Xelion: Nerwowa atmosfera panuje na GPW

Nasze dane makro nie miały najmniejszego wpływu na zachowanie rynków. Okazało się, że w kwietniu inflacja bazowa wzrosła o 1,5 proc. (oczekiwano zrostu o 1,6 proc.). Tyle tylko, że inflacja bazowa w sytuacji, kiedy rośnie cena ropy i traci złoty, a ceny paliw na stacjach benzynowych szaleją nie ma według mnie żadnej wartości prognostycznej.

Dzisiaj, pierwszy raz w swojej historii Rada Polityki Pieniężnej publikuje protokół z ostatniego posiedzenia. Ponieważ jest to inauguracja to nie wiemy, jak rynek będzie na tę publikację reagował. Na przykład w USA protokoły z posiedzeń FOMC mogą doprowadzić do całkiem dużych ruchów na rynkach. W Wielkiej Brytanii tego typu publikacja czasem (niezbyt często) wpływa na rynek walutowy. Zakładam, że u nas reakcji nie zobaczymy.

Giełda w środę też nie zachowywała się dobrze. Indeksy spadały, a bykom nie pomagały utrzymujące się nadal doskonałe nastroje na pozostałych rynkach Eurolandu. Duży spadek WIG20 wynikał przede wszystkim z tego, że od kursu TPSA odjęta została dywidenda. Dlatego też widoczne na wykresach nieznaczne zmiany ceny tej spółki wliczane były do indeksów jako spadek blisko pięcioprocentowy. Faktem jest jednak, że TPSA zdejmowała z WIG20 tylko 0,5 pkt. proc., a taniały również i inne akcje dużych i nie tylko dużych spółek.

Rynek blue chipów zachowywał się wręcz fatalnie i nawet zapowiedź wzrostu indeksów w USA mu nie pomagała. Jedynie MWIG40 wrócił do poziomu środowego zamknięcia. Trudno powiedzieć skąd taka chęć do realizacji zysków. Być może nieudane ataki amerykańskiego indeksu S&P 500 na szczyt wszech czasów połączone z gwałtownymi spadkami indeksu akcji typu B (kupowane za waluty) w Szanghaju trochę naszych zarządzających przestraszyły. Jeśli chodzi o spadki tego typu akcji chińskich to według mnie nie są one groźne (więcej w moim blogu na http://kuczynski.blogbank.pl/), ale ogólny nastrój wyczekiwania mogły pogłębić.

Trzeba zauważyć, że WIG20 spadł na bardzo małym obrocie, z czego wynika, że to wstrzymanie się popytu, a nie znaczny wzrost podaży wywołało tę zniżkę. Jedno co jest pewne – rynki stały się bardzo nerwowe. We wtorek gwałtowne wzrosty bez istotnych powodów, a w środę równie duże spadki zdecydowanie w przeciwfazie do rynku światowego sygnalizują, że rynek stał się nieobliczalny. Wczorajsze zakończenie sesji w USA naszemu rynkowi zdecydowanie nie pomoże, ale zakładam, że kierunek indeksów zostanie ustalony po publikacji danych makro w USA. Wydaje się, że rynek dąży do wypracowania jakiegoś kanału trendu bocznego.

Do trzech razy sztuka?

W Eurolandzie gracze w najmniejszym stopniu nie przejęli się niejednoznacznym zakończeniem sesji na giełdach amerykańskich. Nadal najważniejsze były informacje ze spółek. Znowu zwrócono uwagę na parę BHP Billiton i Rio Tinto. Tym razem (przypominam, że po spekulacjach o przejęciu pojawiło się dementi) szef BHP Billiton przyznał, że rozważa dokonanie przejęć (liczba mnoga, a obiekty niesprecyzowane). Pomagało Europejczykom osłabienie euro – nadal wynikało ono z ruchów jena, który tracił do innych walut.

