Xelion: Koniec korekty – czekamy na posiedzenie FOMC

W tej sytuacji plan administracji amerykańskiej nagle nabrał znaczenia, bo zaczęto mówić o skoordynowanych działaniach rządów. Od rana tracił też jen, co zwiększało chęć do otwierania pozycji carry trade. Spadał też kurs EUR/USD, co bardzo się Europejczykom podobało. Pomagały również indeksom giełdowym dane makro. Indeksy PMI dla sektora usług dla poszczególnych krajów strefy euro (za wyjątkiem Niemiec) spadły znacznie mniej niż oczekiwano. Co prawda dane o listopadowej sprzedaży detalicznej strefy euro spadły mocniej niż oczekiwano (0,7 proc.), ale w atmosferze końca roku nie miało to żadnego wpływu na rynek akcji – jedynie euro dostało dodatkowy impuls osłabiający. Po publikacji danych makro w USA indeksy szybciej ruszyły na północ.

W USA indeksy giełdowe od początku sesji rosły potwierdzając, że dwa dni niewielkich spadków były tylko korektą. Faktem jest jednak, że w informacjach docierających na rynek można było znaleźć preteksty pozwalające na zwyżkę. Preteksty, bo jak się wszystko dokładnie przestudiuje to specjalnych powodów do euforii nie było.

Na rynek dotarło kilka raportów makroekonomicznych. Raport Challengera (o planowanych zwolnieniach) został przyjęty chłodno. Reakcji nie było, ale odnotujmy, że ilość zwolnień wzrosła o około 15 procent. Absolutnie szokujący był raport ADP (o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym). Okazało się, że według tej organizacji zatrudnienie wzrosło aż o 189 tysięcy (oczekiwano 55 tysięcy). Dane tak dobre, że aż nie do uwierzenia, ale na razie oddaliły widmo recesji. Teraz gracza muszą jednak zakładać, że dane oficjalne (piątek) będą lepsze od oczekiwań, a to może się okazać pułapką. Kolejny raport też nikogo nie mógł zasmucić. W trzecim kwartale wydajność pracy (pierwsza weryfikacja) wzrosła aż o 6,3 procent, a jej koszty spadły o 2 procent. Dane były znacznie lepsze od oczekiwań, co zdecydowanie pomogło posiadaczom akcji – mniejsza jest presja inflacyjna, więc rośnie prawdopodobieństwo obniżki stóp. Trzeba jednak przypomnieć, że to już historia, a czwarty kwartał będzie znacznie gorszy.

Następny pakiet danych był nieco gorszy. Sektor usług (ponad 80 procent całej gospodarki) zwolnił. Indeks ISM spadł nieco mocniej niż tego oczekiwano (do 54,1 pkt.), ale utrzymał się nadal wyraźnie nad poziomem 50 pkt., co w końcu roku i przed posiedzeniem FOMC było zinterpretowane jako pozytyw. Gracze woleli nie zauważyć tego, że subindeks cen wzrósł z 63,5 do 76,5 pkt. Podobny wzrost odnotował wcześniej subindeks cenowy dla sektora produkcyjnego. To zapowiada znaczny wzrost cen i to w miarze bazowej. Okazało się też, że w październiku zamówienia fabryczne wzrosły o 0,5 proc. To nic wielkiego, ale oczekiwano wzrostu o 0,4 proc., więc w panującej atmosferze też musiało to wszystkich ucieszyć.

Taki zestaw danych był niejednoznaczny dla akcji, ale zdecydowanie korzystny dla dolara. Poza tym Przedstawiciel Banku Centralnego Zjednoczonych Emiratów Arabskich powiedział, że ZEA nie boją się słabości dolara i nie zmienią zawartości koszyka walut, z którym powiązana jest ich waluta. Ponieważ miesiąc temu mówiło się, że ZEA zmniejszą ilość dolarowych rezerw walutowych to takie oświadczenie „zielonemu” pomogło, mimo że jedno nie wyklucza drugiego. Nic dziwnego, że kurs EUR/USD gwałtownie spadł opuszczając czteromiesięczny kanał trendu wzrostowego. Nie ma żadnej wątpliwości, że ten rynek wszedł w dłuższą korektę.

Umocnienie dolara powinno było przecenić surowce, ale cena miedzi nieznacznie wzrosła (niby z powodu lepszych danych). Wydawało się, że ropie uda się też złamać obowiązującą korelację, bo szczyt państw OPEC nie podjął decyzji o podwyżce wydobycia. Można było tego oczekiwać, bo członkowie OPEC od dawna mówili przecież, że ropy jest dosyć. Poza tym ostatnio tanieje, a to nie sprzyjało podjęciu decyzji o zwiększeniu wydobycia. Rzeczywiście cena ropy przez dłuższy czas rosła atakując linię szyi podwójnego szczytu na wysokości 90 USD, ale końcówka handlu była fatalna – baryłka staniała o 0,8 proc. Tutaj tez korekta będzie długa. Staniało również, najmocniej ujemnie skorelowane z dolarem, złoto.

Oprócz danych makro posiadaczom akcji pomagała zapowiedź wystąpienia (w czwartek) prezydenta Busha, który ma przedstawić (wątpliwej jakości) plan zamrożenia wysokości spłat pewnym kategoriom kredytobiorców. Na rynek dotarła też niemiła informacja. Wall Street Journal poinformował, że prokurator generalny Nowego Jorku zażądał od Merrill Lynch, Bear Stearns i Deutsche Bank informacji na temat tego jak dokładnie badały te instytucje jakość kredytów hipotecznych zanim zapakowały je w produkty sprzedawane później instytucjom na całym świecie. Po co miały badać? Przecież agencje ratingowe dawały tym produktom niezwykle wysokie ratingi. To oczywiście jest kpina. Jednak z tych agencji (Moody’s Investors Service) obniżyła rating dla MBIA, ubezpieczyciela kredytów hipotecznych. Jednak gracze te informacje zlekceważyli, a sektor finansowy był jednym z motorów wzrostu indeksów. Najmocniejszy był jednak sektor producentów półprzewodników, co pomagało szczególnie mocno indeksowi NASDAQ. Wynikało to z podniesienia przez jedną z mniej znanych firm ratingu Intela.

