Wyłudzili kredyt, Getin żądał spłaty od klienta

– Po wybraniu numeru który pozostawiła na poczcie głosowej osoba wielokrotnie dzwoniąca i prosząca o numer PESEL , usłyszałem zapowiedź że jest to infolinia Getin Bank . Poprosiłem o połączenie z Panią która nagrała się na moją pocztę głosową. Na moje pytanie czemu Pani tak bardzo próbuję się ze mną skontaktować odpowiedziała pytaniem dlaczego nie spłacam kredytu . Byłem zdziwiony, bo nie mam żadnego produktu w Getin Banku, nie mam tam nawet konta – wspomina Jacek Marciniewski, jedna z osób, na której nazwisko zaciągnięto niespłacany później kredyt. – Tym razem ona się zdziwiła, bo powiedziała, że początkowo go spłacałem i w końcu przestałem.

Na nazwisko pana Jacka kredyt został zaciągnięty w jednym z oddziałów Getin Banku. Szybko okazało się, że sprawa nie dotyczy tylko jego samego. Zgłosiło się około 30 osób, na które zaciągnięto bez ich wiedzy kredyty w jednym z oddziałów w Łomiankach. O sprawie stało się głośno po kilku publikacjach w mediach. Ale to nie koniec problemów pana Jacka. Bank, mimo że sprawa trafiła na policję, nadal żądał od klienta spłaty długu. W rozmowie z dziennikarzem Bankier.pl opowieść o tym, jak wbrew własnej woli stać się klientem banku.

Wojciech Boczoń, Bankier.pl: W jaki sposób dowiedział się Pan o swoim niespłacanym kredycie?


Jacek Marciniewski: W sposób dość dziwny. Sąsiadka mojej mamy została poproszona, bym skontaktował się z osobą pod wskazanym numerem telefonu mówiąc: „Będę wiedział o co chodzi”. Nie wiedziałem, w jakiej sprawie, więc nie przejmowałem się tym zanadto. Dzwoniąc pod wskazany numer usłyszałem , że jest to infolinia Getin Bank. Myślałem, że chodzi o wciśnięcie mi jakiegoś produktu. Zadzwoniłem, ale nic nie udało się mi dowiedzieć – pani po drugiej stronie słuchawki nie kojarzyła, o co chodzi. Po około dwóch tygodniach otrzymałem telefon z żądaniem podania numeru PESEL. Takich danych nie podaje się telefonicznie, więc odmówiłem.

Pani dzwoniła jeszcze kilkukrotnie, ale już nie odbierałem. Nagrała się w końcu na pocztę głosową. Podając swoje imię i nazwisko oraz że prosi o pilny kontakt. ,,Nadal nie wiedziałem o co chodzi. Po takim nagraniu na poczcie głosowej postanowiłem jednak skontaktować się z osobą która zakłóca mi spokój. Po wybraniu numeru usłyszałem zapowiedź że jest to infolinia Getin Bank . Poprosiłem o połączenie z Panią która nagrała się na moją pocztę głosową. Na moje pytanie czemu pani tak natarczywie próbuję się ze mną skontaktować, odpowiedziała pytaniem: dlaczego nie spłacam kredytu . Byłem zdziwiony, bo nie mam żadnego produktu w Getin Banku, nie mam tam nawet konta. Tym razem ona się zdziwiła, bo powiedziała, „Jak to Pan nie ma , przecież nawet Pan go spłacał !”. Spłata pierwszej raty została wykonana w urzędzie pocztowym, dwóch kolejnych w oddziałach banku Getin kolejne znowu w oddziałach Poczty. Spłacały to jakieś obce osoby, niby w moim imieniu. Natychmiast powiadomiłem policję, zastrzegłem dowód i zgłosiłem reklamację w Getin Banku.

Bank nie skontaktował się ze mną bezpośrednio, ale za pomocą sąsiadki. Ona jest chyba klientką Getin Banku, więc prawdopodobnie skojarzyli podobne adresy zamieszkania. Bank, mając moje imię, nazwisko i adres, przez pół roku nie wysłał ani jednego monitu na mój adres zameldowania. Nie przysłał również żadnego pracownika.

Poinformował Pan bank o tym, że kredyt został wyłudzony. Jak szybko przystąpiono do wyjaśniania tej sprawy?

Nadal dzwonili do mnie bardzo często pracownicy banku. Dzwoniono nawet po godzinie 20:00. Na moje wyjaśnienia, że sprawa została zgłoszona na policji, usłyszałem, że ich to nie obchodzi i ktoś musi spłacić kredyt. Padały pytania , że może to ktoś znajomy albo rodzina , że na pewno muszę to wiedzieć . Dzwoniono wielokrotnie, czyżby przepływ informacji w banku nie działał tak, jak trzeba?