Nie zmieniła obrazu sytuacji publikacja protokołu z ostatniego posiedzenia Banku Anglii, ale pomogła w zahamowaniu przeceny, bo nieoczekiwanie wszyscy decydenci głosowali za podwyżką stóp, co wzmocniło funta i pośrednio również euro. Pomogły również europejskiej walucie dane o dużo wyższych od prognoz zamówieniach przemysłowych w strefie euro. Od czasu ich publikacji kurs EUR/USD rósł. Indeksy giełdowe zakończyły sesję sporymi wzrostami, dzięki bardzo zachęcającemu początkowi sesji w USA.

W USA gracze nadal bardzo chcieli ustanowić nowy rekord wszech czasów na indeksie szerokiego rynku (S&P 500). Wydawało się, że nic im nie przeszkodzi, bo jak zwykle lekceważono wszystkie złe informacje, a wyolbrzymiano dobre. Jedynymi danymi, spoza informacji ze spółek, były publikowane co tydzień stany zapasów paliw w USA. Wzrosły w każdej kategorii, ale nie na tyle, żeby uspokoić rynek. Cena ropy wzrosła tylko o 0,3 procenta.

„Tylko” dlatego, że w czwartek mija termin wstrzymania wzbogacania uranu, jaki wyznaczyła Iranowi Rada Bezpieczeństwa ONZ. Agencje poinformowały w środę, że poufny raport Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) oskarża Iran o to, że nie tylko nie wstrzymał wzbogacania uranu, lecz nawet je zintensyfikował. Wszyscy pamiętamy czasy, kiedy najmniejszy wzrost napięcia między społecznością międzynarodową, a USA skutkował dużym wzrostem ceny ropy, a tym razem nic nie nastąpiło. Być może zobaczymy taki ruch w czwartek.

Generalnie rynek surowców nie bardzo wiedział co robić, bo zmiany kursu EUR/USD były absolutnie kosmetyczne. Nie pomogło amerykańskiej walucie nawet to, że po zakończonych rozmowach USA – Chiny Henry Paulson, sekretarz skarbu USA, powiedział, że Pekin godzi się na zwiększenie elastyczności wymiany swojej waluty. Marazm na rynku walutowym ośmielił obóz byków na rynku złota, które zdrożało, bo gracze liczą na przedłużenie osłabienia dolara. Miedź nieznacznie staniała (wynik bardzo „niedźwiedziej” sytuacji technicznej tego rynku).

Rynek akcji nadal zachowywał się absolutnie aberracyjnie. Pisałem już o tym, że we wtorek po sesji Alcan odrzucił ofertę Alcoa i do przejęcia na razie nie dojdzie. Oczywiście mocno rósł kurs akcji Alcan, o którego rękę podobno starają się też inni konkurenci. Dlaczego jednak o prawie 4 procent rósł kurs odrzuconego konkurenta, czyli Alcoa? Przecież, jeśli firma będzie chciała przejąć Alcan to będzie musiała zapłacić więcej, a to nie jest korzystne dla akcjonariuszy. Pamiętacie Państwo, co tak naprawdę rozpoczęło te fuzjomanię? Wydaje mi się, że spekulacje mówiące o możliwym przejęciu Yahoo przez Microsoft. Otóż w środę Microsoft tę pogłoskę praktycznie zdementował. Yahoo staniało, ale jedynie o pół procenta, a cena akcji Microsoftu spokojnie rosła. Były też i dobre informacje, bo Target (sieć sprzedaży detalicznej) podniósł prognozy, co podniosło ceny akcji w całym sektorze, który niedawno przecież tracił, bo kilka firm obniżyło prognozy. Zupełnie zlekceważono spadek ceny akcji Analog Devices, który z kolei obniżył prognozy.

Jak widać powody, dla których rosły ceny akcji były żadne. A jak spojrzy się na rynek obligacji (kolejny wzrost rentowności) to były mniej niż żadne. Indeksy jednak rosły, a indeks S&P 500 spokojnie pokonywał szczyt wszech czasów. Pokonywał, bo na dwie godziny przed końcem sesji podaż zaatakowała i indeksy bardzo szybko wylądowały na minusach. Katalizatorem dla takiego zwrotu była wypowiedź Alana Greenspana, który zapowiedział „dramatyczną korektę” na chińskim rynku akcji. To nie był koniec rozgrywki, bo byki były uparte. Po raz trzeci nie udało się jednak ustanowić nowego rekordu wszech czasów, a indeksy osunęły się, co znacznie zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia korekty.

