WGI – Poniedziałkowe tąpnięcie na złotym – raport tygodniowy

W poniedziałek rano złoty był jeszcze bardzo silny. Kurs USD/PLN spadł do 3,3570 i był najniższy od 1998 r. Za euro płacono w tym czasie 4,29 zł. Wraz z upływem dnia złoty jednak tracił, a kurs euro przebił opór na poziomie 4,32 i wzrósł do 4,3860 – najwyższego poziomu w październiku. Notowania dolara osiągnęły tygodniowe maksimum w czwartek, gdy „zielony” kosztował 3,4310 zł.

Inwestorów do złotego mogły zniechęcić coraz to nowe propozycje „naprawy” sytemu podatkowego i słabnące oczekiwania na podwyżki stóp procentowych. Rynek nie zareagował optymistycznie na propozycje podwyżki podatku PIT, płacy minimalnej czy jednorazowej corocznej premii podatkowej dla osób o najniższych dochodach i świadczeniach. Nijak ma się to do zapowiedzi ograniczania deficytu budżetowego i realizacji planu Hausnera.

RPP tym razem nie zaskoczyła rynku i postanowiła poczekać z ewentualną podwyżką stóp procentowych do listopada, gdy znana już będzie nowa projekcja inflacji. Władze monetarne utrzymały stopę referencyjną na poziomie 6,5 proc. oraz restrykcyjne nastawienie w polityce pieniężnej. Za takim ruchem przemawiał silny złoty ograniczający wpływ wzrostu cen ropy na polską gospodarkę, niskie tempo wzrostu wynagrodzeń i wygasanie szoków cenowych związanych z akcesją do UE. Do podwyżek stóp nie skłonił Rady też wzrost cen żywności w I połowie października o 1,2 proc.

Członkowie RPP nie wykluczyli jednak, że może jeszcze dojść do wzrostu kosztu pieniądza, wskazując, że w dalszym ciągu większe jest prawdopodobieństwo, że inflacja utrzyma się powyżej celu inflacyjnego niż poniżej. Minister finansów Mirosław Gronicki uznał decyzję władz monetarnych za zgodną z oczekiwaniami. Szef resortu finansów nie widzi większych zagrożeń dla inflacji w przyszłym roku. Ale jeśli nowa projekcja inflacji będzie sugerować podwyżkę stóp procentowych, to RPP jej dokona. Na razie jednak złoty jest mocny i nie ma niebezpieczeństwa wzrostu inflacji i płac, polityka pieniężna może pozostać zatem niezmieniona.

Coraz ważniejsze stają się kwestie związane z przyjęciem przez Polskę euro. Na uwagę zasługuje komentarz wiceprezesa Bundesbanku, który zauważył, że nowe kraje UE potrzebują wielu lat, aby spełnić warunki konwergencji i wejść do strefy euro. Z kolei prezes NBP Leszek Balcerowicz opowiedział się przeciw zbyt wąskiemu korytarzowi wahań złotego w okresie poprzedzającym wstąpienie do strefy euro. Polska waluta mogłaby być w tym przypadku bardziej narażona na ataki spekulacyjne.

Rekomendacje

Na notowania złotego w kolejnym tygodniu wpływ będą mieć najprawdopodobniej wybory prezydenckie w USA i przepływy kapitałów związane ze sprzedażą akcji PKO BP, w transzy dla inwestorów zagranicznych. Kurs USD/PLN powinien poruszać się w przedziale 3,35 – 3,45, a cena euro wahać od 4,30 do 4,38.