Za każdym razem byłem przełączany między departamentami banku. Co więcej, pani na infolinii weryfikowała mnie fałszywymi danymi, bo moje prawidłowe się przecież nie zgadzały. Musiałem więc podawać fałszywe nazwisko panieńskie matki z umowy kredytowej oraz zgadywać jakie produkty oszuści uruchomili na koncie założonym w Getin Banku. Informacje, że jestem ofiarą wyłudzenia podawałem za każdym razem. Podczas jednej z rozmów pracownik Getin Bank nie dał mi dojść do słowa, jednocześnie zapowiadając wobec mnie windykację i wszelkie inne konsekwencje. Po ponownym telefonie poprosiłem o połączenie z kimś, kto nie będzie mi wchodził w słowo i pozwoli mi wyjaśnić sprawę.

Poprosił Pan bank o wnioski kredytowe, które złożono w pana imieniu?


Założyłem sobie płatne konto w BIK i spróbowałem ustalić, co działo się na moim koncie. Okazało się, że dwukrotnie próbowano zaciągnąć na moje dane osobowe w Getin Bank kredyty gotówkowe . Za drugim razem się nie udało. Poprosiłem bank, by przesłał mi podobnie jak sfałszowaną umowę dotyczącą pierwszego wniosku, także drugi wniosek kredytowy, ale uzyskałem informację, że bank nie może go odnaleźć. Jak to możliwe? Co jest w tym wniosku? Zastanawiam się, czy bank nie może odnaleźć tego wniosku czy nie chce?

Co więcej, okazało się, że przy udzielaniu kredytu nikt nie zweryfikował mojego miejsca zatrudniania. Zostały wpisane jakieś firmy-krzaki. Byłem weryfikowany w BIK, i mimo że mam dwa kredyty w innych bankach, na wniosku w Getinie było napisane, że nie mam żadnego. Nikt z banku nie skojarzył, że osoba wnioskująca podaje nieprawdę. Ktoś podał fałszywy numer telefonu we wniosku i przez pół roku bank wydzwaniał do jakiejś Bogu ducha winnej kobiety, ponaglając ją ze spłatą kredytu i pytając o moją osobę, mimo że kobieta mówiła, że nie ma ze sprawą nic wspólnego i nie wie o co chodzi. Co ciekawe bank rozpoczął nękanie telefoniczne od końca lipca 2013 r. czy kilka dni po wyłudzeniu pierwszego kredytu i dwa miesiące przed próbą wyłudzenia drugiego. Dodatkowo bank całą korespondencję wysyłał na fałszywy adres korespondencyjny. Przypuszczam, że raczej nikt na nią nie odpowiadał. Nikomu w banku nie zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza. Przy drugiej próbie wyłudzenia, 2 października 2013 r., można było przecież złapać oszustów i uniemożliwić kolejne wyłudzenia.

W prasie, która opisywała Pana przypadek, pojawiły się informacje, że windykacja jest zawieszona. To koniec gehenny?


Teoretycznie w prasie pojawiły się informacje, że bank zawiesił windykację, ale ja telefony z banku odbierałem jeszcze w ubiegłym tygodniu. Za każdym razem rozmowa wyglądała w ten sposób, że konsultant upewniał się czy na pewno zgłosiłem doniesienie na Policję, mimo że toczyło się już postępowanie. Za każdym razem musiałem też rozmawiać z kim innym i od nowa tłumaczyć o co chodzi. Odniosłem wrażenie, że bankowi wcale nie chodzi o rozwiązanie sprawy wyłudzeń, tylko o uzyskanie od klientów pieniędzy za fałszywe kredyty. Może ktoś się nie wytrzyma i zapłaci. Dopiero po tym jak do Prokuratury zgłosiło się kilkadziesiąt poszkodowanych Bank zdecydował się na zgłoszenie zawiadomienia na komisariacie Policji. Było to już kilka miesięcy po ujawnieniu pierwszych z oszukanych osób.

Pracownicy banku w Łodzi wiedzieli, że jest to przekręt, a centrala nabrała wody w usta i zachowywała się, jakby nic nie wiedziała o sprawie. Nie wiem, czy bank liczył na to, że ktoś się złamie i zacznie spłacać nie swoje pieniądze? Podejście banku zaczęło się zmieniać dopiero po tym, jak zgłosiliśmy się ze sprawą do mediów.

Co zrobił bank, żeby Wam pomóc?


Bank w ogóle nie interesował się tym, jak nam pomóc. W lipcu 2013 roku wyłudzono na moje nazwisko około 23 tys. zł. a jeszcze w styczniu tą samą metodą oszukiwano kolejne osoby. Mam wrażenie, jakby w banku nie działały żadne mechanizmy kontrolne.

