W czwartek poznamy listopadowe odczyty wskaźników PMI w przemyśle kilku kluczowych dla światowej gospodarki rynków. Po wczorajszym wybuchu optymizmu raczej nie doprowadzą one do gwałtownego kontrataku sprzedających akcje, ale przed kupującymi postawią niewygodne pytania.
W czwartek rano azjatyckie giełdy zmniejszały jednodniowy dystans do europejskich rynków akcji i Wall Street. Podobnie, jak dzień wcześniej na Starym Kontynencie, poszczególne parkiety w różnym stopniu reagowały na skoordynowaną interwencję banków centralnych w zależności od tego w jaki stopniu bezpośrednio dotyczą ich ostatnie wydarzenia. W Japonii, Singapurze czy Indonezji indeksy rosły o 2-3 proc., natomiast w Chinach ok. 8.30 czasu warszawskiego obserwowaliśmy wzrost głównego indeksu o 5,8 proc. Nie była to bynajmniej próba zignorowania kiepskiego odczytu indeksu PMI w chińskim przemyśle, który w listopadzie z 51 pkt. do 47,7 pkt. Za bardziej istotną kwestię inwestorzy najwyraźniej uznali decyzję tamtejszego banku centralnego, który w środę postanowił odciążyć nieco banki i obniżając wysokość stóp rezerwy obowiązkowej uwolnił kilkadziesiąt miliardów dolarów z bilansów największych banków.
W Europie zapowiada się sesja, która po wczorajszej eksplozji optymizmu może dać inwestorom do myślenia i przypomnieć, gdzie leży prawdziwe źródło bieżącego kryzysu w strefie euro. Środowa interwencja banków centralnych odkorkowała na pewien czas płynność w sektorze bankowym, ale warto zwrócić uwagę, że utrudniony dostęp instytucji finansowych do dolarów wynikał przede wszystkim z dwóch kwestii: spadających wraz z cenami obligacji skarbowych wartości zabezpieczeń transakcji oraz rosnących potrzeb kapitałowych w związku z wchodzącymi w życie za pół roku nowymi regulacjami. Czwartkowa emisja obligacji przez Hiszpanię o wartości ok. 3 mld EUR będzie pierwszym testem nastrojów wśród prywatnych nabywców rządowego długu. Z całą pewnością rentowności oferowanych papierów będą wyższe niż podczas poprzednich aukcji, ale skala zwyżek powie nam czy inwestorzy sądzą, że w dłuższym horyzoncie to nie płynność, lecz wypłacalność rządów jest głównym problemem.
Ponadto, publikacja wskaźników PMI w strefie euro najprawdopodobniej przypomni, że przynjamniej jeśli chodzi o sektor przemysłowy, trzon Europy znajduje się w fazie recesyjnej. Odczyty wskaźników PMI w okolicy 46-47 pkt., po nieprzerwanych spadkach od początku roku nie są dziełem przypadku i zapowiadają, że realizacja świeżych obietnic reform finansów publicznych w najbliższych miesiącach będzie niezwykle trudna.
Pocieszające natomiast mogą być dane zza oceanu, gdzie z jednej strony na rynku pracy obserwujemy tworzenie nowych miejsc pracy w szybkim tempie (wg agencji ADP w ubiegłym miesiącu 206 tys.), a z drugiej odczyt indeksu nastrojów w przemyśle (ISM) powinien lekko odreagować ostatnie silne spadki.
Źródło: Noble Securities SA