Xelion: Ben Bernanke lekceważy inflację

Oczekiwano spadku, ale mniejszego. Bardzo słabe były również dane o sprzedaży nowych domów. Spadła ona o 2,8 procent do poziomu 13 – letniego minimum. Czas, w którym można sprzedać domy posiadane przez deweloperów wzrósł do poziomu najwyższego od 27 lat (9,9 miesiąca). Najgorsze było to, że mediana cenowa spadła w porównaniu do stycznia 2007 aż o 15,1 procent. Przypominam, że to od ceny domu zależy poczucie bogactwa Amerykanów, a co za tym idzie ich wiarygodność kredytowa i chęć do wydawania pieniędzy.

Pocieszył trochę posiadaczy akcji szef Fed. Wystąpienie Bena Bernanke w Kongresie USA nie niosło nowych treści, ale dało nadzieję na kolejne cięcia stóp. Szef Fed zasygnalizował, że niepokoi się rosnącą inflacją, ale jednocześnie stwierdził, że zagrożenie spowolnieniem gospodarczym martwi go zdecydowanie bardziej. Można powiedzieć, że Ben Bernanke założył klapki na oczy i nie widzi tego, co dzieje się na rynku surowcowym oraz na rynku towarów rolnych (o tym więcej w komentarzu tygodniowym). Śmiem twierdzić, że inflacja będzie jeszcze w tym roku dużym problemem.

Rynek akcji jeszcze przed sesją dostał informacje, które zdecydowanie mogły się nie spodobać. Słaby raport kwartalny opublikowała Fannie Mae, a dalsze straty zapowiedział JP Morgan. Od czego jednak nasi dzielni obrońcy rynku? Tuż po rozpoczęciu sesji na rynek dotarła informacja, która wydatnie pomogła sektorowi finansowemu. Federalny regulator (Office of Federal Housing Enterprise Oversight) zapowiedział, że w niedzielę zniesie limity inwestycyjne dla para-rządowych spółek Fannie Mae i Freddie Mac. Dzięki za wszystko temu będą one mogły kupować nieograniczoną ilość kredytów hipotecznych. Szczególnie ciekawie brzmiała ta zapowiedź po informacji o kwartalnej stracie Fannie Mae. Będą więcej inwestowały i więcej traciły?

Indeksy właśnie po tej informacji zaczęły rosnąć. Jakoś tak dziwnie się dzieje, ze codziennie ktoś coś mówi, co daje pretekst bykom do podniesienia indeksów. Na trzy godziny przed końcem sesji górę wzięła chęć zrealizowania części zysków z ostatnich wzrostów, ale nie ma to żadnego znaczenia. Przecież po takim zestawie danych, jaki rynek otrzymał w ostatnich dniach nie byłoby nic dziwnego w tym, gdyby indeksy były już o wiele procent niżej. Rynek nadal jest w „byczym” nastroju i trudno oczekiwać, żeby w końcówce miesiąca („window dressing”) ten nastrój zmienił. Co oczywiście nie wyklucza korekty.

W Polsce Rada Polityki Pieniężnej jednak stopy podniosła (do 5,5 proc.). Od pewnego czasu rozumiałem posunięcia RPP, ale teraz zaczynam mieć wątpliwości. Jeśli banki na całym świecie albo obniżają stopy albo zaczynają się przymierzać do ich obniżenia, a w najgorszym przypadku je zamrażają to taki ruch w przeciwnym kierunku jest bardzo ryzykowny. Silny złoty broni nas przed inflacją i tak już w bardzo dużym stopniu, a podnoszenie stóp dodatkowo go wspiera. Czy warto szkodzić eksportowi i całej gospodarce, jeśli wzrost inflacji i tak jest nieunikniony? Myślę, że Rada tym razem się pomyliła.

Na GPW wydawało się w środę, że nic już nie uratuje indeksu WIG20 przed przełamanie wsparcia, ale byki miały tę świadomość, więc na fixingu indeks został podniesiony o kilkanaście punktów, co pozwoliło zakończyć sesję neutralnie. Wsparcie ocalało. Giełda będzie w czwartek i piątek reagowała oczywiście na to, co będzie się działo na świecie, ale dwa ostatnie dni tygodnia to również jest końcówka sezonu publikacji raportów kwartalnych przez nasze spółki. Raporty PKN, czy TPSA mogą w znacznym stopniu wpłynąć na zachowanie rynków. Plusem jest jednak właśnie to, że kończy się sezon raportów kwartalnych. Wiele funduszy czeka na koniec tego okresu po to, żeby nie kupować akcji „w ciemno”. Jeśli się widzi to, co dzieje się na rynkach zagranicznych to trudno być pesymistą. Nie znaczy to jednak, że na pewno zobaczymy byczą akcję w czwartek lub piątek. U nas byki atakują zazwyczaj z zaskoczenia.