Xelion: Piekielna mieszanka na GPW

Nie utworzyła się jeszcze wyraźna formacja zapowiadająca zmianę trendu, ale opuszczenie przez kurs USD/PLN kanału czteromiesięcznego trendu spadkowego ostrzega, że rozpoczęła się dłuższa korekta. Dzisiaj kierunek powinien zostać ustalony po danych makro z USA o godzinie 14.30.

GPW poszła w poniedziałek rano śladem innych giełd europejskich i już po 30 minutach WIG20 tracił 1,5 procent, a potem spad niżej. Zdecydowanie nie poprawiła nastroju (chociaż pogorszenia też nie widziałem) informacja o obniżeniu rekomendację dla polskich akcji (z „przeważaj” do „równoważ”) przez analityków Morgan Stanley. Wszystkie indeksy spadały przed otwarciem sesji w USA po dwa procent. Nawet poprawa obserwowana na innych rynkach europejskich, gdzie gracze polowali na odbicie w USA, nie zmieniała obrazu sytuacji. Mało tego, na pół godziny przed otwarciem sesji w USA zlecenia koszykowe doprowadziły do szybkiej i gwałtownej przeceny znacznie pogarszającej obraz sytuacji, a WIG20 stracił w końcu 3 procent.

Co bardziej istotne był to spadek na dużym obrocie, co szczególne powinno martwić posiadaczy akcji. To było już nie tylko odsuwanie się w dół popyty, ale również wyraźny atak podaży. GPW ma najwyraźniej pecha. Znaczne pogorszenie nastrojów na rynkach światowych, gdzie traciły prawie wszystkie giełdy (najmocniej spadały indeksy na rynkach rozwijających się) trafiło w tydzień z dniem wygasanie kontraktów na końcu, a to jest przecież mieszanka wybuchowa. Skoro takie są nastroje to możemy teraz (pewnie już do końca roku) mówić najwyżej o odbiciach, ale o powrocie do hossy nie ma mowy. Obowiązuje sygnał sprzedaży.

Dzisiaj przed nami test poziomu 3.440 pkt. na WIG20. Jeśli zostanie przełamany to otwarta zostanie droga ku sierpniowym dołkom. Najgorsze byłoby, gdyby i te poziomu zostały przełamane, bo powstałaby wtedy zapowiadająca olbrzymie spadki formacja podwójnego szczytu. To jednak już nie powinien być problem tego roku.

Coraz gorsze nastroje na światowych giełdach

Poniedziałek rozpoczął się w Europie bardzo niedobrze dla posiadaczy akcji. Indeksy od początku spadały, a skala spadków się zwiększała. Najbardziej zastanawiające było to, że gracze nie polowali na odbicie w USA. Kurs EUR/USD nadal spadał. W niczym nie poprawiły sytuacji dane makro. Indeksy PMI (pokazujące jak w grudniu zmieniła się sytuacja w sektorze usług i produkcyjnym) w strefie euro spadły niezbyt mocno, ale jednak do niższego poziomu niż tego oczekiwano. Są to dane wstępne, ale zazwyczaj bliskie rzeczywistym. Po południu sytuacja jednak się zmieniła. Kurs EUR/USD zmienił kierunek, a indeksy giełdowe redukowały skalę spadków. Dane makro z USA pogorszyły trochę nastroje i sesje zakończyły się ponad 1,5 procentowymi spadkami indeksów.

W poniedziałkowym kalendarium nie było niczego, co mogłoby doprowadzić do przeceny akcji w USA, a jednak nastroje były fatalne. Działały najwyraźniej czynniki przeniesione z piątku. Gracze boją się inflacji. Być może po prostu przez weekend przemyśleli i doszli do wniosku, że sytuacja jest bardzo zła. Obciążano za pogorszenie nastrojów Alana Greenspana, który ostrzegał, że prawdopodobieństwo recesji wzrosło i jest już równe 50 procent. Nie wierzę, żeby ta wypowiedź potrząsnęła inwestorami – słowa Greenspana od dość już długiego czasu przechodzą praktycznie bez echa. Zakładam, że inne czynniki zmusiły graczy do sprzedaży akcji, ale o tym niżej.

Dane makro były mieszane, ale ten zestaw nigdy nie doprowadza do przeceny. Gospodarka w regionie Nowego Jorku gwałtownie zwolniła. Indeks NY Empire State spadł w grudniu 27,4 do 10,3 pkt. Jeśli gospodarka oparta na usługach (80 procent całej gospodarki USA), a tak jest przecież gospodarka Nowego Jorku, sygnalizuje znaczne pogorszenie to nie jest to dobry znak, ale jednak jest to niewielki wycinek całości. Pozytywem było to, że w trzecim kwartale deficyt obrotów bieżących w USA zmalał bardziej niż tego oczekiwano (178,6 mld USD). Dane o październikowych przepływach kapitałów do USA były też zdecydowanie lepsze od oczekiwań. Nie zmienił się też publikowany przez NAHB (stowarzyszenie firm sektora budowy domów) indeks rynku nieruchomości. Faktem jest jednak, że pozostał na poziomie historycznego minimum.

Pierwsze dane szkodziły dolarowi, a drugi zestaw mu pomagał, więc rynek walutowy zamarł, ale kurs EUR/USD nie odrobił przedpołudniowych strat. Nie były one duże, więc rynek surowców nie dostał mocnego impulsu. Cena ropy nieznacznie spadła, cena złota równie kosmetycznie wzrosła. Jedynie miedź (najbardziej zależna od szybkości rozwoju gospodarki) mocno staniała.

Indeksy giełdowe od początku sesji spadały. Winowajcą był przede wszystkim sektor finansowy, ale nie tylko. Traciły akcje firm ubezpieczeniowych po tym jak Moody’s Investors Services ostrzegł, że może obniżyć rating ubezpieczycielom obligacji (z powodu strat na rynku instrumentów powiązanych z ryzykownymi kredytami). Martwiło też graczy oświadczenie australijskiego Centro Properties Group. Ten właściciel 700 amerykańskich galerii handlowych poinformował, że ma problemy ze spłatą zadłużenia. Na rynku międzybankowym widać też było nadal niechęć do pożyczania pieniędzy. Poza tym Morgan Stanley obciął rekomendację dla Caterpillara, a spółki zajmujące się sprzedażą detaliczną w sieci traciły ciągle z tego samego powodu – słabej sprzedaży świątecznej. Traciły też spółki wydobywcze oraz producenci półprzewodników (mocno zależni od koniunktury gospodarczej).

Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że nie były to powody, które mogłyby przed ostatnim posiedzeniem FOMC doprowadzić do przeceny. Skoro indeksy jednak mocno spadały to sygnalizowało, że nastroje inwestorów znacznie się od momentu publikacji danych o inflacji pogorszyły. Wydawało się jednak prawie pewne, że byki muszą w jakimś momencie uderzyć, bo przecież od 34 lat nie było takiej sytuacji, żeby zarówno listopad jak i grudzień były miesiącami spadkowymi. Nie tym razem. Nie było ani jednego przekonującego ataku popytu – indeksy przez cały czas się osuwały, co musiało w końcówce doprowadzić do znacznego pogłębienia spadków. Jak na grudzień to jest zachowanie wręcz szokujące i bardzo niepokojące. Indeks S&P 500 znowu zbliża się do kluczowego wsparcia z sierpnia. Wydaje się nieprawdopodobne, żeby przełamanie nastąpiło w tym roku, ale później zagrożenie będzie bardzo poważne.

Dzisiaj przed południem niewielki wpływ na rynek walutowy będzie miała publikacja bilansu handlu zagranicznego strefy euro. Dowiemy się potem (na godzinę przed otwarciem sesji w USA) ile domów wybudowano w listopadzie w USA i ile wydano zezwoleń na ich budowę. Prognozy są umiarkowanie pesymistyczne, a same dane niczego nie mówią o kondycji rynku, bo najważniejsze są tu nie budowy, a ceny. Jednak gracze na rynku akcji i walutowym z całą pewnością zareagowaliby pozytywnie na dane lepsze od oczekiwań. Nieco gorsze pozostałyby bez echa, a fatalne powinny zaszkodzić akcjom i dolarowi. Odbędzie się też specjalne posiedzenie Fed w sprawie zmian prawa o nieuczciwych praktykach kredytodawców (rozpoczyna się 30 minut po rozpoczęciu sesji w USA). Teoretycznie nie powinno ono mieć żadnego wpływu na rynek, ale należy zachować w tym okresie szczególną ostrożność. Każde zdanie może być wykorzystane na korzyść byków. Dla rynku akcji najważniejsze mogą być jednak raporty kwartalne (a szczególnie prognozy), jakie opublikują Best Buy i Goldman Sachs.