Wszyscy pokochali dolara

Powodów do przeceny w zasadzie nie było, bo raporty kwartalne spółek były bardzo zróżnicowane. Indeksy rozpoczęły jednak sesję spadkiem, co po poniedziałkowej sesji dziwić nie mogło. Bardzo szybko byki odwróciły kierunek, ale był to triumf chwilowy. Od 16.30 przez 2,5 godziny indeksy spadały tracąc w końcu tego spadku ponad dwa (S&P 500) i ponad trzy (NASDAQ) procent. Nie było w tym spadku nic nadzwyczajnego. Po szaleńczych wzrostach z poniedziałku rynkowi należała się korekta – mogła też być szalona. Skończyła się właśnie na trzy godziny przed końcem sesji. Od tego czasu byki zdominowały rynek i pewnie poprowadziły indeksy na północ. Wydawało się, że zakończenie sesji jest przesądzone, ale ostatnia godzina należała do niedźwiedzi. Indeksy spadły odsuwając S&P 500 od oporu na wysokości 1.004 pkt., którego przełamanie utworzyłoby formację podwójnego dna. W żadnym wypadku nie można jednak powiedzieć, że atak na ten poziom się nie odbędzie.

W Warszawie wydarzeniem we wtorek była przecena złotego. Podobnie zachowywały się inne waluty regionu (np. forint). Złoty stracił w stosunku do euro i dolara po ponad cztery procent. W stosunku do szwajcarskiego franka też stracił blisko 11 groszy przekraczając poziom 2,43 PLN (najwyżej od lutego 2007). Takie osłabienie będzie już biło w kredytobiorców i szkodziło wielu bankom. Przecena wynikała tylko po części ze wzmocnienia dolara w stosunku do euro. Wystarczy spojrzeć na nasze taniejące obligacje, żeby zobaczyć, co się dzieje. Kapitał zagraniczny ucieka z naszego rynku, a to bardzo źle rokuje złotemu. Widać wyraźnie, że nastroje w stosunku do walut regionu są fatalne, co źle rokuje złotemu na przyszłość.

Wtorek GPW rozpoczęła tak jak musiała, czyli wzrostem indeksów. Trudno było oprzeć się presji optymizmu płynącej z prawie każdego zakątka globu. Entuzjazmu na początku sesji nie było widać, a wzrost WIG20 hamowany był przez spory spadek ceny akcji KGHM (cena miedzi plus planowany strajk bardzo szkodzą spółce). Bardzo szybko pojawiły się jednak zlecenia koszykowe, dzięki czemu WIG20 szybko ruszył na północ. Najmocniej zyskiwały akcje banków. W okolicy południa WIG20 zyskiwał już ponad 3 procent, a potem pognał wyżej. Jak to często w takich sytuacjach bywa liderem wzrostu był poprzedni outsider, czyli Pekao SA.

Taka sielanka trwała tylko do pobudki w USA. Po publikacji raportów kolejnych amerykańskich spółek, kiedy kontrakty na amerykańskie indeksy ruszyły mocniej na południe ściągając w dół indeksy w Europie, również u nas skala zwyżki znacznie się zmniejszyła. Udało się jednak zamknąć sesję wzrostem WIG20 o ponad dwa procent. Można by powiedzieć, że w sytuacji, kiedy w USA zapowiadały się spadki taki wzrost indeksów jest czymś znaczącym, ale ja się z takim twierdzeniem nie zgadzam. Każdemu rynkowi należy się odbicie, a to było bardzo mikre.

Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi