Wojciech Sobieraj: nie będzie opłat za bankowość internetową

Wojciech Sobieraj

Nie będziemy pobierać opłat za korzystanie z bankowości internetowej. Są pewne procesy, które według mnie są absolutnie nieodwracalne. Klienci będą płacić za coś zupełnie innego – mówi w rozmowie z PRNews.pl Wojciech Sobieraj, prezes Alior Banku.


Publikujemy drugą część rozmowy z Wojciechem Sobierajem, prezesem Alior Banku. Część pierwsza znajduje się TUTAJ.

Wojciech Boczoń, PRNews.pl: Czy, mimo rosnącego znaczenia kanałów elektronicznych, oddziały nadal będą potrzebne? Dziś wiele banków zapowiada zwolnienia i zamyka placówki. Jak to wygląda w Aliorze? Teraz stawiacie małe Alior Ekspressy, a duże placówki są już niepotrzebne?


Wojciech Sobieraj, Prezes Alior Banku:Trzeba spojrzeć, dokąd Polacy chodzą na zakupy. To nie tylko duże centra lifestylowe typu warszawska Arkadia. Duża część naszego społeczeństwa robi zakupy w Lidlach, Biedronkach i Kauflandach. Tam przenosi się aktywność Polaków. My też chcemy tam być.

Wydaje mi się, że w przypadku części naszej konkurencji schłodzenie gospodarki jest tylko pretekstem do zrobienia porządków z oddziałami. Nawet jeśliby nasza gospodarka rosła o 10 procent rocznie, to i tak ze względu na trendy technologiczne oddziały zaczęłyby po prostu świecić pustkami. My chcemy zrobić wszystko, żeby zapewnić w oddziałach ruch. Stąd z jednej strony wprowadziliśmy różnego rodzaju kantory, rachunki w oddziałach bez opłat, sprzedaż złota, a z drugiej strony chcemy pójść tam, gdzie ci klienci jeszcze chodzą. Czyli do tych lokalnych centrów handlowych.

Sądzę, że gdybym miał budować Aliora jeszcze raz, to on wyglądałby troszeczkę inaczej. Oddziały byłyby jak wielkie Apple Storey otoczone siecią iSpotów. Wydaje mi się, że dobrze zrobiliśmy, otwierając te 208 dużych oddziałów zatrudniających po minimum 10 osób. One obsługują i detal, i biznes. Chcemy je otoczyć właśnie tymi mniejszymi agencjami i oddziałami Express. Podsumowując, Alior rozwija się w dwóch kierunkach: przyciąga klientów do oddziałów i zarazem idzie tam, dokąd idą klienci.

Będąc już przy supermarketach: Alior nawiązał z Allegro strategiczną współpracę w zakresie finansowania zakupów internetowych. Czy interesują Was inne segmenty consumer finance, na przykład kredytowanie zakupów ratalnych w hipermarketach?

Jest to dla nas jakby druga noga. Mocno z tym ruszyliśmy. Mamy podpisane umowy i zaczęliśmy współpracę w zasadzie ze wszystkimi czołowymi sprzedawcami sprzętu elektronicznego czy mebli. Same hipermarkety nie za bardzo się do tego nadają ze względu na niskie wolumeny pojedynczych transakcji, ale elektronika, artykuły gospodarstwa domowego lub meble nadają się idealnie i chcemy to bardzo mocno rozwijać. Chcemy dla naszych sklepów być partnerem zarówno w internecie, jak i w tradycyjnych kanałach – zapewniać im całkowitą obsługę.

Czy po wprowadzeniu banku Alior Sync zaobserwował Pan zjawisko wewnętrznej kanibalizacji klientów? Ilu klientów dużego Aliora przeniosło się do Synca? Czy nie obawia się Pan, że w perspektywie rosnącego znaczenia bankowości elektronicznej to zjawisko będzie się nasilać?

To jest jedna z tych zagadek, z której rozwiązaniem mogę mieć duży kłopot. Mniej niż 10 proc. klientów Synca pochodzi z Aliora. Ale nie pozamykali przy tym rachunków w Aliorze. Oczywiście nie liczymy takich klientów w raportach podwójnie. Ale taka czysta kanibalizacja, czyli przepięcie z jednego banku na drugi, dotyczyła około 5 proc. klientów. Konto w Syncu otwierane jest po prostu jako drugi rachunek.

Kiedy w Syncu pojawią się opłaty za korzystanie z konta?

