W końcu w poniedziałek gracze mogli przypomnieć sobie stary, dobry obraz nudnych i spokojnych poniedziałków. Choć sesję na WIG20 zaczynaliśmy od niewielkich minusów to popyt szybko wyciągnął indeks na 1-procentowe plusy na których nastąpiła stabilizacja. Nie trwała ona wybitnie długo, bo drugie uderzenie byki przeprowadziły tuż po południu i tym razem udało się sięgnąć poziomu 2300 pkt. Dalsze zwyżki zatrzymały jednak topniejące wzrosty giełd rozpoczynających handel w Stanach.
W kalendarium nie było dziś żadnych wyjątkowych wydarzeń, więc na znaczeniu zyskiwały doniesienia z Libii i bliskim końcu reżimu Kadafiego. Oczywiście dobrze, że w tak nerwowym otoczeniu zniknie chociaż jeden czynnik ryzyka i uspokoi się sytuacja geopolityczna, jednak fakt, że przez tymi wydarzeniami próbowano tłumaczyć 2 proc. spadek ceny ropy pokazuje, że rynki nie miały dziś na czym się skupić. Niezależnie od dalszych losów rewolucji libijskiej na ceny ropy nieporównanie większy wpływ będzie miała kondycja ogólnoświatowej gospodarki i to właśnie obawy o możliwą recesję przeceniają ceny ropy.
Najbliższe dni będą już miały większe znaczenie z uwagi na nadchodzące informacje z Niemiec, amerykańskiego PKB i piątkowej konferencji Bena Bernanke w Jackson Hole. Poza oczekiwaniem na słowa szefa FED inwestorzy częściowo zapewne już oczekują możliwych negatywnych informacji, więc ewentualne spadki nie byłyby już tak głębokie jak ostatnio. Poważne kłopoty pojawią się gdy dane rozczarują, a FED nie wyciągnie pomocnej dłoni (z gotówką). Wtedy dojście do ubiegłotygodniowych minimów będzie kwestią paru godzin.
Poniedziałkowa sesja teoretycznie była pięknym początkiem korekty ostatnich spadków. Wzrosty przebiegały niemal książkowo, bo popyt najpierw doprowadził do wzrostów, a po uklepaniu wyższej półki poprowadził rynek dalej na północ. Nawet marudni Amerykanie nie przeszkodzili w ostatecznym sięgnięciu 2300 pkt., które WIG20 zdobył na fiksingu, jednak problemem jest obrót. Ledwo 650 mln złotych na całym rynku to wartość bliźniaczo podobna do tych z lipca kiedy popytu było jak na lekarstwo. Przy takim zainteresowaniu handlem 3-4 proc. zwyżki spółek z WIG20 nie znaczą nic istotnego poza tym, że niewielka podaż nie była zainteresowana handlem na ostatnich minimach. Do zmaterializowania prawdziwej korekty potrzeba przynajmniej 1,5 mld i dojścia rynku powyżej 2400 pkt.
Źródło: AZ Finanse