Odrębna kwestia to działania Policji . Najpierw niechętnie zajęto się sprawą, później na szczęście trafiłem na bardzo kompetentną i życzliwą policjantkę. Niestety gdy osoba zajmująca się moją sprawą poszła na urlop , dokumenty z mojego drugiego zeznania szły ponad cztery-tygodnie do Prokuratury Warszawa-Żoliborz . Kiedy osoba prowadząca sprawę poszła na urlop, nikt się nie zajmował sprawą. A przecież dla złodziei to dodatkowy czas na zacieranie śladów i mataczenie. W prokuraturze również trafiłem na kompetentną Panią Prokurator ale informacje telefoniczne które uzyskałem mnie przeraziły: sprawa będzie trwała jeszcze minimum 5-6 – miesięcy. Mimo , że to osoby poszkodowane zgłosiły doniesienie na Policję, Prokuratura nie wyklucza współudziału któregoś z pokrzywdzonych więc Grafolog musi zebrać podpisy od wszystkich osób pokrzywdzonych w sprawie, a wnioski spływają nadal z całej Polski. Dodatkowo prawdopodobnie niektóre Prokuratury prowadzą odrębne śledztwa w tej sprawie. Ociężałość prawna dodatkowo powoduje wydłużenie czasu do zakończenia tego koszmaru.

Ma Pan jakiś pomysł, skąd złodzieje mogli wziąć pana dane?


W dzisiejszych czasach o skan dowodu nie jest trudno, wystarczy do tego zwykły telefon. I osoba mająca dostęp do skanów, która przymknie oko. Wspólnie z kilkoma poszkodowanymi doszliśmy do wniosku, że korzystaliśmy z usług jednej z firm blacharsko-lakierniczych na terenie Łodzi. Tam likwidowaliśmy szkody w samochodach. Może to tam? A może to w firmie ubezpieczeniowej nastąpił wyciek naszych danych lub w firmie która gwarantowała nam samochody zastępcze na czas naprawy. Złodzieje mieli nie tylko skany dowodów, ale także praw jazdy.

Na jakim etapie sprawa jest w tym momencie?


W tym momencie sprawa jest w prokuraturze. Zgłasza się coraz więcej ludzi, jest nas już ponad 30 osób. Mam nadzieję, że ludzie z banku już nie będą do mnie dzwonić i wyciągną wnioski na przyszłość. Liberalizacja dostępności kredytów gotówkowych i upraszczanie procedur ich uzyskiwania oprócz wzrostu ilości potencjalnych klientów banków powoduje też podwyższenie ryzyka wyłudzeń i jednocześnie narażanie niewinnych ludzi na kłopoty z udowadnianiem swojej niewinności. Czemu banki przenoszą całe swoje ryzyko na osoby postronne?. Rzecznik banku zadeklarował też, że zostaniemy wykreśleni z BIK-u.

Dopiero po publikacji w programie telewizyjnym reportażu, bank usunął wpis w BIK dotyczący wyłudzonego kredytu oraz informację o wniosku kredytowym do tejże umowy. Informacja dotycząca próby wyłudzenia na postawie drugiego wniosku pozostała.

KOMENTARZ GETIN BANKU:

W wyniku skarg klientów oraz kontroli przeprowadzonej przez Bank w placówce franczyzowej w Łomiankach, stwierdziliśmy możliwość wystąpienia nieprawidłowości w przypadku procesu zawierania niektórych umów dotyczących kredytów gotówkowych.

Szczegółowa analiza wykazała, iż mogło dojść do wyłudzenia części lub całości kredytów. Obecnie nasz Bank współpracuje z organami ścigania w celu rzetelnego wyjaśnienia zaistniałej sytuacji.

Złożyliśmy także zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez dwoje pracowników w/w placówki. Osoby te zostały już także zwolnione dyscyplinarnie przez naszego franczyzobiorcę.

Chciałbym także zaznaczyć, iż sytuacje, w których to pracownik placówki franczozowej dopuszcza się działań niezgodnych z prawem są niezmiernie rzadkie. Każdy taki przypadek jest szczegółowo analizowany, a wyciągnięte wnioski służą udoskonaleniu obowiązujących procedur współpracy z naszymi partnerami. Warte podkreślenia jest także to, że w przypadku stwierdzenia wyłudzenia kredytu bankowego, Klient nie ponosi z tego powodu żadnych kosztów. W takiej sytuacji bank dochodzi swoich praw od sprawcy, a jeśli jest to niemożliwe, kwota wyłudzonego kredytu staje się stratą banku.

Obecnie Bank wstrzymał działania windykacyjne wobec osób, co do których istnieje uzasadnione podejrzenie, że mogły paść ofiarą wyłudzenia. Osoby te są również systematycznie wykreślane z rejestru BIK.

Rozmawiał Wojciech Boczoń, Bankier.pl.