”. Określenie to z czasem przestaje być tylko metaforą, bowiem coraz więcej szwajcarskich banków jak np. Credit Suisse oraz UBS intensyfikuje tam swoją działalność. Istnieje podejrzenie, że coraz więcej kont i depozytów klientów szwajcarskich banków oficjalnie, „fizycznie” znajduje się właśnie w Singapurze, podczas gdy ich posiadacze są komfortowo obsługiwani w wygodnych oddziałach na terenie Szwajcarii.
Wygląda na to, że komisarz Kovacs odbędzie jeszcze sporo dalekich podróży.