Xelion: Fundusze zaczęły bronić rynku akcji

Dzisiaj odbędzie się przetarg obligacji dwudziestoletnich, ale nie będzie on miał żadnego wpływu na zachowanie rynku walutowego i obligacji. Takie obligacje kupują zazwyczaj polskie banki, bo zagranica nie jest zainteresowana długiem o tak długim okresie zapadalności. Wydaje się, że w takiej sytuacji nasza waluta nadal będzie podążała za zmianami kursu EUR/USD. Nie radziłbym budować swojej strategii na wieczornej informacji o pewnym już powrocie Zyty Gilowskiej do rządu. To jest wydarzenie polityczno – medialne, które dla rynku praktycznie nie ma znaczenia, chociaż może trochę walutę na początku dnia wzmacniać.

Wtorkowe zachowanie GPW było od rana bardzo słabe. Traciła KGHM (nie podniosła prognoz), ale lekko odbijał sektor surowcowy i rósł TechWig. W sytuacji, kiedy to na rynkach Eurolandu panował spokój takie zachowanie rynku było dosyć dziwne, ale tłumaczył je bardzo mały obrót. Widać było jednak gołym okiem, że nasz rynek też w końcu zacznie naśladować ruchy Eurolandu i tak rzeczywiście się stało. Od południa indeksy rosły podobnie mocno jak węgierski BUX. Im bliżej było do końca sesji tym mocniejszy był rynek i nawet zlecenia arbitrażystów mu nie szkodziły. Widać było, że fundusze zabrały się za obronę rynku i dlatego też wyraźnie wzrósł obrót.

Wczorajsze spadki cen surowców i znakomite zachowanie rynku amerykańskiego i giełd europejskich będą oddziaływały na nasz rynek w przeciwnych kierunkach, ale niewątpliwie dla szerokiego rynku bardziej istotne będzie to, że światowe rynki akcji cieszą się ze spadku cen ropy. W tej sytuacji można dzisiaj oczekiwać słabszego zachowania sektora surowcowego, ale TechWig i banki, które wczoraj zachowały się znakomicie, powinny nadal podnosić indeks. Do piątku (wygasanie kontraktów) zostały jeszcze 3 sesje, więc nadal trzeba zachować ostrożność, ale to, że fundusze poważnie bronią rynku, a koniunktura na świecie znacznie się poprawia znacznie zmniejsza zagrożenie przeceną.

Inwestorzy wierzą, że tańsza ropa pomoże gospodarce

Wtorkowy poranek był nieco niespokojny, bo z Syrii doszły informacji o ataku na ambasadę USA, ale wzmocnienie dolara i spadki (niewielkie) indeksów w Eurolandzie były chwilowe i nietrwałe. Nic dziwnego, bo rynek się już na takie informacje uodpornił. Bardzo szybko kurs EUR/USD wrócił do poziomu poniedziałkowego zamknięcia, a indeksy zaczęły rosnąć. Ponieważ kalendarium było we wtorek praktycznie puste to wydawało się, że rynki amerykańskie będą pozbawione impulsów. Tak się jednak nie stało, a wszystko za sprawą kolejnego, już siódmego z kolei spadku ceny ropy. Ale do tego jeszcze dojdziemy. Popatrzymy wpierw na dane makro.

Okazało się, że lipcowy bilans handlu zagranicznego USA okazał się być najwyższy w historii (i większy od prognoz). Na domiar złego eksport spadł, a import wzrósł. Wydawałoby się, że po tak złych danych dolar musi stracić, ale kurs EUR/USD rósł jedynie przez kilka sekund. Na pozór była to reakcja kompletnie nielogiczna, ale jak spojrzało się w strukturę importu to można było zobaczyć, że import ropy wyniósł 20,8 mld USD i był największy w historii. Od lipca cena ropy spadła jednak o blisko 20 procent, więc gracze wywnioskowali, że dane za sierpień będą dużo lepsze. Zapominają jednak o tym, że w sierpniu Chiny miały najwyższą w historii nadwyżkę w handlu zagranicznym, a większość eksportu poszła do USA. To były jedyne dane, które mogły poruszyć rynkiem walutowym, więc po okresie szybkich i dużych zmian kurs EUR/USD nieznacznie się osunął, co nie miało żadnego wpływu na zachowanie innych rynków.

Nadal spadały ceny surowców. Taniała miedź, złoto i ropa, której zaszkodziło obniżenie przez Międzynarodową Agencję Energii (IEA) prognozy popytu na rok 2006 i 2007 oraz perspektywa osiągnięcia w przyszłym tygodniu porozumienia z Iranem. Niewątpliwie negatywnie działała też technika. Wyłamanie indeksu surowców CRB z czteroletniego kanału trendu wzrostowego jest naprawdę bardzo silnym sygnałem sprzedaży.

Spadki cen surowców, a szczególnie ropy mogły być interpretowane przez rynek akcji na dwa różne sposoby. Ten pierwszy, pesymistyczny – rynek surowców sygnalizuje, że popyt na nie spada, czyli, że gospodarka bardzo zwalnia. Ten drugi, optymistyczny – niższe (bo nie niskie) ceny ropy to czynnik bardzo korzystny dla gospodarki, bo zmniejsza wydatki konsumentów na paliwa i energię, dzięki czemu będą oni wydawali więcej na inne zakupy. Rynek zadecydował, że nie będzie się przejmował perspektywa spowolnienia gospodarki i gracze rzucili się na akcje spółek sprzedaży detalicznej, wyposażenie domów i budowniczych domów. Indeks tego ostatniego sektora rósł ponad 6 procent, co zdecydowanie nie można było wytłumaczyć ceną ropy, która w niczym nie pomoże w zwiększeniu popytu na domy.

Tracił oczywiście sektor paliwowy, ale poza tym posiadaczom akcji pomagało we wtorek dosłownie wszystko. Goldman Sachs opublikował bardzo dobre wyniki kwartalne, McDonald’s poinformował o wysokiej sprzedaży, Credit Suisse podniósł rekomendację dla sektora producentów oprzyrządowania do produkcji półprzewodników, a akcje Hewlett-Packard rosły, z powodu rezygnacji Patricii Dunn, prezesa firmy. Byki zdecydowanie przejęły kierownicę pokazując, że nie boją się złej sławy września. Problem jednak w tym, że spadki cena akcji zaczynają się bardzo często w drugiej połowie tego miesiąca. Na razie jednak nastroje na rynku są znowu bardzo dobre.

Dzisiaj znowu niewiele będzie się działo na rynkach, jeśli patrzy się na nie przez pryzmat kalendarium. W USA zostaną opublikowane dwa raporty i oba nie będą miały prawie żadnego wpływu na zachowanie rynków. Deficyt budżetowy USA jest zawsze przez graczy lekceważony, a tygodniowa zmiana zapasów paliw wywołuje ruchy ceny ropy niezupełnie zgodne z tym, co ten raport zawiera. Jest on traktowany jako pretekst pomagający w wygenerowania ruchu, który i tak by na rynku powstał. Wydaje się, że w tej sytuacji najbardziej prawdopodobne jest wejście rynków akcji w USA w konsolidację.