RYNEK MIĘDZYNARODOWY

EUR/USD

Dolar czeka na wybory

Od 25 do 29 października kurs dolara konsolidował się po tygodniu silnych strat. Wprawdzie z poniedziałku na wtorek eurodolarowi zabrakło tylko 1 proc. do historycznego maksimum (czyli 1,2930) to przez pozostałe dni EUR/USD nie wykazywał większej zmienności i utknął w przedziale 1,27 – 1,28. Kurs osiągnął swoje minimum (1,2630) w czwartek, po niespodziewanej decyzji banku chińskiego o podwyżce stóp procentowych, maksimum zanotowaliśmy na sesji azjatyckiej w poniedziałek i było to 1,2841. Na słabą kondycję dolara wpływ mają przede wszystkim rekordowe ceny ropy utrzymujące się od kilku tygodni w pobliżu 50 USD za baryłkę oraz złe dane makroekonomiczne, które systematycznie rozczarowują uczestników rynku. Ze szczególną uwagą rynek przygląda się deficytom USA (na rachunku bieżącym oraz budżetowemu) oraz spadkowi zainteresowania na amerykańskie papiery wartościowe u inwestorów zagranicznych. Inne ważne dane publikowane w tym tygodniu też nie pomagały „zielonemu”. Wartość indeksu zaufania konsumentów po raz drugi z rzędu rozczarowała uczestników rynku. Indeks spadł w październiku do 92,8 pkt z 96,7 pkt we wrześniu. Zamówienia na dobra trwałe wzrosły wprawdzie we wrześniu o 0,2 proc., w porównaniu do spadku o 0,3 proc. w sierpniu, ale rynek spodziewał się figury na poziomie +0,5 proc. Liczba nowych podań o zasiłki wzrosła do 350 tys. wobec prognozowanych 338 tys. Generalnie 10-dniowe spadki wartości amerykańskiej waluty zostały zatrzymane w tym tygodniu w pobliżu historycznych poziomów. Inwestorzy nadal jednak nie wierzą w kondycję dolara, czego świadectwem byłaby jakaś większa korekta.

Rekomendacje

Spadek wartości amerykańskiej zatrzymał się w tym tygodniu jednak brak wyraźnej korekty oraz niesprzyjające dane wskazują, że inwestorzy mogą odpoczywać przed kolejną falą wyprzedaży dolara. Wydaje się, że atak na rekordowy poziom 1,29 jest kwestią niedalekiej przyszłości.

USD/JPY

Jen najmocniejszy od 6 miesięcy

Mijający tydzień był już piątym z rzędu, który przyniósł wyraźne osłabienie dolara względem waluty japońskiej. Nawet informacje o weekendowym trzęsieniu ziemi w Kraju Kwitnącej Wiśni nie wywołały na uczestnikach rynku walutowego większego wrażenia. Dolar zanotował najgorszy tydzień od przeszło 6 miesięcy. Praktycznie przez cały czas kurs USD/JPY utrzymywał się w kanale cenowym od 106 do 107. Już w poniedziałek jen atakował ważny poziom w okolicach 106,2. Na jego przełamanie musiał jeszcze jednak poczekać. Napływające ze Stanów Zjednoczonych dane makroekonomiczne dowodziły spadającego zaufania konsumentów. Wskaźnik zaufania osiągnął wartość 92,8 pkt w porównaniu z 96,7 we wrześniu. To wystarczyło, aby po raz kolejny osłabić dolara. Japońska waluta coraz pewniej czuła się w pobliżu poziomu 106, którego pokonanie dawało szanse na zejście w okolice 103,50. Przed nadmiernym spadkiem wartości dolara występowało jednak japońskie ministerstwo finansów, które tradycyjnie już występuje przeciw zbyt mocnej pozycji jena. Obraz rynku zmieniła na krótko czwartkowa interwencja chińskiego resortu finansów. W czwartek na rynek napłynęły informacje o podwyżce stóp procentowych w Chinach. Efektem pośrednim decyzji Chin jest schłodzenie gospodarki, co w efekcie zmniejsza popyt wewnętrzny, w tym popyt na surowce takie jak ropa czy miedź. Zmniejszony popyt oznacza spadek cen tych surowców, a stąd już niedaleko do aprecjacji dolara. To skłoniło część inwestorów do powrotu do waluty amerykańskiej. Był to jednak przejściowy entuzjazm zwolenników waluty amerykańskiej. Ostatecznie sytuacja wykrystalizowała się w piątek, kiedy to jen kolejny raz utrzymywał się w pobliżu 6 miesięcznego minimum przy poziomie 106. Zdaniem analityków decyzja Chin o podniesieniu stóp procentowych w celu schłodzenia gospodarki będzie wspierać nie tylko jena, ale i inne waluty azjatyckie. Przy sprzyjających warunkach możemy być świadkami zejścia waluty japońskiej w kierunku wspomnianego poziomu 103,50.

