Xelion: Fuzjomania napędza wzrosty indeksów

Zachowanie rynków amerykańskich wyjaśnia jedno zdanie – nadal fuzje i przejęcia napędzają zwyżki indeksów. A to, że jest to jedynie spekulacja niemająca nic wspólnego z fundamentami (zyskami, czy koniunkturą gospodarczą) nie ma najmniejszego znaczenia. W piątek gracze dowiedzieli się, że General Electric jest bliski sprzedaży swojego działu produkcji plastiku (za 11 mld USD). Poza tym Microsoft ma kupić za 6 mld USD firmę internetową aQuantive, a urząd telekomunikacyjny zezwolił na sprzedaż telefonu iPhone produkowanego przez Apple. Rosła też cena akcji Intuit po ogłoszeniu program wykupu akcji, a Intela po podniesieniu rekomendacji dla tej spółki przez Merrill Lynch. Jak widać każdy powód był dobry, żeby rósł cały rynek. Indeks DJIA pobił znowu rekord wszech czasów, a S&P 500 zbliżył się na odległość kilku punktów do rekordu z końca hossy XX wieku. Hossa XXI wieku trwa, ale jej podstawy są coraz bardziej wątpliwe.

Nie szkodziły bykom dane makro, bo indeks nastroju Uniwersytetu Michigan w połowie miesiąca wzrósł (oczekiwano stabilizacji). Były to dane wstępne z połowy miesiąca, a lepsze nastroje zapewne były reakcją na wzrost cen akcji, co rekompensowało Amerykanom coraz mocniej drożejącą benzynę. Jeśli na rynku akcji rozpocznie się korekta, a ropa będzie nadal droga to i nastroje się szybko pogorszą. Dane te były jednak wystarczającym powodem, żeby znowu mocno wzrósł rentowność obligacji. Ciekaw jestem, kiedy rynek akcji zauważy, że rynkowe stopy procentowe chyłkiem dążą do 5 procent…

Interesujące było to, że wzmacniający się w ciągu dnia dolara po publikacji danych makro stracił. Nie pomogły nawet decyzje Chin. Najwidoczniej gracze nie są pewni kierunku i woleli przed końcem tygodnia zrealizować zyski. Dzięki temu, że dolar trochę osłabł możliwa była wzrostowa korekta na rynku złota i miedzi. Nie zmieniła jednak ona „niedźwiedziego” obrazu tych rynków. Po bardzo zmiennej sesji nieznacznie wzrosła cena ropy. Sygnałem kupna byłoby jednak dopiero pokonanie poziomu 66 USD za baryłkę. I właśnie droga ropa oraz rosnąca rentowność obligacji są na razie jedynym czynnikiem, który może wywołać korektę.

Poniedziałek na rynkach światowych zapowiada się równie spokojnie jak zapowiadał się piątek. Nie można jednak wykluczyć, że i tym razem rynek nas zaskoczy. Nie będzie istotnych publikacji danych makroekonomicznych, więc jedyne impulsy mogą nadchodzić ze spółek. Na przykład raporty kwartalne, które opublikują Lowes i Morgan Stanley mogą popchnąć rynek akcji w jakimś kierunku. Aż się prosi, żeby indeksy zaczęły się korygować, ale bez istotnych powodów poważna korekta nie powinna się zacząć.

Wzrost na niewielkim obrocie nie jest sygnałem kupna

Piątek nasz rynek walutowy rozpoczął od stabilizacji po nocnym osłabieniu. Widać było coraz większą niepewność i całkowity brak zdecydowania. Niczego nie zmieniły dane o nieco wyższym od prognoz deficycie obrotów bieżących. Nasza waluta nawet zaczął się po tej publikacji wzmacniać korzystając z zatrzymania spadku kursu EUR/USD. Końcówka dnia była jednak znowu słaba i kursy EUR/PLN oraz USD/PLN nieznacznie spadły.

Dzisiaj dowiemy się, jakie były ceny produkcji (inflacja PPI) i dynamika produkcji. Pierwsze dane nie wywołują żadnych ruchów rynku, a drugie wywołają tylko wtedy, gdyby były nieoczekiwanie słabe. Gracze wiedzą, że gospodarka rozwija się szybko, więc kontynuacja mocnego wzrostu produkcji nikogo nie zdziwi. Gdyby dane były słabe to możemy zobaczyć osłabienie zarówno złotego jak i rynku akcji.

Spójrzmy jeszcze na piątkowe zachowanie GPW. Indeksy od początku sesji rosły, ale nie widać było dużej chęci do zdynamizowania tej zwyżki. Po prostu wzrost indeksów w Europie wymusił zwyżkę i u nas. Doskonale zachowywał się nada MWIG40. Akcje z WIG20 podlegały chaotycznym zmianom. Rósł na przykład kurs KGHM, mimo dużego spadku ceny miedzi i utworzenia formacji podwójnego szczytu na wykresie ceny tego surowca. Najwyraźniej liczono (zapewne słusznie) na to, że niedługo zobaczymy ruch powrotny do linii szyi tej formacji. Przed południem zlecenia koszykowe doprowadziły do powrotu WIG20 w okolice czwartkowego zamknięcia (w niczym nie zaszkodziło to MWIG40). Wyglądało to bardzo źle na tle mocno rosnących indeksów europejskich. Nawet węgierski BUX rósł o ponad jeden procent.

Jednak popyt obudził się około dwie godziny przed końcem sesji. Indeksy ruszyły do góry, bo gracze nie wytrzymali presji rynków zagranicznych i oczekiwania na bardzo dobre otwarcie sesji w USA. Nawet dalsze spadki ceny miedzi osłabiające kurs KGHM, nie przeszkodziły obozowi byków. Problem w tym, że kończąca tydzień wzrostowa sesja była niskoobrotowa, co jest charakterystyczne dla sesji korekcyjnych.

Nie liczyłbym za bardzo na wzrosty w następstwie zwyżki na Wall Street. O tym, że tam indeksy wzrosną wszyscy doskonale wiedzieli. Być może zobaczymy próbę wzrostu na początku sesji. Nie wykluczam też, że jeśli cena ropy będzie nadal rosła, a miedź przedłuży korektę wzrostową to indeksy utrzymają zwyżkę do końca sesji. Bardzo bym się jednak zdziwił, gdyby sesja zakończyła się takim wzrostem, który mógłby zostać uznany za sygnał kupna.