„Teraz pomysł wraca, bo sprzedaż zaczyna rosnąć (od początku roku o ponad 25 proc.) i każdy chce uszczknąć jak najwięcej z rosnącego tortu. Tym bardziej że chodzi nie tylko o zyski ze sprzedaży nowych aut, ale też prowizje od sprzedanych polis i zyski z naprawy rozbitych aut. Im większy obrót, tym bardziej te wszystkie wartości rosną.” – pisze „Gazeta Prawna”.
„Koncerny odchodzą od wyłączności przyznawanej jednemu ubezpieczycielowi – mówi Przemysław Konopka, wiceprezes Gras Savoye Polska, firmy brokerskiej zajmującej się m.in. opracowywaniem programów dealerskich. Oznacza to, że obecnie w salonie coraz częściej można wybierać między ofertami kilku towarzystw, czyli np. PZU, Allianz czy Ergo Hestii, które są najbardziej aktywne na tym rynku.” – czytamy.
Zdecydowana większość umów przewiduje jednak, że klient będzie pokrywał część szkody z własnej kieszeni, jeśli po szkodzie częściowej nie będzie naprawiał samochodu w sieci serwisowej danego dealera. „W ten sposób sprzedawcy aut starają się zagwarantować sobie, że rozbity samochód wróci do serwisu. Starają się więc zniwelować wpływ wypłat na tzw. kosztorys, preferowanych przez ubezpieczycieli, który jest sporządzany według cen niepozwalających na naprawę w ASO […].” – czytamy w „Gazecie Prawnej”.
Więcej informacji w dzisiejszym wydaniu „Gazety Prawnej”.