Rekomendacje

W najbliższym tygodniu notowania kursu USD/JPY mogą zbliżyć się do granicy 103,50. Scenariusz taki zależy jednak od wyników wyborów w USA, które odbędą się już 2 listopada. Brak jednogłośnego zwycięzcy w pierwszych dniach po wyborach, zdaniem analityków, będzie działał na niekorzyść waluty amerykańskiej.

PRZYGOTOWAŁ

Marek Węgrzanowski

Warszawska Grupa Inwestycyjna S.A.

KOMENTARZ MAKROEKONOMICZNY

Gospodarcza tożsamość Europy

Rozszerzenie Europy o kolejne kraje byłego bloku wschodniego to w pewnym sensie proces globalizacji, który polega także na ujednolicaniu „gustów” i sposobów działań gospodarczych. Wiele podmiotów gospodarczych zaczyna tracić tożsamość narodową na rzecz tożsamości globalnej. Problem ten jest najbardziej widoczny w zjednoczonej Europie, szczególne po rozszerzeniu. Nowe państwa, które starają się być jak najbardziej konkurencyjne zaczęły obniżać podatki i oferować ulgi dla inwestorów zagranicznych. Proces ten ma na celu przyciągnięcie kapitału zagranicznego. Skutek jest taki, że wiele przedsiębiorstw z Europy zachodniej przenosi produkcję na wschód, gdzie otrzymują lepsze warunki do prowadzenia biznesu. Prowadzi to do wojny na słowa między starą a nową Europą. Pojawia się też zjawisko „dumpingu podatkowego”.

Realia biznesu w zglobalizowanym świecie powodują, że stara Europa przegrywa i to z kilku powodów. By zmienić tę sytuację należy doprowadzić do uaktywnienia gospodarczego starej Europy, i to najlepiej poprzez zwiększenie efektywności działań przedsiębiorstw. Po drugie, niskie podatki mogą okazać się jedynym skutecznym narzędziem dla nowych krajów, aby uzyskać przewagę konkurencyjną. Po trzecie wreszcie, należy zacząć wprowadzać w życie postawienia i zalecenia wynikając ze Strategii Lizbońskiej. Minęły dwa lata a nie poczyniono żadnych kroków, aby wprowadzić ją w życie.

Przewodniczący rady nadzorczej Deutsche Bank, Rolf Breuer, w wywiadzie dla tygodnika „Stern” wspomniał, ż bank ten rozważa możliwość przeniesienia siedziby z Frankfurtu do innego centrum finansowego, tym bardziej, że od jakiegoś czasu większość dochodów banku pochodzi z regionów spoza RFN-u. Gdyby tak się stało, byłoby to precedensowe działanie, która zmieniłoby krajobraz działalności przedsiębiorstw na rynkach globalnych. Stałoby się wówczas jasne, że aby osiągnąć sukces na rynku globalnym trzeba funkcjonować tam, gdzie jest tanio i konkurencyjne (niskie podatki i koszty produkcji) – czyli – nie konieczne we własnym kraju. Pojawiają się też inne obrazy tego zjawiska. Niemiecki koncern Volkswagen chce obniżyć zatrudnienie o 30 000 osób, bądź przenieść produkcję tam, gdzie będzie ona tańsza. Nie ma więc takiej możliwości, bez dokonania uprzednio radykalnych zmian w sposobie podejścia do biznesu, by stać się bardziej mobilnym i zwiększyć efektywność.

Tymczasem w Polsce sytuacja wygląda inaczej. Sejm dąży do utrzymania tożsamości narodowej, podczas gdy rząd chce by polska gospodarka była bardziej globalna – czyli otwarta – i przyjaźnie nastawiona do inwestorów zagranicznych. Która opcja zwycięży, pokaże życie. Nie ulega wątpliwości, że procesu globalizacji nie da się zatrzymać. Niestety, na dzisiejszym zglobalizowanym rynku jest miejsce tylko dla silnych, bogatych oraz tych, którzy mają jasno określoną tożsamość. Ale jaką tożsamość: narodową czy globalną?

PRZYGOTOWAŁ

Richard Mbewe

Warszawska Grupa Inwestycyjna S.A.