Xelion: Amerykanie chcą zakończyć sierpień mocnym akcentem

Amerykanie rozpoczęli tydzień na rynku akcji bardzo mocnym uderzeniem (na nadal małym wolumenie). Wydawało się, że dzień przed dużą ilością danych makro będzie poświęcony na konsolidację, ale najwyraźniej fundusze wykorzystały okazję (w poniedziałek nie były publikowane żadne dane) do rozpoczęcia procesu window dressing, podczas którego podciąga się kursy spółek tak, żeby portfele funduszy dobrze wyglądały w dniu zakończenie miesiąca.

Bykom bardzo pomagało zachowanie rynku ropy. Cena tego surowca spadała blisko 3 procent nie reagując na sobotnie informacje o otworzeniu przez Iran fabryki ciężkiej wody, co stoi przecież w jaskrawej sprzeczności z żądaniami RB ONZ. Okazało się, że bardziej istotne było to, że sztorm Ernesto nie przeobrazi się w huragan, a poza tym ominie platformy wydobywające ropę. Jak widać rynek już w ogóle nie boi się zagrożenia geopolitycznego związanego z Iranem. Być może słusznie skoro RB ONZ nie będzie w stanie uchwalić sankcji, a wojna zdecydowanie się jeszcze nie szykuje. Inne surowce nie reagowały na osłabienie dolara (rynek walutowy roztropnie czeka na dane makro). Złoto staniało, a cena kontraktów na miedź kosmetycznie wzrosła. Nie można tych ruchów traktować inaczej jak konsolidacji.

Tak duży spadek ceny ropy szkodził sektorowi paliowemu w USA, ale oczywiście bardzo pomógł szerokiemu rynkowi ze szczególnym uwzględnieniem sektora sprzedaży detalicznej i banków. Pomagało bykom również podniesienie przez Friedman Billings Ramsey rekomendacji dla Intela i Nvidii. Bardzo pozytywnie reagował też rynek na informację o współpracy między serwisem aukcyjnym eBay oraz internetową wyszukiwarką Google. Jak widać były sensowne powody dla wzrostu indeksów, a dziwić może jedynie ich skala. Wyglądało to tak, jakby gracze byli pewni, że w następnych dniach tygodnia dostaną same dobre informacje. Zapewne tak nie będzie, ale nastroje są przed końcem miesiąca tak dobre, że raporty makro musiałyby być naprawdę bardzo złe, żeby zaszkodzić obozowi byków.

Wtorek uruchamia lawinę raportów makroekonomicznych, które będą w tym tygodniu trafiały na rynki. Jak to zwykle bywa z lawiną wszystko zaczyna się spokojnie. Dowiemy się dzisiaj, jakie jest zaufanie konsumentów do gospodarki, bo swój indeks opublikuje Conference Board. Oczekuje się spadku tego wskaźnika i rzeczywiście jest to najbardziej prawdopodobne. Zaskoczeniem byłaby niewielka zmiana lub bardzo głęboki spadek. Dane zdecydowanie lepsze od prognoz pomogą zarówno rynkowi akcji i dolarowi, a zdecydowanie gorsze powinny zaszkodzić zarówno akcjom jak i amerykańskiej walucie. Zakładam bowiem, że rynek nawraca się na normalną logikę, zgodnie z którą im gorsze dane tym gorzej dla akcji.

Dzisiaj zostanie też opublikowany protokół z posiedzenia FOMC z 8 sierpnia. To właśnie wtedy FOMC zadecydował, że nie podniesie stóp, ale jeden z jego członków jednak głosował za podwyżką. Dyskusja i wnioski członków Komitetu mogły być bardzo ciekawe. Gdyby okazało się, że decyzja została podjęta z dużymi oporami, a FOMC nadal obawia się inflacji to rynek akcji zareagowałby na tę publikację bardzo źle. Gdyby nic nie wzbudziłoby obaw graczy to byłby to bardzo pozytywny impuls prowadzący do zwyżki indeksów.

Polskie aktywa nadal bardzo słabe

Poniedziałek złoty rozpoczął od nieśmiałej próby korekty. Zawdzięczał to wzrostowi kursu EUR/USD i widać było, że jak tylko euro zaczęło tracić swoją siłę to i korekta na naszym rynku natychmiast się zakończyła. Zgodnie z przewidywaniami gracze postanowili przechytrzyć rynek, który ostatnio z upodobaniem przeceniał złotego po 16.00. Tym razem ruch zaczął się około 14.00 i trwał do końca dnia. Złoty znowu stracił do euro (nieznacznie zmieniając się do dolara) i to mimo umocnienia euro do dolara . Widać już wyraźnie, że nasza waluta będzie traciła przed wyborami samorządowymi i dyskusją budżetową. Co prawda nie oczekuję, że będzie to duża przecena, ale poziom 4 złote za euro zapewne niedługo przetestujemy.

Dzisiaj rozpocznie się posiedzenie RPP, która jutro ogłosi swoją decyzję odnośnie poziomu stóp procentowych, ale ponieważ nikt nie spodziewa się zmiany to rynki nie mają czego dyskontować i nie będą się do tego wydarzenia przygotowywały. Rynek walutowy powinien reagować na zmiany kursu EUR/USD po publikacji raportów makroekonomicznych w USA, ale może się okazać, że nawet umocnienie euro niewiele naszej walucie pomoże.

WGPW rozpoczęła w poniedziałek sesję spadkiem, co nie było niczym nadzwyczajnym, jako że traciły indeksy w całej Europie, a węgierski BUX spadał nawet całkiem mocno. Dziwić mogło tylko bardzo porządne zachowanie sektora paliwowego, któremu w niczym nie przeszkadzały zniżki ceny ropy. To w tym sektorze nadawał Lotos, któremu ciągle pomagała informacja o odkrytych przez tę firmę złożach ropy na Bałtyku. Racjonalności w tym ruchu z całą pewnością nie było, bo na razie firmę czekają duże wydatki, a zyski (o ile nadejdą) pojawią się za wiele lat.

Indeksy spadały bardzo nieznacznie, a obrót był wręcz śmiesznie mały. Mniejszy niż 14 sierpnia (poniedziałek w czasie długiego weekendu). Częściowo wynikało to z nieobecności inwestorów angielskich, ale przede wszystkim było jednak przejawem ostrożności przed serią danych makro z USA. Nie można z tej sesji żadnego wniosku wyciągnąć. Po prostu rynek czeka na nowe sygnały. Dzisiaj może je dostać, ale problem w tym, że protokół z posiedzenia FOMC publikowany jest dopiero o 20.00, więc nasz rynek jest zmuszony do grania „w ciemno”. W tej sytuacji początek sesji może być co prawda pozytywny, ale potem rynek powinien pogrążyć się w marazmie. Nie przypuszczam, żeby wczorajsza zmiana prezesa TPSA (odwołano Marka Józefiaka, a powołano Macieja Wituckiego, dotychczasowego prezesa Lukas Banku) miała wpływ na zachowanie kursu spółki. Rynek na zmianę prezesa był już od dawna przygotowany.