Po sesji kilka mniej znanych spółek ostrzegło, że wyniki drugiego kwartału będą gorsze od prognoz, więc nastroje były nienajlepsze. Indeks handlu posesyjnego (AHI) spadł o 0,12 proc., a kontrakty na amerykańskie indeksy lekko się rano osuwały. Słowa Alana Greenspana miały niewielki wpływ na większość rynków azjatyckich. Rano, w chwili pisanie tego komentarza, indeks Nikkei wrócił (po niewielkim spadku) do poziomu wczorajszego zamknięcia, a Szanghaj Composite (indeks Szanghaj – Shenzen) tracił tylko 0,4 proc. Blisko o 7 procent spadał znowu indeks w Szanghaju akcji typu B (kupowane tylko za waluty), ale na spadki tego indeksu gracze nie reagują. Jak widać teza postawiona w moim blogu (o tym w części polskie) wydaje się być słuszna.

Dzisiaj kalendarium jest wyjątkowo (jak na ten tydzień) zapełnione. Przed południem niemiecki instytut Ifo opublikuje swój indeks klimatu gospodarczego. Ten indeks w ostatnich kilkunastu miesiącach prawidłowo sygnalizował zmiany w największej w UE gospodarce niemieckiej, więc jego wpływ może być na rynkach widoczny. Jednak jedynie wtedy, gdyby zmiana była znaczna (oczekiwany jest kosmetyczny wzrost). Im wyższy poziom indeksu tym lepiej dla akcji i euro. Jednak skutki tej publikacji będą krótkotrwałe, bo gracze skupią się na danych z USA.

Ostatnio nawet tygodniowe zmiany ilości bezrobotnych potrafią poruszyć rynkiem walutowym, więc dzisiejszy raport może mieć spory wpływ na kurs EUR/USD. Dane musiałyby być jednak bardzo słabe, żeby kurs EUR/USD wyraźnie wzrósł. Nastroje są tak pro-dolarowe, że każdy pretekst zostanie wykorzystany do wywołania spadku kursu EUR/USD. O tej samej godzinie (14.30) dowiemy się też jakie w kwietniu były zamówienia na dobra trwałego użytku. Uwaga skupiona będzie nie na liczbie głównej, ale na zamówieniach na bez środków transportu. Im większe będą zamówienia tym lepiej dla dolara i akcji. Dane słabe z pewnością osłabiłyby dolara (ale nie znacznie) – wpływ na akcje byłby chwilowy i umiarkowany.

Pół godziny po rozpoczęciu sesji dowiemy się jeszcze ile w kwietniu sprzedano w USA nowych domów. Rynek reaguje na te dane niezbyt mocno, bo utarło się przekonanie, że ochłodzenie na rynku nieruchomości nie zaszkodzi zyskom spółek. Dane musiałyby być wyjątkowo słabe, żeby rynkowi akcji zaszkodzić. Każdy wzrost ilości sprzedaży (chociaż według mnie najważniejsza jest nie sprzedaż a cena) zostanie przyjęty na rynku akcji i walutowym z entuzjazmem.

Dzisiaj też Wu Yi, wicepremier Chin i główny negocjator trwających od wtorku negocjacji handlowych USA-Chiny, spotka się z prezydentem Georgem Bushem i wygłosi przemówienie na temat stosunków USA –Chiny. Nie oczekiwałbym za dużo po tym przemówieniu, ale wiadomo, że gracze (szczególnie na rynku walutowym) szukają każdego pretekstu do sprowokowania ruchu, więc mogą go w tym wystąpieniu znaleźć. Im większe będą koncesje Chin zmierzające do wzmocnienia juana tym lepiej dla dolara.