Powody do wzrostu indeksów były jak widać umiarkowane, ale w końcu roku przed posiedzeniem FOMC wszystko pomaga bykom, więc nic dziwnego, że indeksy mocno wzrosły. Nie zmieniło to w niczym i tak już wcześniej pozytywnego obrazu technicznego rynku.

Dzisiaj jest dzień banków centralnych, bo na pięć dni przed posiedzeniem FOMC swoje decyzje odnośnie poziomu stóp procentowych podejmą Bank Anglii i Europejski Bank Centralny. W obu przypadkach większość analityków spodziewa się pozostawienia stóp na obecnym poziomie. Pojawiają się jednak opinie zgodnie z którymi Bank Anglii może jednak niedługo stopy obniżyć. Gdyby, nieoczekiwanie, obniżył je dzisiaj to bardzo zaszkodziłoby to kursowi funta, co z kolei doprowadziłoby do spadku kursu EUR/USD. Gdyby niespodzianki nie było to uwaga skupiłaby się na konferencji prasowej Jean-Claude Trichet, prezesa ECB. Zapewne będzie straszył podwyżką stóp, bo przecież inflacja w strefie euro rośnie szybciej niż tego oczekiwano, a to powinno doprowadzić do wzrostu kursu EUR/USD. Nastroje są jednak obecnie pro-dolarowe, więc nie należy wykluczyć dziwnego zachowania rynku.

W USA decyzje europejskich banków zostaną zlekceważone. Gracze spojrzą na raport o ilości noworejestrowanych w minionym tygodniu bezrobotnych. Ostanie dane były bardzo słabe, a średnia miesięczna szybko rosła, więc tuż przed publikacją miesięcznego raportu o rynku pracy takie dane mogą znaleźć przełożenia na zachowanie kursów walut (przede wszystkim) i cen akcji (to zdecydowanie mniej pewne). Najlepiej dla posiadaczy akcji byłoby, gdyby dane były lepsze od oczekiwań. Wyraźnie gorsze zwiększyłyby co prawda prawdopodobieństwo obniżki stóp, ale równocześnie wrosłyby obawy o nadejście recesji.

WIG20 wygenerował sygnał kupna

Na naszym rynku walutowym złoty rozpoczął środę od wzmocnienia w stosunku do euro. W stosunku do dolara nieznacznie tracił. Taka reakcja, w sytuacji, kiedy szybko spadał kurs EUR/USD, sygnalizuje, że nasza waluta jest niezwykle mocna. Kurs EUR/PLN przełamał wsparcie na poziomie 3,60 PLN, co wzmocniło wyprzedaż. Teraz poważne wsparcie jest dopiero w okolicach 3,50 PLN. Takie zachowanie złotego jest bardzo złą informacją dla gospodarki. Miejmy nadzieję, że styczniowa korekta zmieni nieco relacje.

Ciekawa może być dzisiaj reakcja rynku po decyzji banków europejskich. Szczególnie istotna będzie godzina 14.30 (konferencja szefa ECB). Nastroje są jednak na świecie obecnie tak prodolarowe, że trudno oczekiwać poważnego wzmocnienia euro. Jednak nawet niezbyt duże znowu doprowadziłoby do umocnienia naszej waluty.

GPW rozpoczęła środową sesję wzrostem indeksów. Szczególnie mocny był WIG20, który już po godzinie atakował kluczowy poziom, czyli 3.600 pkt. Pomagały we wzroście szczególnie mocno drożejące akcje Pekao. Akcje tego banku po przejęciu części BPH odreagowywały ostatnie spadki drożejąc o dziesięć procent. Co prawda mocno tracił BPH, ale udział mini-BPH w WIG20 znacznie się zmniejszył. Drożały również inne akcje sektora bankowego oraz cały sektor surowcowy. Widać było, że rynek jest szeroki i bardzo silny. Mniejsze spółki reprezentowane przez MWIG40 zachowywały się jednak znacznie gorzej.

Rósł też szybko obrót. Rynek długo się opierał, ale w końcu byki przypuściły szturm, dzięki czemu opór padł, a to kazało technikom kupować. Nic dziwnego, że po południu WIG20 rósł już ponad 3 procent, a po publikacji danych makro w USA przekroczył 3,7 procent. Tak to jest z naszym rynkiem – udawana słabość, brak reakcji na powrót wzrostów na rynkach światowych, a potem szybkie i bardzo mocne uderzenie.

Faktem jest, że 37 procent tego wzrostu wynikało ze zwyżki akcji Pekao, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że powstała (widoczna na wykresie świeczkowym WIG20) formacja odwróconej głowy za ramionami zapowiadająca wzrost indeksu przynajmniej do 3.770 pkt. Po wczorajszej sesji w USA niedźwiedzie nie mają żadnego atutu w rękach, więc początek sesji powinien być pozytywny. Podaż powinna jednak uderzyć bardzo szybko. Rynek nie jest jeszcze pewien powrotu do wzrostów, a ruch powrotny w kierunku 3.600 pkt. się WIG20 należy. Jednak, jeśli nic nieoczekiwanego na rynki nie napłynie, to sesja powinna się zakończyć zwyżką indeksów.