Xelion: Goldman Sachs cieszy i martwi

Publikowane we wtorek dane makro były słabe, chociaż nie beznadziejne. Nie można inaczej ich określić, skoro ilość zezwoleń na budowę domów i ilość rozpoczętych budów spadła (odpowiednio o 1,3 i 3,3 proc.). Spadła mniej niż oczekiwano, ale do poziomu z 1991 roku, czym trudno się cieszyć. Inflacja w cenach produkcji (PPI) wzrosła o 1,4 proc. (oczekiwano 1 procent), czyli 7,2 procent w stosunku rocznym, ale bazowa inflacja PPI wzrosła tak jak oczekiwano o 3 procent w stosunku rocznym. Takie dane pokazywały, że rynek nieruchomości jest słaby, o czym wszyscy wiedzieli, a inflacja rośnie, co też nikogo nie zaskoczyło. Raport o dynamice produkcji też pokazywał słabość gospodarki. Produkcja spadła o 0,2 procent. Spadło też wykorzystanie potencjału produkcyjnego (79,4 proc.). Oczekiwano zdecydowanie lepszych danych.

Dla rynku akcji słabe dane makro nie były wystarczającym powodem do sprzedaży akcji (szczególnie, że nie były to dane z gatunku najważniejszych). Wydawało się nawet, że byki dostały prezenty, dzięki którym zakończenie sesji będzie pozytywne. Przed sesją raporty kwartalne opublikowały Goldman Sachs i Best Buy. Pierwsza z tych spółek, znany bank inwestycyjny, była ostatnio obiektem wielu pogłosek mówiących o jej trudnej sytuacji, więc jej dużo lepszy od oczekiwań wynik (gorszy jednak o 10 procent od poprzedniego kwartału) musiał graczy ucieszyć. Best Buy, sieć sprzedaży detalicznej, też opublikowała lepszy od prognoz raport kwartalny.

Indeksy jednak spadały. Jednym z powodów spadku był … Goldman Sachs. Owszem, ucieszył graczy swoim raportem, ale nie ucieszył opiniami na temat kryzysu. Analitycy banku stwierdzili, że banki będą zmuszone do podwyższenia kapitału o kolejne 65 mld USD. Poza tym ci sami analitycy obniżyli docelową cenę dla Bank of America. To pociągnęło na południe ceny w sektorze finansowym i przypomniało graczom, że trwa kryzys. Okazało się też, że Best Buy, którego zysk jednak spadł o 7 procent, potwierdził prognozy na ten rok, a gracze oczekiwali, że je podniesie. Traciły też notowane na NASDAQ akcje Adobe. Spółka opublikowała po poniedziałkowej sesji bardzo dobry raport kwartalny, ale rozczarowała prognozą przychodów.

Spadki indeksów były niewielkie i jasne było, że wszystko rozstrzygnie się w ostatnich 30 minutach sesji. Okazało się, że niedźwiedzie były zdecydowanie za silne. Indeksy pod koniec sesji osuwały się. Spadek indeksów po kolejnej porcji złych danych makro i po ostrzeżeniu Goldman Sachs nie może dziwić, ale stawia pod znakiem zapytania siłę byków.

GPW poszła we wtorek przed południem w ślady innych rynków europejskich. Indeksy rosły, a liderem znowu była TPSA. To już szósta sesja z rzędu, kiedy cena tych akcji rośnie. Ciekawe, czego niedługo się dowiemy o działalności tej spółki. Odrabiała straty KGHM i mocno rosła cena akcji PKO BP. Potem dołączył Pekao i inne banki. Zwracał uwagę dynamicznie rosnący obrót. Wyglądało to tak jakby presja wynikająca z trwania tygodnia, w którym wygasa seria kontraktów napotkała na bardzo poważny popyt.

Wydawało się, że sesja zakończy się dużym wzrostem indeksów, bo WIG20 atakował już poziom 2.750 pkt, czyli niedawno przełamane wsparcie. Duży wzrost uprawdopodabniałby scenariusz, w którym WIG20 tkwi w kanale trendu spadkowego o łagodnym nachyleniu. Odbicie od dolnego ograniczenia zwiększałoby znacznie prawdopodobieństwo ruchu ku górnemu ograniczeniu na poziomie 3.000 pkt. Jednak publikacja danych w USA i niepewne rozpoczęcie sesji na Wall Street zwiększyło podaż i sesja zakończyła się niewielkim wzrostem indeksów z bardzo dużym obrotem, co z technicznego punktu widzenia jest niedźwiedzim sygnałem.

Wczorajsza sesja w USA nie pomoże dzisiaj naszym bykom, a środę od wygasania czerwcowej linii kontraktów dzieli tylko dwa dni. Nie ma w kalendarium żadnych publikacji makroekonomicznych, które mogłyby poruszyć rynkami globalnymi. Z tego wynika, że niedźwiedzie mają dzisiaj więcej szans. Jednak, jeśli tylko rozpocznie się polowanie na odbicie w USA (na przykład po publikacji raportów FedEx i Morgan Stanley), to sprawdzimy, czy wczorajszy duży popyt podnoszący indeksy był wypadkiem przy pracy, czy też rzeczywiście pojawili się inwestorzy chcący zagrać na zwyżkę.