Wyczekiwanie na koniec miesiąca

Nowy tydzień amerykańskie rynki rozpoczęły bardzo optymistycznie. Byki bez żadnych przeszkód i bez żadnych danych zdołały najpierw odrobić piątkowe spadki, a następnie kontynuowały wzrosty. Wynik aż 1,7 proc. zwyżki jest jednak na swój sposób zaskakujący, bo co prawda po trzech sesjach spadkowych odbicie było „naturalne” to jednak skala wzrostu bez żadnej przyczyny jest dość intrygująca. 

Można to wiązać z kończącym się miesiącem i kwartałem, ale wpływ takich czynników zazwyczaj jest marginalny. Dziś nadal nie ma w planie żadnej publikacji, która mogłaby poruszyć rynkami, ale gracze będą mogli wybierać pomiędzy indeksem zaufania konsumentów i wskaźnikiem Case-Shiller. Popytowi przydałyby się jednoznaczny kierunek danych i rosnące ceny domów, ponieważ ostatnio rynek nieruchomości dwukrotnie rozczarował. Negatywny odczyt raczej wywoła stabilizację niż przecenę.

Na GPW poniedziałkowy handel był dość nietypowy. Poza otwarciem na wyraźnym plusie i szybkim spadku indeksu WIG20 do poziomu piątkowego zamknięcia resztę dnia trudno było przypisać którejkolwiek z giełdowych stron. Rynek co chwila był rzucany w górę i w dół o kilka punktów, co było konsekwencją małego obrotu i dużych różnic w ofertach kupna i sprzedaży największych spółek. Wynikiem takiego podejścia jest wykres przypominający wynik badania wariografem. Trudno z niego coś odczytać, a tym bardziej prognozować.

Podobnych problemów trudno było się doszukać na zachodnich parkietach. Tam wzrosty były jednoznaczne, a liderem był niemiecki DAX, któremu pomagały wyniki niedzielnych wyborów. Choć ich znaczenie w kontekście konkretnej sesji jest żadne to jednak przy absolutnym braku danych makro inwestorzy chwycili się dowolnego pretekstu.

Sesja w takich warunkach spokojnie mogła zakończyć na dowolnym poziomie, bo przy płytkim rynku i zbliżającym się końcu miesiąca i kwartału zarówno popyt jak i podaż miały pełne pole do popisu. Ostatecznie w końcówce WIG20 ruszył na północ, ale było to zasługą wyłącznie dobrego rozpoczęcia handlu na amerykańskich indeksach, które po trzech spadkowych sesjach zabrały się za odrabianie strat. Nie dla wszystkich był to równie udany dzień. Kiedy największe spółki wychodziły ponad poziom neutralny, dla małych i średnich dzień zakończył się spadkami. Trudno wskazać konkretną przyczynę takiego zachowania, ale w tych sektorach ewidentnie zaczyna brakować kapitału, co dla byków nie jest dobrą informacją.

W kontekście tak słabej sesji przyzwoicie radził sobie złoty. Poranne osłabienie okazało się chwilowe i już po południu kurs krajowej waluty zszedł poniżej 4,20 za euro, co oznacza, że górna bariera średnioterminowego trendu bocznego utrzymała się. Do jej umocnienia potrzeba jeszcze poprawy sytuacji na giełdzie i będzie można oczekiwać kolejnego zejścia na niższe poziomy.

Paweł Cymcyk

Źródło: AZ Finanse