Nie będziemy pobierać opłat za korzystanie z bankowości internetowej. Są pewne procesy, które według mnie są absolutnie nieodwracalne. Spójrzmy chociażby na media internetowe. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy wprowadza się opłaty za prosty kontent internetowy. Może z wyjątkiem kilku prestiżowych gazet, w oparciu o jakieś mikropłatności. Nie wyobrażam sobie też, żeby operator telekomunikacyjny przywrócił opłaty za połączenia międzymiastowe, które kiedyś były przecież standardem.

Banki muszą zastąpić przychody z tradycyjnych źródeł, na przykład z transakcji w oddziałach, czymś innym. Tu są zawsze dwie opcje: albo nie mam pomysłu i tnę, zamykam i restrukturyzuję, albo mam pomysł i wchodzę w nowe obszary. Mogą to być chociażby płatności mobilne czy mikropłatności. Ale takie postawienie sprawy: „do tej pory było za darmo, teraz za pięć złotych” raczej nie przejdzie. Chyba że klient będzie traktował bank jak osiołka z darmowym serwisem, a „prawdziwe bankowanie” robił gdzie indziej. Ale student czy młoda rodzina niemająca nadwyżek finansowych nie będzie płacić za rachunek.

Kiedy możemy spodziewać się rozpoczęcia współpracy Aliora z telekomem? Czy może upatruje Pan rozwoju płatności mobilnych w innym niż oparty na NFC modelu płatności?

Jesteśmy, jako cały rynek, w przededniu określenia standardów, które zwyciężą na rynku. Alior chce być innowatorem, a nie zarozumialcem. I to nie my, ze względu na swoją skalę, będziemy kształtowali rynek. My chcemy poprzeć całą naszą mocą ten model, który zwycięży. Nie chcemy iść w rozwiązania, które za chwilę znikną.

Wydaje mi się, że karty zostaną tutaj rozdane przez operatorów telekomunikacyjnych. Każdy każdemu patrzy na ręce, bo moment dla rynku jest niezwykle trudny. Można popełnić błąd strategiczny. Dziś Visa i MasterCard w płatnościach znajdują się w takim miejscu, jak przed laty Kodak w segmencie fotograficznym. Waży się ich przyszłość. Mówi się, że gdyby Kodak postawił w odpowiednim momencie na cyfrówki, dziś w każdym sklepie byłyby aparaty Kodaka. Na szczęście obaj operatorzy – Visa i MasterCard – podchodzą do tego rozsądniej, mają już bardzo zaawansowane projekty.

Dziś trudno natomiast powiedzieć, który standard zwycięży. Czy to będzie jakiś lokalny system płatności, czyli coś, co pomija Visę i Mastercarda, czy to będzie coś przygotowanego z Visą i MasterCardem? Nie wiem. Wszyscy patrzą bardzo uważnie na projekt PKO BP, o którym mówi się, że ma zmienić rynek. Ściskam kciuki za rodaków, niech im się uda.

Czy Alior prowadzi rozmowy z którymś z telekomów?

Tak, ale nie mogę powiedzieć, z którym.

Moje ostatnie pytanie dotyczy prognoz na najbliższy czas. Co według Pana jest największym problemem sektora bankowego w Polsce? A może jest coś, z czego powinniśmy być szczególnie dumni? Wiele osób uważa, że rynek jest przeregulowany, i wini za to KNF?

Jestem chyba ostatnią osobą, którą można by posądzić o lizusostwo, ale z pełną świadomością mówię: giełdowy sukces Alior Banku w dużej części opierał się na tym, że podlegamy polskiemu nadzorowi. Ma on niesamowicie dobrą opinię na rynkach międzynarodowych. Więc niech KNF robi to co dotychczas, bo robi to dobrze. Po to jest też, by czasem postawić do pionu.

W kontekście wyzwań i zmian zwróciłbym uwagę natomiast na coś innego. Polski rynek bankowy zaczyna się kompletnie przebudowywać. Z jednej strony mamy technologiczną zmianę: pustoszejące oddziały i przejście klientów do bankowości internetowej. Z drugiej strony obserwujemy zmiany struktury własności polskiego rynku i dążenie w kierunku konsolidacji. Najpóźniej za dwa lata, gdy Santander okrzepnie, zmusi banki, które dziś są największe, do reakcji. Średni będą musieli się łączyć, dzielić, sprzedawać, wychodzić. Powinniśmy zapamiętać rynek z końca 2012 roku, bo on już nigdy nie będzie wyglądał tak samo.

Dziękuję za rozmowę.