Wzrost dzięki KGHM

Niewiele da się powiedzieć o tym, co działo się w piątek na rynku akcji w USA. Ciekawie było jednak na rynku walutowym i rynku ropy, ale o tym niżej. Ekscytowano się danymi z rynku pracy i wynikiem „stress testów”. Dane uznano za dobre, bo ubyło „tylko” 539 tysięcy miejsc pracy, a oczekiwano, że będzie to około 100 tysięcy więcej.

Tym razem publikowany w środę raport ADP rzeczywiście pokazał to, co w piątek zobaczyliśmy w oficjalnym raporcie. Była to najmniejsza ilość zwolnionych pracowników od 6 miesięcy. Jednak stopa bezrobocia (w USA mniej miarodajny miernik) wzrósł mocniej niż oczekiwano (z 8,5 do 8,9 proc. – największe bezrobocie od 26 lat). Dane uznano za kolejny sygnał stabilizowania się gospodarki, chociaż, gdyby z chłodną głową podejść do tego raportu to nie było w nim nic dobrego. 

Jeśli chodzi o wyniki „stress testów” to powtórzę to, co pisałem w piątek, bo nic nowego na rynek nie trafiło. Opublikowany po czwartkowej sesji raport potwierdził prawie wszystkie informacje, jakie od kilku dni za pomocą sterowanych przecieków docierały na rynek. Straty sektora w latach 2009 – 2010 szacowane są na 600 mld USD, a z tego wynika konieczność podniesienia kapitałów o blisko 75 mld USD w ciągu 7 miesięcy. Banki będą mogły podnieść kapitał zamieniając akcje uprzywilejowane będące w posiadaniu rządu na akcje zwykłe. Jednak na przykład prezes Bank of America zapowiedział, że z takiej furtki nie skorzysta i będzie chciał szybko spłacić rząd. Poza tym Morgan Stanley, Wells Fargo pozyskały już kapitał z prywatnych źródeł. Jednym słowem: cudownie. I to jest właśnie niepokojące i niewiarogodne. Wiadomo było, że testy są tak przygotowane, żeby wyniki były odebrane pozytywnie i tylko dziwić się można, że rynek wziął je za dobrą monetę. 

Rynek akcji na początku sesji był bardzo niepewny kierunku. Znakomity początek, szybki spadek i potem stały, konsekwentny wzrost. Tak wyglądało zachowanie indeksów. Amerykanie słyną ze swojego optymizmu, więc akcje większość banków drożały i to był sektor prowadzący indeksy na północ. Czwartkowa realizacja zysków wystarczyła, żeby doszli do wniosku, że to już koniec korekty. Doszlusowały do niego akcje sektora surowcowego i już było po sesji. Słabiej zachowywał się NASDAQ, ale też rósł. Sesja zakończyła się „byczo”, ale pozostaje postawić pytanie: co dalej? Wyniki „stres testów” zdyskontowane już do końca. Słabe, ale lepsze od prognoz dane makro też już są w cenach. Trudno będzie uchronić rynek przed korektą, ale kiedy ona się pojawi tego nie wiemy – zakładam, że w tym tygodniu powinniśmy zobaczyć początek dłuższego pogorszenia nastrojów.

GPW rozpoczęła piątkową sesję w „byczym” nastroju. Zachowanie innych rynków i rosnące kontrakty na amerykańskie indeksy nie dały niedźwiedziom nawet cienia szansy. Tyle tylko, że podaż natychmiast skontrowała i WIG20 zabarwił się na czerwono. Potem indeks jeszcze 3 razy przechodził nad kreskę i zawsze znowu spadał. Popyt nie miał najmniejszej ochoty i siły, żeby doprowadzić do siódmego ataku na poziom 1.900 pkt. (licząc ataki intra-day). Poprzednia ataki zdecydowanie zniechęciły obóz byków. 

Udało się zakończyć dzień wzrostem WIG20 o 0,3 procent, ale gdyby nie KGHM, który ma w WIG20 duży udział to WIG20 straciłby 0,8 proc. KGHM jednak bez przerwy drożeć nie będzie, a jest w fazie euforycznej, która musi doprowadzić do mocniejszej korekty. Poza tym indeksy na globalnych rynkach są skrajnie wykupione i też gotowe do korekty. Tak więc wszystko zapowiada spadki polskich indeksów, ale… Wszyscy odpytywani przeze mnie polscy analitycy mówią o korekcie, a to stawia nad realizacją tego scenariusza duży znak zapytania. Wszystko teraz zależy od tego, co będzie się działo na świecie. Indeksy mogą przecież być wykupione przez czas dłuższy. Jeśli więc korekta nie zagości na rynkach globalnych to nasza podaż w końcu z pewnością się podda.
 
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi