Wzrosty niewidziane od lat

Kwiecień był drugim z kolei miesiącem na plusie na warszawskiej giełdzie, ale skala wzrostu mogła zaskoczyć nawet największych optymistów. Pod względem stopy zwrotu był to najlepszy miesiąc od ponad 7 lat.

Główny indeks giełdy WIG20 zanotował największy miesięczny wzrost od stycznia 2002 roku. W ciągu miesiąca zyskał na wartości 19 proc. Jeszcze lepiej radził sobie indeks szerokiego rynku WIG. Tutaj stopa zwrotu w skali miesiąca sięgnęła 20,7 proc., co dało najlepszy wynik indeksu od stycznia 1996 roku. Po długiej bessie do łask powróciły nie tylko blue chips, ale także walory mniejszych emitentów. Indeksy spółek średnich i małych zyskały najwięcej, odpowiednio 22 proc. mWIG40 oraz 23,3 proc. sWIG80. Rynek był bardzo szeroki. Z wyjątkiem defensywnej telekomunikacji, na wartości zyskały wszystkie oficjalne indeksy branżowe, z których najbardziej wyróżniały się banki (+34,2 proc.) oraz deweloperzy (+30,2 proc.). Tak dobry miesiąc był wynikiem z jednej strony wyraźnej poprawy nastrojów na rynku globalnym, z drugiej był adekwatny do skali przeceny, z jaką mieliśmy do czynienia w okresie wcześniejszych spadków.

To co wydaje się najistotniejsze to fakt, że rynek który w poprzednich miesiącach nie potrafił się silniej odbić z powodu ciągłego bombardowania coraz gorszymi wizjami światowej recesji, wreszcie znalazł grunt w postaci pozytywnych zaskoczeń, jakie przyniosły publikacje wskaźników wyprzedzających. Zarówno w Stanach Zjednoczonych jak też w strefie euro kolejne lepsze od poprzednich wartości a także lepsze od prognoz odczyty indeksów ISM/PMI wydają się potwierdzać opinie o możliwym osiągnięciu dna recesji w światowej gospodarce w dającej się przewidzieć perspektywie kilku najbliższych miesięcy, zwłaszcza pod koniec bieżącego roku. O ile pierwszy marcowy wzrost indeksu PMI w przemyśle strefy euro do poziomu 34 pkt. z najniższego poziomu w historii 33,5 pkt. w lutym był jeszcze mało przekonujący, to wzrost tego indeksu do poziomu 36,8 pkt. w kwietniu wzmocnił przekonanie, że najcięższa fala kryzysu prawdopodobnie jest już za nami. Podobnie zachował się też indeks PMI dla sektora usług, który po rekordowo słabym lutym (39,2 pkt.) najpierw wzrósł w marcu do 40,9 pkt., a kwietniu wyniósł już 41,1 pkt. Poprawę nastroju ponownie sygnalizowały również lepsze odczyty niemieckich wskaźników Ifo i ZEW. Waga tych ostatnich jest tym większa, że Niemcy są naszym głównym partnerem gospodarczym. Podobna tendencja dotyczyła również indeksu PMI dla polskiego przemysłu. Prawdą jest, że nawet tak wyraźna poprawa wskaźników wyprzedzających nie świadczy jeszcze o powrocie dobrej koniunktury w światowej gospodarce. Indeksy te pomimo wzrostu w dalszym ciągu znajdują się jeszcze na poziomach recesyjnych i wskazują, że gospodarka nadal się kurczy, tyle że już w znacznie wolniejszym tempie. Historyczna korelacja tych wskaźników z indeksami giełdowymi stanowi jednak solidną podstawę dla co najmniej silnego odreagowania całego wielomiesięcznego trendu spadkowego na giełdach. Wzrosty te na razie należy jeszcze traktować jako odreagowanie przesadnie przecenionych akcji. Powrót do długoterminowej hossy będzie wymagał potwierdzenia ze strony tzw. twardych danych, ale to dopiero przed nami.

O niewątpliwym przesileniu w rynku niedźwiedzia najlepiej świadczy fakt, że rynek poza nielicznymi przypadkami generalnie nie przejmował się negatywnymi informacjami. Nie przeszkodziły we wzroście spodziewane słabe wyniki banków zarówno w pierwszym kwartale jak też w kolejnych. Rynek słusznie nie przejął się również nagłośnionym pod koniec miesiąca problemem świńskiej grypy. Na nastroje nie wpłynęła także perspektywa bankructwa Chryslera, ani raport Wall Street Journal, z którego wynikało, że wyniki „stress testów” przeprowadzonych dla 19 amerykańskich banków będą niepomyślne dla Citigroup oraz Bank of America. Na naszej giełdzie najbardziej jednak spektakularne były silne wzrosty kursów niektórych spółek, których sytuacja ekonomiczna jest bardzo zła lub wręcz tragiczna. Część z nich prawdopodobnie nie przetrwa kryzysu, ale ich krańcowe niedowartościowanie w połączeniu z efektem spekulacji pozwoliło nawet na 100 procentowe stopy zwrotu licząc od dna. Pod tym względem sytuacja przypomina lata 2001-2002, kiedy do prawdziwej poprawy w gospodarce było jeszcze daleko, ale pierwsze odbicie indeksu WIG przekroczyło 43 procent.

Po tak sporych wzrostach rodzi się pytanie, czy obecnie mamy do czynienia jedynie z korektą długotrwałej bessy, czy może też rozpoczął się już nowy rynek byka. Odpowiedzi na to pytanie raczej trudno poszukiwać w czynnikach o charakterze fundamentalnym. Poprawa wskaźników wyprzedzających daje oczywiście podstawę do bardziej optymistycznego spojrzenia w przyszłość, ale czym innym jest prognoza, a czym innym rzeczywistość. Inna rzecz, że kiedy jeśli twarde dane potwierdzą obecny zwrot wskaźników wyprzedzających, rynek prawdopodobnie będzie już na znacznie wyższych poziomach od bieżących. Jednoznacznej odpowiedzi nie daje jak na razie również analiza techniczna. Na wykresie indeksu WIG20 nie powstały jeszcze techniczne sygnały odwrócenia trendu. Indeks ten wciąż znajduje się zarówno poniżej linii bessy jak też poniżej kluczowego oporu na poziomie 1920 punktów. Nieco ciekawiej pod tym względem prezentuje się szeroki rynek reprezentowany przez indeks WIG. W tym wypadku analogiczne poziomy oporów zostały nieznacznie naruszone, lecz to dopiero pierwszy z trzech warunków możliwej zmiany trendu. Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe okoliczności, ożywienie trwające na naszym rynku od 18 lutego powoli powinno dobiegać końca, a punktu przesilenia należałoby się spodziewać w okolicy poziomów, z których rozpoczęła się ostatnia fala przeceny w pierwszych dniach stycznia. Dla WIG20 jest to wspomniany poziom ok. 1920 punktów, chociaż nie można wykluczyć, że ruch w ramach obecnej fali wzrostowej zaprowadzi indeks jeszcze trochę wyżej w okolice 2000 pkt. Możliwość przesilenia w najbliższym czasie sugerują również wstępne szacunki salda wpłat i umorzeń w funduszach inwestycyjnych. Po raz pierwszy od 17 miesięcy wartość wpłat była wyższa od wartości umorzeń. Biorąc pod uwagę, że klienci funduszy reagują z opóźnieniem na zmiany trendów giełdowych, rynek powinien zbliżać się do końca pierwszej fali odreagowania bessy.

Jacek Rzeźniczek
Główny Analityk
Źródło: Secus Asset Management SA