Wealth Solutions: Język lokat strukturyzowanych

Kupując samochód analizujemy jego najważniejsze parametry – moc, zużycie paliwa, liczbę poduszek powietrznych itp. Podobnie należy postępować z lokatami strukturyzowanymi – coraz popularniejszą w Polsce formą inwestowania pieniędzy. Oczywiście można kupić auto na zasadzie: „podobają mi się przednie światła” albo „pasuje mi do torebki”. Nie polecam jednak inwestowania w ten sposób własnych oszczędności. Warto zajrzeć pod maskę, a do tego trzeba oczywiście nieco wiedzy technicznej – nie tak jednak „tajemnej” jak się może wydawać.

Skąd w ogóle nazwa: „ lokaty strukturyzowane”? Struktura to złożenie kilku elementów. Lokata strukturyzowana to również coś w rodzaju puzzli – składa się z część bardzo bezpiecznej (obligacji) oraz bardzo ryzykownej (opcja). Efekt to forma lokaty kapitału, która z jednej strony daje szanse (ale nie pewność!) uzyskania sporego zysku, a z drugiej gwarantuje zwrot określonej części lub całości zainwestowanych pieniędzy. W praktyce z każdych 100 zł wpłaconych przez klienta większość (np. 80 zł) idzie na obligacje, a część (np. 15 zł) na opcję. Opcja to rodzaj zakładu – jeśli spełni się określony scenariusz (np. WIG20 wzrośnie) inwestor zarobi. Jeśli nie – inwestor traci swoje 15 zł. Każda lokata ma określony czas trwania. Załóżmy że są to 3 lata. W scenariuszu optymistycznych (wygrany „zakład”) inwestor odzyskuje swoje 100 zł (obligacje z 80 zł wzrosły do 100) plus określony zysk z opcji (np. 50 zł). W scenariuszu pesymistycznym następuje wyłącznie zwrot kapitału.

W naszym przykładzie na obligacje wydaliśmy 80 zł, na opcję 15 zł. A gdzie się podziało 5 zł? To przykładowa prowizja instytucji finansowej która zaoferowała nam lokatę strukturyzowaną. Inwestor wpłacił 100 zł i odzyska 100 zł – prowizja „na oko” nie ma dla niego znaczenia. Ale oczywiście nie ma darmowego obiadu – gdyby prowizji nie było na opcję można byłoby wydać nie 15 a 20 zł. Działa tu prosta zasada: im więcej wydamy na „zakład” tym większa szansa na wygraną. Sęk w tym, że takie lokaty nikt nie zaoferuje, bo instytucje finansowe nie działają charytatywnie. Warto jednak pamiętać o prowizjach – szczególnie dlatego, że właśnie w przypadku lokat strukturyzowanych nie są one jawne dla inwestorów. W większości przypadków są znacznie niższe niż na przykład w funduszach inwestycyjnych, zdarzają się jednak niechlubne przypadki pobierania zbyt wysokich opłat.

Kluczowym parametrem każdej „struktury” jest partycypacja określana także jako współczynnik udziału w zysku. W zysku z czego? Wprowadźmy więc kolejne pojęcie: instrument bazowy. Jest to po prostu „coś” na czym opiera się lokata strukturyzowana. Może to być np. indeks WIG20 skupiający największe spółki notowane na warszawskiej giełdzie. Mogą to być notowania kawy, złota czy chińskich spółek. Partycypacja to poziom udziału we wzroście instrumentu bazowego. Jeśli partycypacja wynosi 100 proc. wówczas inwestor zyska dokładnie tyle o ile zyskał instrument bazowy. I odpowiednio: partycypacja na poziomie 150 proc. oznacza, że zysk inwestora będzie 1,5-krotnie wyższy niż wzrost instrumentu bazowego. Wysokość partycypacji nie jest jednak sprawą najważniejszą – ważne na czym opiera się inwestycja. Warto natomiast porównać poziom partycypacji jeśli mamy do wyboru dwie inwestycje oparte na tym samym instrumencie bazowym.

Sercem każdej lokaty strukturyzowanej jest tzw. formuła wypłaty. Jest to wzór według którego zostanie obliczony zysk na koniec trwania inwestycji. W najprostszej postaci taki wzór będzie wyglądał następująco: partycypacja x procentowa zmiana instrumentu bazowego między pierwszym a ostatnim dniem trwania lokaty. Niestety najprostsza postać nie jest zbyt powszechna – stosowane są różnego rodzaju „komplikacje”. Najczęściej jest to tzw. uśrednianie – zmiana instrumentu bazowego nie jest wówczas liczona między dniem początkowym a dniem końcowym ale między dniem początkowym a średnią z kilku czy kilkunastu obserwacji w trakcie trwania inwestycji. Nietrudno zauważyć że taki manewr może nieco ograniczyć zysk z inwestycji – jeśli instrument bazowy będzie rósł systematycznie w ciągu trwania lokaty wówczas uśrednianie zadziała na niekorzyść inwestora.

Wróćmy jednak do instrumentu bazowego, a więc tego na czym faktycznie mamy zarabiać. Nie ma problemu jeśli jest to na przykład znany większości inwestorów WIG 20 czy nawet indeks którejś z większych giełd zagranicznych. Problem pojawia się z aktywami bardziej egzotycznymi takimi jak autorskie strategie inwestycyjnej tworzone przez zagraniczne banki. Przykładem jest niezwykle ostatnio popularny indeks BNP Paribas – Millennium. Składa się on z kilku klas aktywów (akcji, obligacji, surowców, walut i nieruchomości) których proporcje są zmieniane co miesiąc wg teorii noblisty Harry’ego Markowitza. Sama konstrukcja owego instrumentu bazowego nie jest więc zbyt prosta – a świadomy inwestor powinien ją poznać. Produktów opartych o ten indeks pojawiło się w Polsce już ok. 10 (dobra próba dla porównania wskaźników partycypacji). Co ciekawe, niektóre instytucje „ukrywały” przed inwestorami faktyczną nazwę strategii – zrobiły taki banki BZ WBK i ING Bank Śląski by uniknąć skojarzeń z konkurencyjnym Bankiem Millennium. Ten przykład pokazuje, że analiza instrumentów bazowych nie zawsze jest banalna.

Inny przykład dotyczy surowców rolnych – popularnej ostatnio klasy aktywów. Produkt oparty na pszenicy może się w rzeczywistości opierać na rozmaitych konstrukcjach finansowych – różnych konfiguracjach kontraktów terminowych na to zboże, specjalnych indeksach tworzonych przez banki czy funduszach inwestycyjnych. Warto zdawać sobie sprawę, że celem instytucji finansowych często jest skonstruowanie produktu finansowego, który będzie mógł zostać skojarzony z modną w danym momencie klasą aktywów (np. spółki z sektora energii odnawialnej czy właśnie zboża) nie oznacza to jednak, że klient ma do dyspozycji maksymalnie prostą i uczciwą formę zarabiania na niej. Dystrybutorzy wychodzą z założenia ze forma jest równie ważna, a nawet ważniejsza od treści – inwestorzy raczej decydują się na podstawie „koloru karoserii” niż „momentu obrotowego”.